Felietony
2024.08.06 21:33

Czołowe zderzenie cywilizacji

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy. 

 

 

Mam przed sobą amerykański tom opowiadań science fiction poświęconych tematowi aborcji. David Brin, pisarz i fizyk, pisze we wstępie, że głęboki podział w tej kwestii swoją zaciekłością każe mu myśleć o wojnie domowej. Dlaczego akurat ta sprawa tak dzieli i jest taka gorąca? Spójrzmy najpierw na kilka opowiadań z tomu.

Lois June Wickstrom w Zakonie Dziewiczych Matek przedstawia zakonnice, które wszczepiają sobie kilkudniowe, usunięte przez inne kobiety embriony, żeby je donosić, a następnie wychować. Siostry wierzą, że jedno z tych dzieci okaże się nowym Mesjaszem. Mamy tu więc wielokrotnie powtarzające się porównanie aborcji do polowania na mającego się narodzić Zbawiciela. Znakomite wykonanie tego tematu znajdziemy w opowiadaniu Szosa na Zaleszczyki Rafała A. Ziemkiewicza z 1990 roku, w którym autor wyciąga logiczne, często zaskakujące wnioski z sytuacji. Trochę podobnie jest w debiutanckim opowiadaniu Wojtka Szydy Psychonautka z 1997 roku, gdzie skalpel do wykonywania aborcji przypomina Krzyż. Siostry oczywiście nie karcą dzieci, bo żadna nie chciałaby dać klapsa Mesjaszowi. Nie wiadomo, czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka. Autorka uważałaby za sprawiedliwe, gdyby przynajmniej co drugi Mesjasz był kobietą. Jedna z dziewczynek zaczyna dokonywać cudów, przemienia wodę w lemoniadę, a kiedy ktoś zauważa, że Chrystus zaczął czynić cuda dopiero jako dorosły, pada odpowiedź, że dziewczynki dojrzewają wcześniej.

Wayne Allen Salle daje wstrząsający opis wymuszonej przez rodziców aborcji. Półprzytomna dziewczynka mówi po operacji: „Jeżeli to był chłopiec, to Karl, a jeżeli dziewczynka, to Sherry”. Na końcu mamy piekło dla seryjnych morderców i pytanie, co się dzieje z duszyczkami tych dzieci?

Autorka nie daje odpowiedzi, tak jak to robi znakomita literacko i chyba też teologicznie Kara większa naszego Huberatha. A nawiasem mówiąc, papież Sukstus V w Konstytucji o aborcji z roku 1588 dlatego nazwał ją „ohydną zbrodnią”, że pozbawia ona duszyczki „wizji uszczęśliwiającej”, choć przebywają one w miejscu naturalnej szczęśliwości, nie wiedząc, co utraciły. Ojciec Święty Benedykt XVI stwierdził, o ile się nie mylę, że była to tylko hipoteza i bardzo „poprawił” status duszyczek nienarodzonych w duchu artystycznej wizji Huberatha.

W krótkim opowiadaniu Alana M. Schwartza doktor Schund odpowiada redaktorce na pytanie o korzyści ekonomiczne z przemysłu aborcyjnego. Gasnąca gospodarka amerykańska, mówi doktor, upadłaby do reszty, gdyby przemysł kosmetyczny nie miał dostaw placenty (łożyska) i „baby oil”. Ów baby oil okazuje się olejkiem nie tyle dla niemowląt, ile z niemowląt.

W opowiadaniu Siódmy syn T. Diane Slatton żona ubogiego farmera jest w zaawansowanej ciąży. Farmer, sam będąc siódmym synem, ma już ośmioro dzieci, sześciu synów i dwie dziewczynki. Najstarszy, osiemnastoletni syn wie, że nowe dziecko to koniec marzeń o college’u. Chłopakowi śni się, że morduje to dziecko, ojciec tymczasem przywozi z miasta nowy inkubator, który nie jest najpilniejszym zakupem. Rzecz kończy się przedwczesnym porodem, w obliczu zagrożenia ojciec i syn pracują ręka w rękę, inkubator się przydaje do czasu przyjazdu lekarza. Wcześniak będzie żył. W amerykańskim folklorze siódmy syn siódmego syna będzie Mesjaszem. Jest na ten temat również powieść Orsona Carda.

I wreszcie w opowiadaniu Alana Brydena Srebrne gwiazdy mamy kalekę, nieustannie cierpiącą młodą kobietę, która przeklina matkę, że ją wydała na świat. Ale jej piękne wiersze pomagają żyć wielu ludziom.

Tyle antologia, ale nie można też nie wspomnieć o opowiadaniu Przedludzie Philipa K. Dicka, w którym dopuszczalny wiek aborcji wynosi dwanaście lat. Do tego wieku rodzice niezadowoleni z gówniarza mają prawo wezwać „ciężarówkę aborcyjną”, czyli objazdową komorę gazową. Sytuację oglądamy oczami dzieciaków w strachu oczekujących na przyjście tej granicy wieku.

Jeśli komuś to się wyda absurdalne, to przypomnijmy popularnego „bioetyka” Singera, który głosi, że człowiek się staje w wieku kilku lat i większą zbrodnią jest zabicie kota, niż takiego „nierozumnego” dziecka. Żyjemy w takim świecie, że Dick musiał się kajać za swoje opowiadanie, a profesor Singer za swoje poglądy nie.

Pytanie, kiedy zaczyna się człowiek, było w cywilizacji europejskiej dyskutowane od zawsze. W cywilizacji japońskiej to w ogóle nie jest przedmiot dyskusji, gdyż tam tradycyjnie życie liczy się od poczęcia i człowiek, przychodząc na świat, ma już dziewięć miesięcy.

Dla Kościoła katolickiego, który budował podstawy i moralność naszej cywilizacji, liczyło się przede wszystkim pytanie, kiedy płód zostaje wyposażony w nieśmiertelną duszę. W dyskusję na ten temat wdawali się i św. Augustyn i św. Tomasz, w końcu jednak Kościół przyznał, że nie wie, kiedy to się dzieje. Że nie ma na ten temat wiarygodnych informacji. Że pozostaje to jedną z wielu tajemnic Boga. I przyjął w tej sprawie logiczną zasadę, jaką stosują przyzwoici lekarze i prawnicy. Primum non nocere. Przede wszystkim nie szkodzić. Nie należy wyrzucać przez okno żelazka, póki nie sprawdzimy, czy na dole ktoś nie stoi. Stanowisko Kościoła w tej sprawie nie jest więc wynikiem jakiegoś Objawienia, jest czysto ludzkim przejawem „ostrożności procesowej”. Jeżeli nie wiemy, gdzie się zaczyna człowiek, należy go, na wszelki wypadek, objąć ochroną od poczęcia.

Ochrona dotyczy także ciał i grobów osób zmarłych. W naszej cywilizacji mówimy o profanacji, o zbezczeszczeniu grobu. Najstarsze, wykopaliskowe kultury rozróżniamy i często nazywamy według sposobu grzebania zmarłych – widać, że zwłoki otaczano tam szacunkiem, co prawdopodobnie wiąże się z wiarą w nieśmiertelność duszy. Nie wszędzie tak było, u Indian północnoamerykańskich po bitwie kobiety i dzieci wkraczały na pobojowisko, żeby dobijać rannych i pobawić się trupami przeciwników – to im obciąć, a tamto wydłubać. Dziś i cywilizacja zachodnia traci szacunek dla ciała ludzkiego. Jakiś Niemiec wystawia jako rzeźby odarte ze skóry zakonserwowane trupy, inny dał w Internecie ogłoszenie, że ma ochotę spróbować ludzkie mięso i znalazł chętnego dawcę. Konsumenta skazano na symboliczną karę za pomoc w samobójstwie, a niejako przy okazji okazało się, że bezczeszczenie zwłok i ludożerstwo nie są w prawie niemieckim czynami karalnymi. W tej generalnej atmosferze stosunkowo najłagodniejszą procedurą jest grzebanie w zwłokach w celu znalezienia czegoś, co można by wykorzystać lub sprzedać. Jest zasadnicza różnica między ojcem, który oddaje nerkę córce, a świeżym nieboszczykiem, zwanym „dawcą”, choć nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia. W ten sposób można by wieprzka nazwać „dawcą” szynki. Nie jest to jednak profanacja zwłok, a tylko ich komercjalizacja czy urynkowienie.

Można słusznie wskazać, że standardy moralne w kwestii ochrony życia i szacunku do zwłok były w chrześcijańskiej Europie często łamane. Niechciane dzieci podrzucano na stopniach kościołów i klasztorów albo co bogatszych domów. Gorzej, jeśli je uśmiercano po urodzeniu lub w łonie matki. W czasach jagiellońskich w Krakowie prostytutki płaciły specjalny podatek (tzw. „kurwi grosz”) na utrzymanie ówczesnych samorządowych domów małego dziecka, jako że były głównymi podejrzanymi w sprawie podrzutków. Drugie rozwiązanie możemy znaleźć w popularnej ongiś kołysance: „Uśnijże mi uśnij, siwe oczka zmruż, bo ja cię wyniosę z kolebeczki na mróz”. Na polskich wsiach wynoszono też po kryjomu sparaliżowanych dziadków do stodoły na mróz, żeby rano rozpocząć ich głośne opłakiwanie. Wieś wiedziała, wieś nie aprobowała, ale wieś milczała. Wobec obcych obowiązywała omerta, nakaz milczenia. Ja miałem pięć lat i się nie liczyłem, nikt nie podejrzewał, że słucham i zapamiętuję.

Było w tym dużo hipokryzji. O tym jest Moralność pani Dulskiej. Ale hipokryzja to, jak wiadomo, hołd, jaki kłamstwo składa prawdzie (albo WYSTĘPEK – CNOCIE). Hipokryzja oznacza, że ludzie udają lepszych niż są, a to zakłada, że wszyscy wiedzą, co jest dobrem, a co złem. Istnieje zasadnicza różnica między niezdolnością do sprostania normom a ich odrzuceniem. Wiadomo, że to prawo tworzy przestępcę. Uznając, że czyn dotąd karalny jest dozwolony, likwidujemy całą kategorię przestępców. W ten sposób można depenalizować używanie narkotyków (jak to już proponuje profesor Osiatyński), kradzieże, rozboje, morderstwa. Poważnie zmniejszyłoby to liczbę przestępców, a same przestępstwa należałoby nazwać jakoś inaczej.

Parafrazując za Januszem A. Zajdlem teoremat genialnego matematyka Goedla, mówiący że w obrębie każdego systemu pojęć i reguł (a takim systemem jest cywilizacja), istnieją problemy nierozwiązywalne środkami tego systemu. Są w każdej cywilizacji kwestie niedyskutowalne, bo jak zaczniemy je dyskutować, podważymy całą cywilizację. Tak się składa, że w wywodzącej się z chrześcijaństwa cywilizacji zachodniej, jednym z takich filarów jest kwestia ochrony życia. W Europie oprócz dwóch cywilizacji importowanych – żydowskiej i arabskiej, funkcjonują dwie cywilizacje lokalne: jedna powstała na gruncie chrześcijaństwa i druga – zrodzona z filozofii oświecenia i rewolucji francuskiej, uznająca, że prawo jest wymysłem ludzkim i może być zmieniane w zależności od wygody ludzi.

Opowiadając się za legalizacją aborcji lub utrzymaniem jej zakazu, dokonujemy wyboru cywilizacji, bierzemy udział w zderzeniu cywilizacji walczących o panowanie na tym samym terytorium. I dlatego David Brin mógł powiedzieć, że to mu pachnie wojną domową, bo jak stwierdził Feliks Koneczny „nie można być cywilizowanym na dwa sposoby”.

Lech Jęczmyk

Felieton ukazał się na łamach "Christianitas" w roku 2008.

 

 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

 

 


Lech Jęczmyk

(1936-2023), tłumacz i eseista. Requiescat in pace!