Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
Bywa, że o naszej cywilizacji zachodniej mówimy, iż powstała wskutek połączenia trzech składników: filozofii greckiej, prawa rzymskiego i wiary-religii chrześcijańskiej. Jest to dość dobre streszczenie podstaw naszej cywilizacji, lecz brak w nim porządkującej hierarchii. Wspomniane trzy elementy nie połączyły się samorzutnie, na zasadzie przypadkowego sklejenia czy magnetycznego przyciągania.
Najpierw przecież hellenistyczna tradycja filozoficzna wnikała przez wieki w myślenie Rzymian: Rozprawy tuskulańskie Cycerona są do dziś świetnym sprawozdaniem z tego w jaki sposób Rzym czerpał z Aten, z nigdy niespełnioną ambicją „odebrania filozofii Grekom”. „Filozofia akademicka” (określenie obejmujące u Tulliusza myśl Akademii, Perypatu i Stoi) pozostała jednak zawsze helleńską lub hellenistyczną krwią w rzymskim krwioobiegu cywilizacyjnym).
To w granicach owego rzymskiego krwioobiegu cywilizacyjnego – państwa i prawa - spotkały się „filozofia akademicka” i wiara chrześcijańska. Po raz pierwszy: gdy wiara w Chrystusa była wyznaniem męczenników. Po raz drugi: gdy religia Chrystusa i prawo Ewangelii stawały się także kodeksem społeczno-moralnym Cesarstwa. Wspaniale świadczy o owocach tych spotkań nie tylko święty Augustyn i szereg Ojców łacińskich, ale w końcu też Boecjusz – „ostatni Rzymianin”, autor traktatów katolickich o Trójcy i Wcieleniu (teologii dogmatycznej napawanej greckimi dystynkcjami) i autor stoicko-platońskiej medytacji O pocieszeniu dawanym przez Filozofię.
Dzisiaj wiemy, że te wspaniałe owoce – wyglądające na spełnienie - były faktycznie jakby jedynie zapowiedzią. W epoce zapadania się starego świata rzymskiego chrześcijanie świata łacińskiego po raz pierwszy zaczęli ćwiczyć oddzielność swej rdzennej kultury religijnej i uniwersum politycznego: przemijała postać świata.
A potem stało się coś w pewnym sensie niepowtarzalnego: w czasach wyłaniania się nowego uniwersum europejskiego, po wielkiej wędrówce ludów, to społeczność chrześcijańska, christianitas, znalazła w sobie niezbędną siłę, żeby z dawnego świata pogan, Aten i Rzymu, wydobyć „szlachetne i pożyteczne”, by je na nowo zintegrować w chrześcijańskiej kulturze mądrości, polityki i modlitwy. Tak więc faktor wiary chrześcijańskiej odegrał tu rolę czynną, podczas gdy dwa pozostałe składniki były pożytecznym materiałem.
Proces podsumowany wyżej w kilku zdaniach miał dwa etapy: najpierw nowa Europa barbarzyńców musiała „pójść do szkoły” – i przejść w kolejnych pokoleniach przez wtajemniczenie w kulturę pod znakiem syntezy inaugurowanej przez Alkuina, ministra Karola Wielkiego: Psalmy i hymny służby Bożej w kościele, a gramatyka Autorów antycznych w szkołach klasztorów i katedr. Przyswojenie dawnego dziedzictwa odbywało się w kontekście wspólnoty wiary i kultu.
Niezbędny i naturalny był etap następny: od chrześcijańskiego przyswojenia Owidiusza, Wergilego i Cycerona trzeba było przejść do tego, co Europejczycy XII i XIII wieku sami nazywali rzeczami „nowymi”: nowa poezja, nowa sztuka, ale i nowy, scholastyczny sposób „łączenia wiary z rozumem”. Dopiero wtedy Europa doznała świadectwa swej dojrzałości: zapłodniona przez dziedziczoną humanitas, wydała swoje własne potomstwo – z klasycznym kręgosłupem i zaskakująco rozmaitą fizjonomią.
Wśród wybitnych historyków jednym z tych, którzy widzieli to najwyraźniej, był Polak Oskar Halecki, uczony prawdziwie europejskiego formatu. W swych rozważaniach o tożsamości i granicach Europy – bliskich temu, co pisał np. Christopher Dawson – utrzymywał on, że cywilizacja europejska - choć tak dużo zawdzięcza śródziemnomorskim inspiracjom starożytnych - mogła swój wyrazisty kształt otrzymać dopiero w średniowieczu, zwłaszcza w XI-XII wieku, a więc w czasie, który słusznie nazywano Wiekami Wiary.
Zachód jest dziedzicem tamtych narodzin odrębnej kultury europejskiej. Być może nie wszystko to czym Zachód był i jest wynikło bezpośrednio z wiary religijnej - ale wszystko co dla Zachodu istotne i specyficzne powstało w świetle chrześcijańskiego ideału, logosu i etosu. Taka jest przecież geneza zachodniego pojęcia nauki i edukacji - zarówno wtedy gdy ich celem jest prawda i cnota, jak i wtedy gdy zmierza się do szerokiego oświecenia publicznego. To samo jest z naszym pojmowaniem osoby, jej godności, praw, celu - nawet w wersjach już nie teologicznych, lecz mocno świeckich, pojęcia te noszą w sobie ślad pochodzenia z Ewangelii.
Czy zatem cywilizacja Zachodu może istnieć bez chrześcijaństwa? Na to pytanie na pewno inaczej odpowie ktoś głęboko przekonany o niezastąpionej wartości religii prawdziwej, a inaczej ktoś traktujący chrześcijaństwo jedynie jako jedną z wpływowych ideologii. Jednak także w tym drugim przypadku uczciwość intelektualna pozwala zrozumieć, że chrześcijaństwo jest kodem wyjściowym cywilizacji Zachodu i wciąż jego najbardziej powszechnym punktem odniesienia. Dlatego zapomnienie o chrześcijaństwie lub odrzucanie go jest samobójstwem Zachodu.
Można sobie wyobrażać dalsze losy ludzi mieszkających na terenach, które są Zachodem. Można je sobie wyobrażać bez chrześcijaństwa, bez jego obecności i wpływu - lecz chodziłoby tu przecież o wyobrażanie sobie życia, które kontynuuje się bez właściwej mu pamięci i bez celu. Dlatego prawdziwe pytanie brzmi raczej: czy jest się sobą żyjąc dalej bez pamięci i bez celu.
Paweł Milcarek
Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.