Komentarze
2025.08.11 16:46

Czego należy oczekiwać od prezydenta Karola Nawrockiego

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy. 

 

Karol Nawrocki będzie prezydentem wielkich nadziei dla obozu patriotycznego w Polsce, ale także dla opinii katolickiej. Te dwie sprawy, umiłowanie ojczyzny i zasad dobrej polityki, które wywodzimy z tradycji tysiąca lat chrześcijaństwa w naszym kraju, są warunkiem, by najbliższe pięć lat nie było czasem straconym. Nawet jeśli z pewnym zaufaniem podchodzimy do deklaracji nowego prezydenta odnośnie jego przyszłych działań, warto dziś – u progu jego prezydentury – wyrazić wprost czego od niego oczekujemy. Szczególnie, że także kontekst nadchodzącej kadencji jest dziejowo szczególny. Warto temu poświęcić nieco miejsca zanim przejdziemy do konkretnych postulatów.

Krótka historia III RP

Sytuacja Karola Nawrockiego jest pod pewnymi względami podobna do tej w jakiej znalazł się Andrzej Duda w roku 2015. Wtedy zwycięstwo ustępującego prezydenta było znakiem schyłku epoki konsensusu pomiędzy postkomunistami, a liberalnymi stronnictwami dawnej opozycji antykomunistycznej i demokratycznej, które zdominowały polską politykę po 1989 roku. Kulminacją tej dominacji okazały się ośmioletnie rządy Platformy Obywatelskiej, najpierw pod przewodnictwem Donalda Tuska, a potem Ewy Kopacz. Doprowadziły one – właśnie w 2015 roku – do społecznego przesilenia i odrzucenia dotychczasowego modelu polityki, w którym katolicy, środowiska patriotyczne, ludzie z mniejszych ośrodków, a szerzej – Polacy przywiązani do swojej narodowej formy, będącej naszym własnym sposobem rozumienia świata, zasad czy suwerenności – byli coraz bardziej marginalizowani. Ta marginalizacja miała rozmaite oblicza: polityczne, społeczno-kulturalne, medialne, ale także, co wcale nie jest najmniej ważne, ekonomiczne.

O roku 1989, choć przyniósł on Polsce uwolnienie od dyktatury komunistycznej, trzeba dziś myśleć, jako o początku rewolucji liberalnej, która została przyniesiona do Polski przez uformowanych na Zachodzie, w duchu lewicowym, inteligentów. Tacy ludzie jak Adam Michnik, Bronisław Geremek, a obok nich Donald Tusk czy nieco młodszy ich uczeń Rafał Trzaskowski – a zaraz za nimi wielu innych mniej znaczących twórców opinii – powinni być dziś określeni mianem agentów rewolucji liberalnej. Hasła demokracji były i są dla nich oraz ich środowisk, przede wszystkim sposobem – obok realizacji interesu prywatnego – na wdrożenie radykalnego planu przebudowania Polski w duchu antykatolickim i antysuwerennościowym. Zgodnie z duchem europejskiego neokomunizmu, głoszonego przez takich ludzi jak choćby Altiero Spinnelli, Polska miała zostać ukształtowana na wzór wyobrażeń i marzeń oświeconych ideologów. Pisał o tym przed laty, w książce, którą warto tu wspomnieć, Zdzisław Krasnodębski. “Demokracja peryferii”, pozostaje do dziś zapisem myśli polskich rewolucjonistów roku 1989, które były czymś niewiele więcej jak kliszą idei, jaki znajdowali w książkach zachodnich liberalnych i lewicowych intelektualistów.

Utopia nie została oczywiście wcielona w życie w pełni. Patriotyczna i katolicka polityka miała swoich reprezentantów nie tylko w takich ugrupowaniach, jak ZChN czy AWS, ale przez lata także w centrowych, liberalnych a czasem nawet lewicowych i postkomunistycznych ugrupowaniach. Bez tego niemożliwe byłoby obalenie choćby aborcyjnych praw epoki komunistycznych, czy wielu innych złych praw z tamtego czasu. Bez tych ludzi mielibyśmy w państwie, od samego początku trzeciej republiki, znacznie więcej liberalnego bezładu. Wczesne lata III Rzeczypospolitej, to jednak też czas gry demokratycznych pozorów i konwenansów, w których przenikanie ludzi reprezentujących patriotyczny etos, także do stronnictw rewolucyjnych, było jeszcze możliwe. Świat znajdował się w geopolitycznej pauzie, a liberałowie uważali, że mają dużo czasu na przebudowę Polski.

Jednak po wyborach z jesieni 2023 roku zobaczyliśmy twarz liberalnej rewolucji w pełnej krasie. Globalny kryzys, napięcia między mocarstwami, kolejne wojny zastępcze czy zła kondycja Unii Europejskiej zmusiły polskie stronnictwa liberalne, a także europejskich neokomunistów do ściągnięcia lejców i porzucenia masek miłych demokratów. Z demokracji – szczególnie w Polsce – została tylko “demokracja walcząca”, czyli nic innego jak zapowiedź nowej europejskiej dyktatury wprowadzanej pod sztandarami praw człowieka, bezpieczeństwa publicznego czy światowej stabilizacji.

Zachować Rzeczpospolitą i zakończyć liberalny eksperyment

Z taką właśnie sytuacją będzie musiał się mierzyć, przynajmniej do wyborów w 2027 roku, prezydent Karol Nawrocki. Liberalna partia zagranicy, niczym oszalałe stronnictwa szlacheckie w czasach Pierwszej Rzeczypospolitej, widzące nadzieję dla siebie tylko w zależności Polski od ościennych mocarstw, będzie dążyła do oddania Polski pod brukselski zabór, do jeszcze głębszego uzależniania jej od niemieckiego interesu. Takie są dziś polskie perspektywy. 

Jakie zatem cele powinien mieć w tej sytuacji prezydent Karol Nawrocki?

Zadaniem prezydenta, jako głowy państwa będzie zrobić wszystko co tylko możliwe by powstała – o czym obszernie pisałem przed rokiem – “szeroka konfederacją w obronie ojczyzny”. Kolejna już porażka liberlanego stronnictwa zagranicy w wyborach prezydenckich, ale także zsumowane ilościowe wyniki obozu patriotycznego w roku 2023 pokazują, że Polska wciąż jest do odzyskania – dla niej samej i dla Polaków. Nie będzie to proste, ale czas zakończyć trwający całe pokolenie eksperyment liberalny. Czas zakończyć liberalną rewolucję.

Stronnictwo liberalne lubi przedstawiać swoją perspektywę na państwo, na politykę, na kulturę, czy moralność publiczną jako coś oczywistego. Oczywista ma być aborcja, oczywista ma być instytucjonalizacja postulatów politycznego ruchu homoseksualnego, oczywistością ma być oddanie polskiej suwerenności Unii Europejskiej. Polemiści tego punktu widzenia przedstawiani są przez polityków i twórców rewolucyjnej opinii, jako ludzie – w najlepszym razie – zagrażający ładowi publicznemu. Jest jednak odwrotnie. Weźmy sprawę ochrony życia. Stawanie po stronie nienarodzonych to nic innego jak obrona dziedzictwa cywilizacyjnego i prawnego polskiego państwa stojącego na fundamencie prawa naturalnego i Dekalogu. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę – czego nie powinniśmy robić – tylko dorobek III Rzeczpospolitej tak właśnie te spawy się mają. Prezydent Nawrocki musi uwolnić się w swoim działaniu i myśleniu od haseł, takich jak “teoria wahadła”, które mogą mu sączyć do ucha nie tylko liberałowie, ale także ludzie ze środowiska Prawa i Sprawiedliwości.  

“Jestem [...] przeciwko ideologicznej wojnie na ulicach polskich miast”. “To są sprawy tak delikatne i dotyczą rzeczy tak fundamentalnych, że najgorsze co mogłoby się w Polsce stać, to powtórzenie wychylonych wahadeł sprzed kilku lat. To rzecz równie niepokojąca, jak i to, że dzieją się zamachy na ludzkie życie” – mówił Karol Nawrocki w grudniu 2024 roku.

Jeśli ma powstać “konfederacja w obronie ojczyzny”, która zapewni państwu wzmocnienie wewnętrznej i zewnętrznej suwerenności prezydent musi wiedzieć jakie cele chce osiągnąć, musi mieć określoną, dalekosiężną wizję oraz zestaw zasad działania – także w obszarze moralności publicznej państwa. Bez śmiałej i ambitnej perspektywy nie da się osiągnąć dobrych efektów w stopniu przynajmniej zadowalającym. Jeśli prezydent będzie niezdecydowany w sprawach nienegocjowalnych – jak właśnie prawo do życia – szybko także jego elektorat stanie się niezdecydowany i Polska wróci w ręce liberalnych politechnologów od dekad sprytnie rozgrywających patriotyczny elektorat. Tymczasem otwiera się szansa by w ciągu dekady zmienić Polskę w sposób trwały i na sposób bardziej odpowiadający jej politycznej i duchowej tradycji. Tą tradycją jest poszukiwanie formy politycznej najbardziej ludzkiej dla każdego człowieka.   

Ważne sprawy 

Jest oczywiste, że władza prezydenta pozostaje skuteczna tylko w wąskim zakresie prerogatyw. Jednak weto prezydenckie – na dobre i na złe – pozostaje atomową opcją kontrolną w państwie, siłą niejednokrotnie równoważącą system. Jest namiastką charakterystycznego dla dawnej Polski systemu mieszanego, którego celem było przeciwstawianie się tyranii. Daje też mocną kartę negocjacyjną w relacjach z liberalnym rządem. Pierwszym zadaniem prezydenta Nawrockiego powinna być zatem maksymalna neutralizacja projektów politycznych utrwalających dominację europejskich hegemonów nad Polską. Tam, gdzie działanie za pomocą weta nie będzie możliwe potrzebna będzie zaangażowana postawa ośrodka prezydenckiego, zarówno krytyczna wobec polityki rządu, jak i proaktywna – skutkująca raportami, propozycjami rozwiązań, budująca obraz Polski która wyszła z liberalnego kryzysu. W tej perspektywie deklarację Karola Nawrockiego, że jest gotowy do współpracy z premierem “w sprawach dobrych dla Polski” należy odczytać pozytywnie – wymaga tego interes państwa i dobro wspólne. 

Prezydent Karol Nawrocki powinien zatem zdecydowanie opowiedzieć się po stronie praw ludzi i suwerenności. Prawo do życia już jest łamane z pomocą nielegalnych wytycznych byłej minister zdrowia Izabeli Leszczyny – i to na podstawie jednego lekarskiego świstka. Jak wiadomo rząd Donalda Tuska od dawna czeka w gotowości, by przeprowadzić ustawodawstwo przeciwko tzw. mowie nienawiści. To jeden z fundamentów “demokracji walczącej” – trzeba zastraszyć i zamknąć usta tym wszystkim, którzy chcieliby krytykować agendę i ludzi politycznego ruchu homoseksualnego oraz jego przybudówek. Zniszczenie wszystkich naturalnych wspólnot, a szczególnie wspólnot religijnych, rodziny czy małżeństwa jest jednym z zasadniczych celów realnego liberalizmu. Nie jest to spostrzeżenie nowe, Alexis de Tocqueville w swoich dziele “O demokracji w Ameryce”, korzystając także z doświadczeń rewolucji francuskiej zauważył już w latach 30. XIX wieku obserwując młode społeczeństwo amerykańskie, że to właśnie ten wspólnoty pozwalają ludziom stawiać opór demokratycznej tyranii. Z tego samego powodu rządy liberalne dążą, by do systemu edukacji wprowadzać elementy systemowej deprawacji młodzieży. 

Trzeba tu dodać, że ustawodawstwo przeciwko wolności słowa będzie także zapewne wymierzone w tych, którzy chcieliby krytykować liberalne rządy za destrukcyjną dla spójności narodowej kraju politykę imigracyjną. Trzeba mieć świadomość, że “mowa nienawiści” to klucz do rozmaitych form cenzury. Prezydent Nawrocki musi zdawać sobie z tego sprawę.  

Obszarów, w których Polska jest zagrożona przez rządy liberałów jest więcej. Można zacząć od metodycznego niszczenia systemu konstytucyjnego państwa i systemu sprawiedliwości, przy których wcześniejsze działania rządów Prawa i Sprawiedliwości muszą wydać się drobnostką. Tu prezydent Nawrocki i jego drużyna powinien wyjść z roli bycia po prostu anty-Tuskiem. Wymiar sprawiedliwości musi być odbudowany, a nie po prostu przejęty, kontynuacja plemiennej walki o sądy jest dziś niepokojącym proroctwem zniszczenia całej Ojczyzny, nie tylko jej suwerenności, ale może i niepodległości.

Batalia z Unią Europejską

Jest wiele spraw dotyczących relacji w Unii Europejskiej, dla których wybór Rafała Trzaskowskiego byłby – wedle słów  Grzegorza Schetyny – “domknięciem systemu”. Niewątpliwie potrzebna będzie aktywność prezydenta zarówno odnośnie paktu migracyjnego, w efekcie którego do Polski może trafiać – w ramach “mechanizmów solidarnościowych” – nawet 100 tys. niezainteresowanych integracją migrantów, jak i paktu klimatycznego, który w coraz bardziej oczywisty sposób okazuje się ideologicznie obudowaną opcją na rzecz interesów państwa niemieckiego. Te dwa znaczące punkty polityki europejskiej to jednak tylko pojedyncze elementy szerokiego problemu, jakim jest trwający nieustannie transfer suwerenności od państw narodowych do Brukseli. Ten skutkuje oddawaniem realnej władzy nad Polską w ręce obcych stolic. Nawet jeśli możliwości prezydenta w zakresie tych problemów nie są wielkie, niewątpliwie może on nadawać ton politycznym narracjom i przygotowywać partie obozu patriotycznego do – co podkreślę – skutecznych rządów.

Relacje z Prawem i Sprawiedliwością

To ważna kwestia. Doświadczenia z rządami partii Jarosława Kaczyńskiego są bowiem takie, że partia ta często wybiórczo i instrumentalne traktuje choćby problemy należące do zakresu moralnych obowiązków państwa. Ma również destrukcyjną tendencję do przedkładania nad dobro Polski własnych, hegemonicznych ambicji odnośnie naszej sceny politycznej. Ponieważ prezydent Nawrocki podkreślał w ostatnich miesiącach znaczenie dla swojej przyszłej prezydentury społecznej legitymizacji jaką otrzymał od wyborców należy oczekiwać, że będzie on także orędownikiem spraw “mniej kochanych” przez polityków, spraw, które nie przynoszą im szybkich korzyści, a są Polsce niezbędne. Tylko w ten sposób Karol Nawrocki może wyjść z roli “prezydenta Jarosława Kaczyńskiego”. Tylko w ten sposób może stać się liderem szerokiej konfederacji politycznej, która uratuje polska suwerenności polityczną i moralną.

Srebrne orły 

Wspomniałem wcześniej, że realizacja tych rozmaitych wysokich celów nie będzie prosta i to nie tylko ze względów politycznych, ale też z powodu pewnego mentalnego nastawienia, jakie wytworzyła w Polakach liberalna rewolucja. Uświadomiłem sobie to ostatnio, gdy wróciłem do lektury znakomitej powieści o początkach polskiego państwa, czyli “Srebrnych Orłów” Teodora Parnickiego. Parnicki otwiera swoją opowieść w momencie, gdy najbliższe otoczenie Bolesława Chrobrego, grono ludzi naprawdę zatroskanych o młode państwo Piastów, dowiaduje się, że książe, już po zawarciu pokoju z Henrykiem II rezygnuje z podróży do Rzymu i wsparcia niemieckiego króla w jego ambicjach zdobycia korony cesarskiej. 

Nikt nic nie rozumie z działania Bolesława, przecież godność rzymskiego patrycjusza dla “słowiańskiego książątka”, to spełnienie politycznych ambicji, to – choć odroczona – perspektywa ziszczenia marzenia Ottona III o odbudowiu uniwersalnego cesarstwa chrześcijańskiego. Działania Bolesława nie są jednak przypadkiem, władca gnieźnieńskiego państwa już wie – po latach wojennych doświadczeń – że czasy się zmieniły, a niemieccy królowie nie są i nigdy nie będą prawdziwymi katolickimi cesarzami rzymskimi.

Podobnie jest dziś z nami, projekt unijny wypalił się, korzyści jakie z niego czerpie Polska muszą być coraz bardziej kwestionowane jako korzyści właśnie. A jednak jesteśmy przywiązani do Unii, wciąż często żywimy polityczną nadzieję, że jest ona solidarną wspólnotą narodów zbudowaną w przeszłości przez chrześcijańskich polityków i ludzi dobrej woli. Tak naprawdę wiemy już jednak, że niemieccy politycy nigdy nie będą rzecznikami europejskiej solidarności. Nie byli i nie będą. Dobrze by było, gdyby prezydent Nawrocki pomógł Polakom się z tym pogodzić za pomocą urzędowania merytorycznego i stanowczego. Czy jednak jest dziś szansa na znalezienie dla Rzeczpospolitej nowej własnej drogi, gdy od czasów Chrobrego minęło tysiąc lat. Można sądzić, że polskim losem jest nieustannie próbować i nigdy się nie poddać w dziele pozostania sobą. 

Tomasz Rowiński

 

Tekst pierwotnie ukazał się na stronie Instytutu Ordo Iuris.

 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcia pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co więcej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ

 

   


Tomasz Rowiński

(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.