Recenzje
2022.12.08 20:37

Czy Bielmo Marcina Gutowskiego to reportaż teologiczny?

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

Głośnym echem w mediach i w katolickim świecie odbił się film, a w zasadzie seria filmów dokumentalnych, autorstwa Marcin Gutowskiego. Wraz z serią reportaży, wyświetlanych na antenie TVN24, w księgarniach pojawiła się książka Bielmo. Co wiedział Jan Paweł II? Mowa tutaj o wiedzy na temat skandali seksualnych w Kościele katolickim za czasów jego pontyfikatu. To właśnie we wstępie do wspomnianej książki dziennikarz napisał następujące słowa: „Czy to możliwe, że zabrakło mu serca dla tych najbardziej skrzywdzonych przez przedstawicieli instytucji, którą kierował? Te pytania nie mogą dać spokoju nikomu, kto poważnie traktuje Jana Pawła II, a poszukiwanie odpowiedzi na nie jest obowiązkiem każdego, dla kogo Karol Wojtyła stał się punktem odniesienia”[1]. Przesłuchując kilkadziesiąt rozmów, które z autorem książki przeprowadzili różni dziennikarze, można w każdej z nich znaleźć jedno stwierdzenie, a mianowicie że nie chodzi mu o obalanie wielkości Papieża Polaka. Celem jest spojrzenie na Karola Wojtyłę jak na człowieka, jak na chrześcijanina ze wszystkimi jego ograniczeniami, uwarunkowaniami, a może nawet wadami.

Autor tych słów jest oczywiście zawodowym dziennikarzem i przygotowując reportaże oraz książkę, korzystał z warsztatu dziennikarskiego. Zanim jednak podniesie się dyżurny chór gorących głów gotowych bez czytania i oglądania nazwać Bielmo atakiem na Kościół, warto zadać niezwykle ważne pytanie. Ważne przede wszystkim dla wierzących. Czy film i książka Bielmo mogą mieć jakieś przesłanie teologiczne? Naukowo rzecz ujmując, czy można podejść do tego reportażu z teologicznym „szkiełkiem i okiem”? Można też nieco zadziornie zapytać: czy przypadkiem nie jest to jakiś mały traktat teologiczny? Postarajmy się na te i podobne pytania odpowiedzieć w niniejszym tekście.

Prawny kontekst formacji Karola Wojtyły, jego biskupstwa i papiestwa

W celu właściwego zrozumienia kryzysu związanego z pedofilią klerykalną należy spojrzeć na kościelny, teologiczny i prawny background XX stulecia. Nie bez znaczenia jest fakt, że był to w dużej mierze czas seminaryjnej formacji kleryka Wojtyły, potem okres jego kapłaństwa, biskupstwa i w jakimś sensie papiestwa. Warto też pamiętać, że język, którym się współcześnie posługujemy, i świadomość głębokich ran związanych z wykorzystaniem seksualnym to „odkrycie” przełomu XX i XXI wieku.

Decyzją Papieża Benedykta XV przestępstwa dotyczące szóstego przykazania w szeregach katolickiego duchowieństwa miały być sądzone przez Święte Oficjum, czyli dzisiejszą Kongregację Nauki Wiary. Na początku XX wieku warto dostrzec tajną, bardzo szczegółową instrukcję dawnego Świętego Oficjum z 1922 roku Crimen sollicitationis [2]. W tym roku minęło zatem sto lat od opublikowania tej instrukcji. Co ciekawe, głową Świętego Oficjum był ówcześnie sam Papież, a kardynał kierujący tą dykasterią pełnił jedynie funkcję sekretarza. Dokument ten można zatem traktować jako wypowiedź papieską. Została ona przypomniana Kościołowi na przełomie XX i XXI wieku m.in. dzięki działaniom Josepha Ratzingera, czyli ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Otwarcie mówił o niej też były ksiądz Thomas P. Doyle, który przecierał szlaki, jeśli chodzi o odkrywanie skali nadużyć w amerykańskim Kościele. Dokument ten dotyczył przestępstwa namawiania do czynności seksualnych podczas lub w kontekście spowiedzi, czyli solicytacji. Miał on zastosowanie także w sytuacji innych przestępstw nazywanych crimen pessivum, np. zoofilii oraz pedofilii wobec dzieci obojga płci. Samo usiłowanie popełnienia tych grzechów było zrównane z ich popełnieniem[3]. Jednocześnie instrukcja ta dopowiadała: „Przysięga zachowania tajemnicy musi być w tych przypadkach składana także przez obwiniających lub powodów, a także przez świadków. Osoby te jednak nie są objęte karą, chyba że zostały wprost ostrzeżone o niej w trakcie wnoszenia oskarżenia, składania zeznań lub przepytywania. Obwiniony musi zostać z najwyższą powagą upomniany, że on także musi zachować tajemnicę wobec wszystkich za wyjątkiem swego adwokata, pod karą zawieszenia a divinis, zachodzącego ipso facto w przypadku wykroczenia”[4].

Z jednej strony Stolica Apostolska nakładała na biskupów obowiązek rozpoczynania dochodzenia w przypadku podejrzenia popełnienia przestępstwa natury seksualnej. Z drugiej zaś strony zobowiązywano osoby zainteresowane do zachowania ścisłej tajemnicy. Po stu latach może szokować lub nawet bulwersować konieczność zachowania tajemnicy, jednak w tamtym kontekście obowiązywała taka procedura. Dzisiaj delegaci biskupów do spraw ochrony dzieci i młodzieży, jeśli działają wzorcowo, informują ofiary o tym, że mają prawo mówić o swojej krzywdzie wszędzie, że nie są objęte żadną kościelną tajemnicą. Instrukcja ta została wysłana do biskupów całego świata i przypomniana przez Papieża Jana XXIII. Od tego momentu aż do końca XX wieku prawo pozostawało niezmienione. W tym miejscu warto wspomnieć, że kleryk, ksiądz, biskup i kardynał Karol Wojtyła właśnie w takim kontekście prawnym odbierał wykształcenie w zakresie prawa kanoniczego i z całą pewnością takie prawo stosował jako pasterz archidiecezji krakowskiej.

Po II Soborze Watykańskim, a jeszcze przed promulgowaniem nowego Kodeksu prawa kanonicznego, zastanawiano się, czy w Kościele w ogóle są potrzebne jakieś kary. Dość naiwnie wierzono, że Kościół obędzie się bez żadnych norm dyscyplinujących. Emerytowany Papież Benedykt XVI tak wspominał ten czas: „Rzym i rzymscy specjaliści prawa kanonicznego z początku mieli trudność z tymi sprawami, w ich opinii bowiem tymczasowa suspensa urzędu kapłańskiego musiała wystarczyć w doprowadzeniu do oczyszczenia i wyjaśnienia. (…) Odnowa i pogłębienie umyślnie luźno skonstruowanego prawa karnego nowego Kodeksu zaczynała dopiero powoli nabierać kształtu”[5].

Pierwszym poważnym, konkretnym dokumentem przełomu wieków był list apostolski Sacramentorum sanctitatis tutela z 2001 roku, który pojawił się jako odpowiedź na ujawnienie fali skandali seksualnych w Kościele w Stanach Zjednoczonych[6]. Według Jana Pawła II „Obrona świętości Sakramentów, zwłaszcza Najświętszej Eucharystii i Pokuty, a także dbałość o odpowiednie zachowanie szóstego przykazania Dekalogu przez wiernych, powołanych do szczególnej Służby Bogu, przede wszystkim zaś troska o zbawienie dusz, które zawsze winno być w Kościele najwyższym prawem (Kodeks prawa kanonicznego, kan. 1752), wymagają, aby tenże Kościół w swej pasterskiej gorliwości sam podjął inicjatywę i starał się zaradzić zagrożeniom wykroczeń w tych dziedzinach”[7].

Najistotniejsze jednak stwierdzenie tego dokumentu sprowadza się do zrównania obrony sakramentów z ochroną osób, które doświadczyły w Kościele wykorzystania seksualnego. Rok później Papież mówił do amerykańskich kardynałów i biskupów: „Ludzie muszą wiedzieć, że w stanie kapłańskim i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby nieletnich. Ludzie muszą wiedzieć, że biskupi i kapłani jednoznacznie opowiadają się po stronie pełni prawdy katolickiej, odnoszącej się do zagadnień moralności seksualnej; prawdy, która jest podstawą odnowy życia kapłanów i biskupów, a także małżeństwa i życia rodzinnego”[8].

Pontyfikat Benedykta XVI był kontynuacją rozpoczętych zmian prawnych. W 2010 roku zmieniono normy de gravioribus delictis zastrzeżone do sądzenia przez Kongregację Nauki Wiary, a w tym przestępstwo przeciw szóstemu przykazaniu Dekalogu, popełnione przez duchownego z nieletnim poniżej osiemnastego roku życia; w tym numerze zrównana jest z nieletnim osoba, która trwale jest niezdolna posługiwać się rozumem”[9]. Warto zauważyć, że prawodawca dostrzegł nie tylko wykorzystanie seksualne osoby poniżej osiemnastego roku życia, lecz także osoby niezdolnej do posługiwania się rozumem (np. osoby z niepełnosprawnością umysłową). Pontyfikat Benedykta XVI w kwestii walki z nadużyciami to między innymi ukaranie ponad czterystu księży oraz pociągnięcie do odpowiedzialności biskupów za zaniedbania w tej materii. Papież Ratzinger poszedł o krok dalej niż Jan Paweł II, zauważył tych, którzy nadużycia kryli. Jako następca Piotra spotkał się z ofiarami[10]. Nie posiadamy udokumentowanych świadectw, że Jan Paweł II spotykał się z ofiarami jako osobami skrzywdzonymi. Jeśli się spotykał, to przypadkowo wychodziła w rozmowie kwestia nadużyć.

Franciszek wprowadził natomiast odpowiedzialność służbową biskupów, eparchów katolickich Kościołów wschodnich i innych duchownych sprawujących władzę w Kościele lokalnym za niepodejmowanie działań w razie stwierdzenia nadużyć wobec nieletnich. W motu proprio Come una madre amorevole Papież zdecydował, że biskup może zostać usunięty z urzędu, gdy wykaże się poważnym brakiem sumienności w przypadku reakcji na zgłoszenie nadużycia seksualnego wobec osoby nieletniej[11].

Ważnym dokumentem ogłoszonym podczas obecnego pontyfikatu jest motu proprio Vos estis lux mundi, który był owocem ogólnoświatowego spotkania w Watykanie na temat nadużyć seksualnych w Kościele katolickim. Obok osób nieletnich (każda osoba poniżej osiemnastego roku życia lub zgodnie z prawem z nią zrównana) wymieniono w tym dokumencie wprost nową grupę pokrzywdzonych, czyli osoby bezradne (każda osoba chora, z ułomnościami fizycznymi lub umysłowymi albo pozbawiona wolności osobistej, która faktycznie, nawet sporadycznie, ogranicza jej zdolność rozumienia lub chcenia czy też w inny sposób przeciwstawienia się agresji). Papież Franciszek wprowadził również dodatkową kategorię pokrzywdzonych, tzw. „bezbronni dorośli”. Są to osoby w jakiś sposób zależne od osób dokonujących nadużycia seksualnego. Przykładem może być kleryk wobec przełożonego, prezbiter wobec biskupa, penitent wobec kierownika duchowego lub spowiednika[12].

Od drugiej dekady XX do początku drugiej dekady XXI wieku dokonał się w Kościele rozwój na płaszczyźnie prawnej. W Kościele za prawem stoi jednak troska o zbawienie ludzi, a prowadzenie do niego wymaga zdrowej nauki, zdrowej doktryny i zdrowej teologii. Za poszczególnymi zapisami prawnymi i decyzjami powinna stać prawowierna teologia katolicka. Właśnie te zmiany prawne i – co może ważniejsze – mentalnościowe stanowią tło dla życia i papiestwa Jana Pawła II. Papież nie był człowiekiem żyjącym w jakiejś kościelnej bańce, ale rozumiał, myślał i obserwował rzeczywistość przez ówczesny kościelno-prawny pryzmat. Przyjrzyjmy się zatem na konkretnym przykładzie temu sposobowi myślenia.

Pontyfikat klerykalny?

Dokumenty Jana Pawła II dotyczące oficjalnego stanowiska Kościoła wobec nadużyć seksualnych są powszechnie znane. Przypomniała je w swoim filmie Szklany dom Paulina Guzik. Przywołany powyżej dokument Sacramentorum sanctitatis tutela to bodaj najbardziej znany z nich. Postawy Jana Pawła II wobec nadużyć w oficjalnych dokumentach nikt nie kwestionuje, padają w nich mocne słowa. Papież bierze w obronę skrzywdzonych i piętnuje sprawców.

Sytuacja komplikuje się, gdy pyta się o konkretne sytuacje, czasami z początku pontyfikatu, jak na przykład casus kard. Hansa Hermanna Groëra – konserwatywnego benedyktyna, nieznanego szerzej duchowieństwu Austrii, którego Jan Paweł II mianował w 1986 roku metropolitą Wiednia. Ograniczmy się jedynie do tego przykładu. Marcin Gutowski precyzyjnie zrekonstruował sam proces wybuchu skandalu z udziałem hierarchy. Do redakcji pisma „Profil” trafił list pasterski kardynała, w którym metropolita piętnuje rozpustny styl życia Austriaków. Od anonimowego nadawcy do listu dołączona była kartka z fragmentem listu Apostoła Pawła do Koryntian: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą” (6, 9). Josef Votzi, były redaktor naczelny gazety, umieścił informację o liście kardynała w widocznym miejscu w gazecie. Po tym fakcie do redakcji zgłosiły się ofiary, które opowiadały o gorszącym i niedopuszczalnym zachowaniu wiedeńskiego arcybiskupa. Początkowo episkopat murem stanął za Groërem, jednak z czasem czterej biskupi – w tym obecny metropolita Wiednia Christoph Schönborn – doszli do moralnej pewności, że oskarżenia są prawdziwe. Ogłoszono to w czasie konferencji prasowej 5 stycznia 1998 roku. Co istotne, Schönborn sam miał doświadczyć w dzieciństwie molestowania ze strony księdza[13]. Zaskakujące są zatem słowa kard. Joachima Meisnera podczas pogrzebu kard. Groëra: „spędził ostatnie dziesięć lat życia w cieniu ciemnych chmur, w którym wielu cierpiało razem z nim. Podobnie jak Szymon z Cyreny, kardynał Groër był wezwany, by naśladować Pana w Jego drodze krzyżowej”. Metropolita Kolonii dodał: „został głęboko zraniony, napiętnowany wydarzeniami, które uderzyły w niego w ostatnim okresie życia, gdy był biskupem Wiednia. Od tego czasu żył jako osoba naznaczona, zraniona, stygmatyzowana”. Mówił też, że serce zmarłego kardynała „zostało przebite mieczem boleści podobnym do miecza, który przebił serce Maryi”[14].

Cała sytuacja wokół byłego metropolity Wiednia stawia pytanie nie tylko o stosunek poszczególnych kardynałów i biskupów wobec skompromitowanego hierarchy, ale przede wszystkim o stosunek do niego samego Jana Pawła II. Dodajmy, episkopat, który początkowo stanął po stronie hierarchy, ostatecznie uznał jego winę. Jak się wydaje, wbrew nawet Watykanowi. Wszystko wskazuje na to, że Papież nie wierzył w oskarżenia wobec kardynała, uważał informacje podane w gazecie za prymitywny sposób walki z Kościołem. Nie bez znaczenia jest także fakt, że Karol Wojtyła jako metropolita krakowski miał okazję zetknąć się z prawdziwymi i fałszywymi oskarżeniami wobec swoich księży. Uważał je za antyklerykalną akcję przeciwko Kościołowi.

Niezwykle ciekawe uwagi, rzucające nieco światła na sposób myślenia Papieża, można odnaleźć w tekście Rafała Majdy o klerykalizmie Karola Wojtyły. Zazwyczaj słowo klerykalizm jest odbierane negatywnie, jako takie spojrzenie na Kościół, które ogranicza go jedynie do osób duchownych lub z duchowieństwa tworzy grupę ludzi z zasady nieomylnych czy też moralnie lepszych od innych. Rafał Majda inaczej charakteryzuje klerykalizm przyszłego Papieża: „klerykalizm Karola Wojtyły, jak wszystko u niego, wydawał się na wskroś autentyczny. Jego klerykalny język, maniery, sposób wyrażania emocji – to wszystko, choć takie niemal samo jak u innych hierarchów tamtego (ale i obecnego) czasu, było z gruntu prawdziwe, wypływało z jego głęboko przyjętej eklezjologii oraz z doświadczenia osobistego. (…) Osoba wyświęcona była dla Wojtyły kimś wyjątkowym ze względu na ten właśnie wybór. Przymioty osobiste nie miały w tak pojętym kapłaństwie najistotniejszego znaczenia. Nie zakładał też chyba, że święcenia można przyjąć bez przekonania o tym szczególnym wyborze, na skutek racjonalnego rozeznania duchowego, a czasem nawet nieuczciwie, z pobudek znacznie mniej mistycznych. W rezultacie takiego postrzegania kapłaństwa każdy przejaw niechęci do duchownego, obarczanie go odpowiedzialnością za czyny niemoralne, a nawet tylko nieadekwatne do pełnionej roli, każda informacja o naruszeniach kościelnej dyscypliny i etycznego porządku w pierwszej kolejności mogły wywoływać w nim dystans do sformułowanego zarzutu i osoby, która ten zarzut formułowała”[15].

Paradoksalnie klerykalizm, który, jak się wydaje, determinował działania papieskie lub czasami ich brak, może działać na korzyść wizerunku Jana Pawła II. Mówiąc wprost, Papieżowi mogło nie mieścić się w głowie, że ludzie powołani do kapłaństwa byliby zdolni do robienia złych rzeczy i z niezbyt czystych pobudek wstępowaliby do seminarium. Być może jest to podejście naiwne, ale wydaje się, że w przypadku Papieża właśnie takie było. I nie jest to próba poszukiwania na siłę wytłumaczenia dla pewnych decyzji Jana Pawła II. By jednak zmierzyć się z pytaniami o brak reakcji Papieża na doniesienia w sprawie pedofilii klerykalnej i wykorzystywania seksualnego, konieczne jest chociaż naszkicowanie wielowymiarowości osobowości Papieża Polaka. Nie bez znaczenia jest także to, że Karol Wojtyła stracił wszystkich bliskich, czyli brata, matkę i ojca, u progu dorosłego życia. Jako dwudziestojednolatek został całkiem sam w domu przy ulicy Tynieckiej w Krakowie. Stąd też wzięło się jego poszukiwanie przestrzeni do realizacji siebie w dziedzinie teatru, poezji i wrażliwości. To Kościół, a szczególnie środowisko duchownych, stał się jego drugim domem, a może lepiej powiedzieć – jedynym domem. Być może nieufność Papieża wobec oskarżeń pod adresem duchownych wynikała właśnie z nieuświadomionego mechanizmu obronnego. Można go streścić w sformułowaniu, że o swojej rodzinie nie mówi się źle. Pytanie jednak, czy doniesienia o tym, że w domu źle się dzieje, płynęły tylko z podwórka. Czy może bałagan zauważali także domownicy? Czy nie było też takich, którzy mówili – jak kilka miesięcy temu Paweł Milcarek: Dość przemocy w naszym domu. Każdej [16]?

Czy pontyfikat Jana Pawła II był zatem klerykalny? Czy bliskie relacje Papieża z Wandą Półtawską, Jerzym Ciesielskim (dzisiaj kandydatem na ołtarze), Karolem Tarnowskim i Anną Karoń-Ostrowską to jedynie jakaś zasłona dymna, za którą znajduje się klerykalny i zamknięty świat? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle skomplikowana. Jak zaznaczają sami rozmówcy Marcina Gutowskiego, Jan Paweł II dopuszczał do siebie osoby świeckie jedynie w pewnych sprawach. Były kwestie, do których świeccy nie mieli dostępu. Nie chodzi tu jednak o to, aby postulować tworzenie w Kościele struktur demokratycznych lub wyeliminowanie hierarchii i dopuszczenie świeckich do wszystkich decyzji. Po prostu rzeczywiście są pewne kwestie, które w życiu kapłańskim będą rozumieli jedynie księża. Dopowiedzmy otwarcie, będą też pewne sprawy w życiu małżeńskim, które trzeba przeżyć „na własnej skórze”, nie można tego wyczytać z książek lub znać jedynie z rozmów. Jednakże tajemnicą serca Papieża pozostanie to, dlaczego na pewne sprawy nie reagował lub reagował w sposób niewłaściwy, dlaczego pomimo docierających doń sygnałów i ostrzeżeń Jan Paweł II mianował pewne osoby na ważne stanowiska.

Jan Paweł II a ultramontanizm

Minęły już czasy, gdy następców Piotra noszono w specjalnej lektyce nazywanej sedia gestatoria. Na marginesie wypada wspomnieć o pewnej ceremonii, która towarzyszyła dawnej papieskiej Mszy koronacyjnej. Pochód z Papieżem niesionym przez dwunastu mężczyzn w lektyce zatrzymywał się trzykrotnie, a mistrz ceremonii zapalał pęk konopi lub innych roślin. Obrzędowi temu towarzyszył łaciński śpiew: Pater Sancte, sic transit gloria mundi!, czyli „Ojcze Święty, tak przemija chwała tego świata!”. Ceremonia ta miała przypominać nowemu Papieżowi o kruchości ludzkiego życia, a także o tym, że on sam wpisuje się w długi poczet następców Piotra. Chociaż ostatnim Papieżem noszonym w lektyce był Jan Paweł I, to jednak współczesny ultramontanizm – albo turbopapiestwo – nadal nosi Papieża jakby w mentalnej lektyce. Jan Paweł II zrezygnował z lektyki, ale przyzwyczaił chrześcijan do częstych wypowiedzi oraz podróży papieskich. Głos Papieża Wojtyły był słyszalny znacznie częściej niż głos jego poprzedników na urzędzie biskupa Rzymu. To wcale nie Franciszek jest pierwszym Papieżem, który przemawia niemal nieustannie.

Warto w tym kontekście przywołać słowa Johna Henry’ego Newmana – angielskiego konwertyty na katolicyzm, intelektualisty i – przede wszystkim – człowieka Kościoła. To ważne dopowiedzenie. Dla zobrazowania postawy zdystansowanej wobec ultramontanizmu bywa przytaczany, jako bon mot, fragment zaczerpnięty z jego Listu do Księcia Norforlk: „Gdybym miał sprowadzić religię do toastów po obiedzie (choć z pewnością nie o to chodzi), wypiłbym, rzecz jasna, za papieża, ale, jeśli można, jednak najpierw za sumienie, a za papieża później”[17]. John Henry Newman bronił w tym tekście ogłoszonego w 1870 roku dogmatu o nieomylności papieskiej. Przed soborem przeprowadzono pomiędzy biskupami ankietę i jedynie ośmiu z czterdziestu siedmiu uważało, że nieomylność papieska powinna zostać ujęta w ramy definicji dogmatycznej[18]. Ojcowie soborowi byli jednak zgodni, że należy wobec ówczesnego świata potwierdzić nauczanie doktrynalne i moralne Kościoła głoszone przez biskupów w łączności z biskupem Rzymu.

Dla innych konwertytów z anglikanizmu, na przykład kard, Henry’ego Manninga, wszelkie zastrzeżenia wobec nieomylności papieskiej i jakiejkolwiek decyzji Papieża stanowiły od razu zamach na jednoznaczność katolickiej doktryny w prawie papiestwa. W Liście do Księcia Norfolk John Henry Newman argumentował na rzecz dogmatu o nieomylności papieskiej, wykazując, że nie dotyczy ona przecież każdej papieskiej decyzji. „Czy święty Piotr był nieomylny wówczas w Antiochii, kiedy święty Paweł stawił mu czoło? Czy święty Wiktor był nieomylny, kiedy oddzielił Azjatyckie Kościoły od swojej wspólnoty? Czy może Liberiusz, kiedy w podobny sposób ekskomunikował Atanasiusza? A idąc dalej, czy Grzegorz XIII był nieomylny, kiedy rozkazał wykonanie medalu dla uczczenia masakry w noc świętego Bartłomieja? (…) Czy Urban VIII, kiedy prześladował Galileusza?”[19] – pytał Newman. Według świętego konwertyty katolicka nauka o nieomylności Papieża nie zakłada po jego stronie braku błędu lub niewłaściwego rozeznania. Katolik może i niejednokrotnie powinien krytycznie spoglądać na decyzje papieskie. Krytycznie, czyli konfrontować je z Objawieniem i całym kontekstem eklezjalnym, a nie je od razu odrzucać lub bez zastanowienia przyjmować. Newman – uważający przecież w młodości Papieża za „antychrysta”[20] – przyjmując katolicyzm, wcale nie przyjął kultu osoby Papieża, a raczej osadził go w szerszym teologicznym i eklezjalnym kontekście.

Co ciekawe, porównując sobie współczesnych, czyli Wojtyłę i Ratzingera, można zauważyć różnicę akcentów pomiędzy nimi, gdy chodzi o podejście do papiestwa. W Tryptyku Rzymskim, medytując freski Michała Anioła w Sykstynie, Jan Paweł II pisał o wyborze Papieża:

 

Nie zapominajcie: Omnia nuda et aperta sunt ante oculos eius.
Ty, który wszystko przenikasz – wskaż!
On wskaże...[21]

 

Karol Wojtyła chciał widzieć w wyborze na urząd Piotrowy coś na kształt interwencji Boga w dzieje Kościoła. Natomiast Joseph Ratzinger – następca Jana Pawła II – w wywiadzie dla niemieckiej telewizji w 1997 roku odzierał wybór Papieża z niewłaściwego mistycyzmu: „Powiedziałbym, że Duch Święty nie przejmuje całkowicie kontroli w tej sprawie, ale raczej jak dobry wychowawca niejako pozostawia nam dużo przestrzeni, wiele swobody, nie opuszczając nas zupełnie. Tak więc rola Ducha Świętego powinna być rozumiana w znacznie bardziej elastycznym sensie, nie tak, że narzuca on kandydata, na którego należy głosować. Prawdopodobnie jedyną pewnością, jaką daje, jest to, że nasza praca nie może zakończyć się całkowitym fiaskiem”[22].

Jeśli właściwie spogląda się na papiestwo, to możliwa, a nawet konieczna jest zdrowa krytyka pewnych form sprawowania tego urzędu i pewnych decyzji następcy Piotra. Wróćmy znów na chwilę do Benedykta XVI. Tak pisał Joseph Ratzinger o niewłaściwym podejściu do Papieża: „Czy w procesie odchodzenia od świata, szczególnie widocznym od Piusa IX, Kościół rzeczywiście nie próbował sobie budować swego własnego małego świata, pozbawiając się tym samym w znacznej mierze możliwości bycia solą ziemi i światłem świata?”[23], a także: „nie ma wątpliwości, co w tym kontekście trzeba by powiedzieć o jakże życzliwych usiłowaniach tych, którzy próbują ocalić Kościół przez ratowanie ilości tego, co istnieje, którzy w każdym usuniętym nabożeństwie, w każdym zakwestionowanym zdaniu papieża węszą zniszczenie Kościoła, a przy tym nie pytają już, czy te tak bronione pozycje mogłyby sprostać wymogom prawdy i prawdomówności”[24]. Obecnie emerytowany Papież nakreślił tymi słowami nic innego, jak właśnie ultramontanizm, który nie dostrzega ludzkiego czynnika w papieskich decyzjach, możliwości błędnego rozeznania, a nawet sumienia niepokonalnie błędnego w niektórych kwestiach. Dotyczy to również świętych Papieży.

Ultramontanizm może mieć się świetnie także pośród najbliższych współpracowników Papieża. Nie zawsze będzie on przybierał kształt otwartej dyskusji z adwersarzem. Czasami, a widać to w reportażu Marcina Gutowskiego, ultramontanie będą przyspieszać kroku na widok mikrofonu, wygrażać palcem albo chować się za drzwiami. A przecież teolodzy – bo nimi w ostateczności są osoby zajmujące się na przykład procesem beatyfikacyjnym Papieża – nie mogą uciekać od pytań, które będą nieco trudniejsze niż te o rolę sportu w życiu Jana Pawła II lub jego zamiłowanie do teatru, ekumenizm czy dialog międzyreligijny. Jak bardzo teologia bywa zajęta sama sobą, niech świadczy fakt, że w Polsce nikt się nią nie interesuje, nawet niewielu duszpasterzy sięga po ambitniejszą literaturę teologiczną. Teolodzy rzadko są zapraszani do debat publicznych. Przy wszystkich zastrzeżeniach do teologii uprawianej za naszą zachodnią granicą to jednak teologowie są tam w miarę liczącą się grupą opiniotwóczą. Kilka lat temu poczta niemiecka wydała nawet serię znaczków pocztowych z wizerunkami wybitnych teologów. W Polsce nie do pomyślenia… Dlaczego? Być może dlatego, że teologia zajmując się sprawami ważnymi, w sytuacji, gdy Kościół i świat żyje czymś innym, zdaje się nie dostrzegać bieżących problemów. Nadużycia seksualne są problemem dla teologii, ponieważ dotykają między innymi kwestii władzy w Kościele i niewłaściwego kierownictwa duchowego. Nie bał się tych pytań o wykorzystywanie Joseph Ratzinger. Niektórzy twierdzą, że jego odpowiedzi nie są satysfakcjonujące, uwarunkowane w czasach, które go uformowały. Być może, ale jednak powstały i stały się teologicznym głosem w debacie, czymś przeciwnym przemilczaniu.

Zabić ojca?

Powróćmy do pytania, które postawiliśmy na początku: czy reportaż Bielmo może mieć jakieś przesłanie lub wymiar teologiczny? Z pewnością dokument ten nie jest atakiem na Kościół lub Jana Pawła II. Dziennikarz ma prawo stawiać pytania, nawet te niewygodne. Taka jest jego praca. Reporterzy zadają trudne pytania nawet wtedy, gdy nie mają ukrytych intencji. Reportaż Bielmo różni się jednak od dotychczasowych szokujących opinię publiczną dokumentów. Te dotyczące dominikanina Pawła M.[25], jezuity Macieja Sz.[26] lub Jeana Vaniera[27] opisują sprawców. Gutowski idzie wyżej w hierarchii, najwyżej nawet, bo pyta o Jana Pawła II, o jego wiedzę i decyzje lub ich brak.

Jak w tym wszystkim ma odnaleźć się wierzący katolik? Warto w tym kontekście powrócić do kazania z Mszy beatyfikacyjnej Piusa IX. Jan Paweł II mówił tak: „Świętość urzeczywistnia się w historii, a zatem każdy święty podlega ograniczeniom i uwarunkowaniom typowym dla naszego człowieczeństwa. Beatyfikując któregoś ze swoich synów, Kościół nie wyraża przez to uznania dla dokonanych przezeń wyborów historycznych, ale wskazuje go jako godnego naśladowania i czci ze względu na jego cnoty, ku chwale łaski Bożej, która w nich jaśnieje”[28]. Łaska Boża buduje na naturze, czyli działa pomimo ludzkich ograniczeń, ale ich nie niweluje, nie sprawia, że znika kontekst historyczny lub brak wrażliwości. Nie wiadomo, czy autor reportażu Bielmo czytał przywołany powyżej fragment, ale w mojej opinii stara się on ukazać historyczne wybory polskiego Papieża bez wylewania dziecka z kąpielą, bez antyklerykalnej nuty, bez złośliwości. Czy reportaż o Janie Pawle II jest dziełem teologicznym? Tak. Gutowski, chociaż nie jest teologiem, stawia teologiczne pytania z mikrofonem w ręku. Każde pytanie o wiedzę lub niewiedzę Jana Pawła II to powtórka z podstawowego katolickiego spojrzenia na świętość. Święty nie jest doskonały, podlega uwarunkowaniom swoich czasów. To, nad czym należałoby boleć, to fakt, że katechizmowe prawdy muszą przypominać dziennikarze.

Można usłyszeć ze strony bardziej świadomych teologów, duszpasterzy lub osób związanych z Kościołem, że w kwestii świętości Papieża doniesienia, jakie otrzymujemy, nic nie zmieniają. Ryzykowna teza. Świętość posiada zawsze rys osobisty. Nie chodzi tu jednak o postulat „wygaszania” kultu Jana Pawła II, o którego pojawieniu się w Stanach Zjednoczonych informował portal „National Catholic Reporter”[29]. Chodzi raczej o ocalenie wizerunku świętego niż o „zabicie ojca”. Zabić można, nie tylko przekreślając cały dorobek Papieża, jego dokonania i wielkość. Można także zabić świętego, omijając pytania o odpowiedzialność, o wiedzę i stosunek do drażliwych kwestii, a taką z pewnością jest wykorzystanie seksualne nieletnich i bezbronnych dorosłych. Stawianie pewnych pytań – niewątpliwie trudnych – sprawi, że Jan Paweł II przestanie być pomnikiem, mitem, figurą, osobą niemal idealną. Stanie się człowiekiem, jednym z nas, pielgrzymem w doczesności, kimś popełniającym błędy. Pytanie, które się tu pojawia, jest takie: czy boimy się tych pytań ze względu na Papieża Polaka, na zachwianie jego świętości, czy ze względu na nasze dobre samopoczucie?

Paweł Beyga

----- 
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

[1] M. Gutowski, Bielmo. Co wiedział Jan Paweł II?, Warszawa 2022, s. 10.

[2] Tekst łaciński: http://www.cbsnews.com/htdocs/pdf/crimenlatinfull.pdf (dostęp: 14.11.2022); tłumaczenie angielskie: https://www.vatican.va/resources/resources_crimen-sollicitationis-1962_en.html (dostęp: 14.11.2022); tłumaczenie polskie (jedyne dostępne): http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,676/k,2 (dostęp: 10.11.2022). W tekście korzystałem z tłumaczenia na język polski.

[3] „Termin crimen pessimum (najbrudniejsze przestępstwo) rozumiany jest tutaj jako dowolny zewnętrzny akt, niezwykle grzeszny, co dotyczy aktu dokonanego, a także próby jego dokonania przez duchownego, w jakikolwiek sposób, z osobą tej samej płci” (Crimen sollicitationis, 71). „Zrównany z crimen pessimum, jeśli chodzi o skutki karne, jest każdy obsceniczny zewnętrzny akt, niezwykle grzeszny (co dotyczy aktu dokonanego, a także próby jego dokonania) – dokonany przez duchownego w jakikolwiek sposób z małymi (pre-adolescent) dziećmi dowolnej płci lub zwierzętami (bestialitas)” (Crimen sollicitationis, s. 71).

[4Crimen sollicitationis, s. 13.

[5] Benedykt XVI, List o przyczynach kryzysu w Kościele, Kraków 2019, s. 25.

[6] Warto odnotować, że „w 1994 r. Stolica Apostolska udzieliła indultu biskupom Stanów Zjednoczonych: wiek dla zdefiniowania przestępstwa kanonicznego wykorzystania seksualnego osoby małoletniej został podniesiony do osiemnastu lat. Ponadto czas przedawnienia został wydłużony do dziesięciu lat, liczonych od ukończenia przez ofiarę osiemnastego roku życia. Wyraźnie polecono biskupom, by procesy kanoniczne były przeprowadzane w diecezjach. Apelacje zostały zastrzeżone dla Roty Rzymskiej, zaś rekursy administracyjne dla Kongregacji ds. Duchowieństwa. W tym okresie (1994–2001) nie uczyniono żadnego odniesienia do dawnych kompetencji Świętego Oficjum w tych przypadkach”. Cyt. za: https://cod.ignatianum.edu.pl/component/content/article/9-stolicy-apostolskiej/23-wprowadzenie-historyczne-do-motu-proprio-sacramentorum-sanctitatis-tutela.html?Itemid=109 (dostęp: 14.11.2022).

[7] Jan Paweł II, List apostolski Sacramentorum sanctitatis tutela (2001). https://cod.ignatianum.edu.pl/component/content/article/9-stolicy-apostolskiej/8-list-apostolski-sacramentorum-sanctitatis-tutela.html?Itemid=109 (dostęp: 14.11.2022).

[8] Jan Paweł II, Przemówienie do amerykańskich kardynałów i biskupów zgromadzonych w Watykanie na nadzwyczajnym spotkaniu(2002), https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/przemowienia/kardusa_23042002.html (dostęp: 14.11.2022).

[9Normy de gravioribus delictis po zmianach w 2010 r. (2010), https://cod.ignatianum.edu.pl/component/content/article/9-stolicy-apostolskiej/24-normy-de-gravioribus-delictis-po-zmianach-w-2010-r.html?Itemid=109 (dostęp: 14.11.2022).

[10] „We wszystkich moich spotkaniach, zwłaszcza w czasie moich licznych podróży apostolskich z ofiarami nadużyć seksualnych popełnianych przez kapłanów, patrzyłem w oczy konsekwencjom bardzo wielkiej winy i nauczyłem się rozumieć, że my sami jesteśmy wciągani w tę bardzo wielką winę, kiedy ją lekceważymy lub kiedy nie stawiamy jej czoła z konieczną stanowczością i odpowiedzialnością, jak to się nazbyt często działo i dzieje. Podobnie jak podczas tamtych spotkań, po raz kolejny mogę jedynie wyrazić wszystkim ofiarom wykorzystywania seksualnego mój głęboki wstyd, mój wielki ból i moją szczerą prośbę o przebaczenie. Spoczywała na mnie wielka odpowiedzialność w Kościele katolickim. Tym większy jest mój ból z powodu nadużyć i błędów, które miały miejsce w czasie sprawowania przeze mnie posługi w poszczególnych miejscach. Każdy przypadek wykorzystywania seksualnego jest straszny i nie do naprawienia”. Benedykt XVI, List papieża seniora Benedykta XVI w sprawie raportu dotyczącego nadużyć w archidiecezji Monachium i Fryzyngi (2022), https://www.vaticannews.va/pl/watykan/news/2022-02/list-benedykta-xvi-w-sprawie-raportu-dotyczacego-naduzyc.html (dostęp: 14.11.2022).

[11] Zob. Franciszek, List apostolski motu proprio „Come una madre amorevole” (2016),https://cod.ignatianum.edu.pl/component/content/article/9-stolicy-apostolskiej/61-franciszek-wprowadzenie-motu-proprio-%E2%80%9Ejak-kochaj%C4%85ca-matka%E2%80%9D.html?Itemid=109 (dostęp: 14.11.2022).

[12] Pojęcie to pojawia się w Liście do Ludu Bożego Papieża Franciszka z 2018 roku, https://cod.ignatianum.edu.pl/component/content/article/9-stolicy-apostolskiej/42-franciszek-list-do-ludu-bo%C5%BCego.html?Itemid=109 (dostęp: 14.11.2022). Ostatnia kategoria, czyli bezbronni dorośli (vu[lnerable adult), została wprowadzona również w dokumencie Kongregacji Nauki Wiary Vademecum on certain points of procedure in treating cases of sexual abuse of minors committed by clerics z 2020 roku.

[13] Zob. https://wiez.pl/2019/02/07/kard-schonborn-osobiscie-doswiadczylem-molestowania-seksualnego/ (dostęp: 14.11.2022).

[14] Tekst polski za: https://deon.pl/wiara/wiara-i-spoleczenstwo/ile-wiedzial-jan-pawel-ii-smutna-historia-kardynala-groera,519600 (dostęp: 13.11.2022).

[15] R. Majda, Na wskroś autentyczny klerykalizm Karola Wojtyły, https://wiez.pl/2022/10/28/na-wskros-autentyczny-klerykalizm-karola-wojtyly/ (dostęp: 14.11.2022).

[16] Zob. P. Milcarek, Dość przemocy w naszym domu. Każdej, „Christianitas”, nr 83–84, 2021, s. 136–144.

[17] J.H. Newman, List do Księcia Norfolk, [w:] tenże, O sumieniu, Bydgoszcz 2002, s. 58.

[18] Zob. K. Schatz, Prymat papieski od początków do współczesności, Kraków 2004, s. 227.

[19] J.H. Newman, List do Księcia Norfolk, dz. cyt., s. 52–53.

[20] Zob. H.U. von Balthasar, Antyrzymski resentyment, Poznań 2004, s. 283.

[21] Jan Paweł II, Tryptyk Rzymski, https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/inne/tryptyk_rzymski.html (dostęp: 14.11.2022).

[22] Cyt. za: G. Weigel, Boży wybór, Kraków 2006, s. 148–149. Tekst angielski w: J.L. Allen Jr., The Rise of Benedict XVI. The Inside Story of How the Pope Was Elected and Where He Will Take the Catholic Church, New York 2005, s. 6.

[23] J. Ratzinger, Opera omnia,t. VIII/2: Kościół – znak wśród narodów, Lublin 2013, s. 1109.

[24] Tamże.

[25] Zob. https://wiez.pl/2021/03/24/dominikanska-recydywa/ (dostęp: 14.11.2022).

[26] Zob. https://wiez.pl/2022/11/14/towarzystwo-maciejowe-odc-1/ (dostęp: 14.11.2022).

[27] Zob. https://www.christianitas.org/news/procedury/ (dostęp: 14.11.2022).

[28] https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/beatyfikacja_03092000 (dostęp: 14.11.2022).

[29] Zob. https://www.ncronline.org/news/editorial/editorial-us-bishops-please-suppress-cult-st-john-paul-ii (dostęp: 14.11.2022).


Paweł Beyga

(1990), doktor nauk teologicznych (teologia dogmatyczna). W 2018 roku obronił pracę doktorską na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu na temat tradycji anglikańskiej w Mszale dla ordynariatów personalnych byłych anglikanów. Interesuje się związkiem liturgii z treścią wiary. Publikował m.in. w „Teologii w Polsce”, „Wrocławskim Przeglądzie Teologicznym” oraz „Studia Europaea Gnesnensia”.