szkice
2022.11.08 17:50

Czy Bóg potrzebuje polityki? Prorocze wskazówki ukryte w nauczaniu św. Augustyna

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

Artykuł jest rozdziałem książki Sohraba Ahmariego „Niezerwana nić”, która niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa Esprit.

 

Augustyn nie doczekał się owoców swojej wytężonej i żmudnej pracy. Ledwie ukończył Państwo Boże, a znów przyglądał się, jak jego ziemskie państwo od nowa ogarnia chaos. W ro- ku 429 osiemdziesięciotysięczna armia barbarzyńców wkroczyła do rzymskiej Afryki, z Genzerykiem, królem Wandalów, na czele. Skłóceni lokalni przywódcy i cesarska administracja zostali zaskoczeni, nie było prawie żadnej obrony wartej wspomnienia. Brown ujął to bardzo dosadnie: „Rzymskie panowanie w Afryce się załamało”. Wandale dopuszczali się okrucieństw na członkach Kościoła afrykańskiego: niszczyli miasta, gwałcili kobiety i dziewczęta, torturowali biskupów i księży, grabili wszystko, co nie było przytwierdzone do ziemi.

Dzieło życia Augustyna dosłownie legło w gruzach…

Augustynowi jako badaczowi Pisma Świętego i historii Rzymu nie były obce wzloty i upadki ziemskiego państwa; był więc na nie przygotowany. Z głębi rozpaczy, która pochłonęła jego ostatnie lata, stary człowiek wystrzelił swoje przesłanie daleko w przyszłość, niczym włócznik miotający włócznię tuż przed tym, jak siły wroga ruszą na jego pozycję. Niedługo przed inwazją Wandalów Augustyn przystąpił do sporządzania listy wszystkich swoich dzieł. Pracę tę kontynuował aż do śmierci 28 sierpnia 430 roku, kiedy Hipponę oblegali barbarzyńcy. Dzięki swojemu archiwum, stwierdza Brown, Augustyn „dostarczył Kościołowi katolickiemu wszystko to, co w przyszłych wiekach będzie mu bardzo potrzebne – oazę absolutnej pewności w niespokojnym świecie: bibliotekę człowieka, którego życie można uznać za stałe dążenie w kierunku... katolickiej ortodoksji”.

Proroczy kurs na przyszłość

Nie jest przesadą stwierdzenie, że Augustyn wyznaczył polityczny kurs dla zachodniego chrześcijaństwa na następne tysiąclecie. Jego teorie dały początek ideałowi chrześcijańskiego męża stanu: władcy zobowiązanego do obrony słabych i służenia wspólnemu dobru wszystkich, który postrzega uczciwe rządy i dobrobyt dusz jako różne aspekty tego samego całościowego przedsięwzięcia, który nie szuka własnej, przemijającej chwały, lecz nieprzemijającej chwały państwa Bożego.

Oczywiście, przez stulecia nie każdy chrześcijański król żył zgodnie z opisanym ideałem. Nie każdy władca mógł być Teodozjuszem czy choćby św. Ludwikiem IX, królem Francji (1214–1270). Ale „prymat tego, co duchowe” oznaczał, że autorytet duchowy (Kościół) mógł dyscyplinować, a nawet obalać małych i dużych przyszłych tyranów Europy. Wiążąc wspólnotę polityczną z władzą wyższą – właściwie najwyższą, augustiańska polityka oswoiła bestię ziemskiej władzy.

Bóg niczego nie potrzebuje. Ale Bóg Biblii pragnie przemienić wszystko, co nas otacza, także nasze państwa. Chce „pomóc naszej politycznej naturze znaleźć uzdrowienie”, jak to trafnie określił Waldstein. Dla uszu zahartowanych w liberalnych poglądach może to brzmieć jak wielkie, przerażające założenie w rozprawie na temat celów polityki. Jednakże sam liberalizm wywołał wstrząs, gdy stwierdził, że całkowicie odsuwa politykę od wspólnego poszukiwania „najwyższego dobra w życiu człowieka”.

Dobro wspólne 

Dziś same słowa „najwyższe dobro” przywołują widma krwawych wojen religijnych i prześladowań. Dla liberałów takie uporządkowanie życia ludzkiego musi ze sobą nieść „przymus”, jakiego nie jesteśmy gotowi przyjąć: dla konserwatystów lub „klasycznych” liberałów dobro wspólne jest często synonimem statycznego ucisku. W tym ujęciu w naszym wspólnotowym życiu możemy liczyć jedynie na ochronę podstawowych wspólnych interesów, takich jak bezpieczeństwo i egzekwowanie umów, przy jednoczesnym umożliwieniu każdemu obywatelowi dążenia do tych dóbr, które uważa za najwyższe.

Dla większości z nas te dobra to bogactwo, sukces zawodowy, wyższość technologiczna i tym podobne. Są to jednak dobra prywatne i konkurencyjne, a nie wspólne. Jako takie, są one źródłem wielu przymusów wymierzanych przez podmioty prywatne. Czy duża, świetnie zorganizowana firma nie stosuje przemocy, gdy wymusza na samotnej matce z wykształceniem średnim wzięcie pożyczki z odsetkami w wysokości siedmiuset procent? Czy pracodawca, który cyfrowo kontroluje każdą sekundę z czasu swoich pracowników, nie stosuje wobec nich przymusu? Co z jedenastolatkiem, który natknął się w sieci na ostre porno i na całe życie uzależnił się od ekstremalnych i coraz bardziej brutalnych obrazów – czyż nie jest on przymuszony przez własną skrzywioną wolę i łatwą dostępność lubieżnych treści?

Społeczeństwa liberalne s t o s u j ą więc przymus. Co więcej, przekonanie, że nie możemy poznać, a tym bardziej ustanowić prawem najwyższego celu ludzkości, jest samo w sobie metafizycznym, a nawet duchowym twierdzeniem i leży w samym sercu projektu nowoczesności. Jego bogiem jest nieskrępowane „ja”. A oddawanie czci takiemu bogu nieuchronnie będzie miało konsekwencje polityczne: ogromne nagromadzenie kapitału, w dużej mierze skoncentrowanego w niewielu rękach; destrukcyjną kulturę oferującą kalejdoskopowy styl życia; ciężko zbrojne imperium handlowe. Takie są okoliczności stałego podsycania powszechnego niezadowolenia w całym rozwiniętym świecie w naszym stuleciu. Zważywszy, że wszystko inne wygląda tak samo, ta trudna sytuacja na pewno byłaby znana Augustynowi.

Jak biskup Hippony oceniłby naszą sytuację? Z pewnością znalazłby na współczesnym Zachodzie „zgromadzenie rozumnych istot połączonych wspólną zgodą co do przedmiotu ich miłości”, a mianowicie umiłowanie nieskrępowanej wolności osobistej i bogactwa.

Być może takie miłości, z pomocą dobrej opatrzności Bożej, mogą podtrzymywać nasze imperium jeszcze przez jakiś czas. Ale tak długo, jak nasze serca niespokojnie tęsknią do czegoś wyższego, będzie je wzywać państwo Boże, aby tam znalazły spoczynek w jego geografii miłości.

Sohrab Ahmari 

tłum. Małgorzata Samborska

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Sohrab Ahmari

(1985) publicysta, redaktor i autor książek. Założyciel magazynu „Compact”, współpracownik „The Catholic Herald”. Wcześniej redaktor „New York Post”. Urodzony w Teheranie, w wieku trzynastu lat wyemigrował z rodzina do Stanów Zjednoczonych. W 2016 roku nawrócił się na katolicyzm.