Tekst jest poprawioną wersją felietonu, który ukazał się pierwotnie na łamach Tygodnika Bydgoskiego.
Jakiś czas temu jedno z mediów podało wypowiedź posła PiS Janusza Szewczaka będącą propozycją podniesienia 500+ do 1000+. Poseł ten pomysł argumentował koniecznością rewaloryzacji kwoty 500 złotych dla rodzin na drugie i kolejne dziecko. To prawda, z każdym miesiącem 500 złotych z programu “Rodzina 500+” siłą inflacji realnie jest coraz mniej warte. Jednak ta propozycja została szybko zdementowana najpierw przez wiceministra Bartosza Marczuka, a potem przez minister Rafalską, która stwierdziła, że żadne tego typu prace nie są prowadzone. Trudno powiedzieć, czy mieliśmy do czynienia z indywidualnym wyskokiem posła partii rządzącej, czy było to swoiste badanie społeczne.
Poseł Szewczak w parlamencie zajmuje się w Sejmie wszakże finansami publicznymi, niedługo zatem może się okazać, że co prawda w rządzie żadne prace nie są prowadzone, ale w PiS jako partii rządzącej już owszem. Reforma programu kosztowałaby minimum kolejne 19 mld złotych, gdyby miała dotyczyć, jak do tej pory, drugiego i kolejnych dzieci w rodzinie i w dalszym ciągu pomijała jedynaków. Podobną kwotę trzeba by wyłożyć na projekt Platformy Obywatelskiej upowszechnienia programu „Rodzina+”. Takie było w końcu jego zadanie, by wprowadzał sprawiedliwy udział rodzin w dobru wspólnym i rencie rozwojowej Polski – proporcjonalnie do podejmowanych wysiłków.
Programy PiS i PO z zasady nie odpowiadają na pewne problemy, jakie mamy dziś w demografii. Pomysł posła Szewczaka, jeśli miałby oznaczać mechaniczne podniesienie kwoty świadczenia, nie wyjdzie naprzeciw małżeństwom dopiero wchodzącym w życie, a zatem niemającym jeszcze dzieci, często borykającym się z problemami finansowymi i bytowymi na zupełnie elementarnym poziomie. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ z perspektywy kryzysu demograficznego konieczne jest, by skłonić rodziny w Polsce do wcześniejszego rodzenia pierwszego dziecka niż ma to miejsce obecnie. Psychologicznie urodzenie pierwszego dziecka jest najtrudniejsze. Tymczasem 500+ wspiera tych, którzy chcą przejść od pierwszego dziecka do kolejnego.
Pomysł PO jest pod tym względem lepszy, ponieważ daje perspektywę udziału w rencie rozwojowej każdemu rodzicowi. Brakuje w tym projekcie jednak – jak i w projekcie PiS, choć ten ustawiony by był na wyższym poziomie – progresji, to znaczy wyraźnego docenienia rodzin z przynajmniej trojgiem dzieci. Właśnie rodzin 3+ bardzo potrzeba Polsce, ponieważ one mogą stanowić o realnej nadwyżce demograficznej. Taką propozycję zgłosiła niedawno Prawica Rzeczypospolitej:
„Fundamentem musi być wsparcie dla rodzin rozwojowych – rodzin z co najmniej trojgiem dzieci, dlatego postulujemy wprowadzenie koncepcji 1000+ na trzecie i każde następne dziecko (będzie to kosztować 3 mld zł rocznie – podczas, gdy 500+ na pierwsze dzieci co roku pochłania 10 mld zł z budżetu państwa). Wprowadzenie tej koncepcji powinno się przyczynić do dalszego wzrostu urodzeń trzecich i następnych dzieci w rodzinach. Dzięki temu zmniejszy się kryzys demograficzny”.
Jest jasne, że PiS potrzebuje nowego uderzenia wizerunkowego i przed wyborami wszelkie pomysły prorodzinne można traktować jako prawdopodobne. Jako realną troskę trzeba potraktować jednak wprowadzenie emerytur dla kobiet, które być może nie pracowały, ale za to wychowały przynajmniej czwórkę dzieci. Ten projekt z pewnością nie przekłada się na żadne mocne uderzenie piarowe, ale dla wielu starszych małżeństw będzie bardzo realnym wsparciem.
Co więcej, nowy impuls demograficzny jest potrzebny. Choć 500+ działa, to jego polityczna siła będzie maleć, ponieważ, jak się zdaje, osiągnął on swoje doraźne maksimum. Z powodu spadającej liczby kobiet w wieku reprodukcyjnym nie da się już zbytnio podkręcać wyniku odkładanych planów prokreacyjnych rodzin z jednym czy dwojgiem dzieci. Rząd stara się wspomagać imigracją zarobkową już nie tylko z Ukrainy, ale też z Indii czy Filipin. Jeszcze moment, a możemy się spodziewać protestów własnego elektoratu PiS, że tworzy w Polsce społeczeństwo multikulturalne. Abstrahując od tego, czy takie zagrożenie rzeczywiście istnieje, PiS potrzebuje nowego argumentu politycznego, którym mogłoby być kolejne narzędzie wspierające dzietność w naszym kraju. Niezależnie od intencji rządzących - dobro Polski czy dobro własnych notowań - jest ono konieczne.
Tomasz Rowiński
(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.