Felietony
2025.03.31 18:52

Communicatio in sacris, czyli o kłamstwie w majestacie teologii

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

 

Istnieje taki dowcip, który całkiem lubię:

Pewien człowiek dostał się do nieba. Tam św. Piotr zaczął go oprowadzać po różnych pokojach:

– W  tym pokoju są protestanci – mówi św. Piotr

– W tym są prawosławni – i dochodzą do następnego pomieszczenia, gdzie św. Piotr mówi:

– A tu są katolicy, ale ciiiiiicho – św. Piotr przykłada palec do ust – Bo oni myślą, że są tu sami.

Serio, lubię ten dowcip, bo uważam, że nigdy dość przypominania, że „Komu wiele dano, od tego więcej wymagać się będzie” (Łk 12,48). A grzesznicy (jakby wśród nas ich brakowało), inni chrześcijanie, a także wyznawcy innych religii mogą wejść i wchodzą przed nami do Królestwa Niebieskiego. (Oczywiście dowcip ten może być interpretowany w kategoriach relatywizacja kwestii pełni środków zbawienia, która jest dostępna w Kościele katolickim, ale nie o to mi tutaj chodzi, a koniec końców to tylko dowcip.) A przypomniał mi się on niedawno w trakcie lektury artykułu (dokładniej: drugiej jego części) kanadyjskiego teologa Ângelo Cardity, „La réforme restituée” („Reforma przywrócona”), poświęconego próbie nadania teologicznego znaczenia motu proprio papieża Franciszka Traditionis Custodes (dalej: TC)[1].

Nie wiem jak inni, ale ja miewam często poczucie graniczące z pewnością, że to, co współcześnie występuje ciągle jako Kościół katolicki, w rzeczywistości jest grupą frakcji, które nie to nawet, że reprezentują różne tradycje, szkoły czy podejścia – tak było zawsze, poczynając od podziału na chrześcijan „z żydów” i chrześcijan „z pogan” – ale które występują z tak odmiennych i wzajemnie się wykluczających założeń, że u samych fundamentów przestają mieć punkty styczne. (Próbowałem kiedyś nadać tej intuicji oraz próbie wyjaśnienia przyczyn tego stanu rzeczy bardziej naukową formę.)[2] Wiemy doskonale, że istnieją tradycjonaliści, którzy spisali na straty dzisiejszy Kościół i uważają, że od czasów Piusa XII tron papieski jest pusty albo zajęty tylko materialnie, a nie formalnie. Wiemy, że są tacy, którzy byliby albo po prostu są skłonni odmówić miana katolików współbraciom z samego faktu, że ci uczęszczają na Mszę św. według Novus Ordo. Rozumiem poniekąd ich argumenty, choć się z nimi nie zgadzam. Natomiast pewną nowością – choć może to problem mojego słabego rozeznania – są teolodzy, którzy próbują dowodzić rzecz odwrotną.

Nie będę tu analizował całego artykułu prof. Cardity, może zrobię to kiedy indziej. Tutaj zatrzymam się tylko na fragmencie, w którym teolog ten, rozważając kwestię relacji między liturgią a jednością Kościoła pozwala sobie rozwinąć myśl następującą:

"Więzi tworzone przez to samo wyznanie wiary, te same sakramenty i akceptację władzy są niezbędne dla jedności, ale same w sobie nie są wystarczające, aby ją zagwarantować. Stanowią one „cielesne” środki jedności, lecz nie zapewniają duchowej komunii i wytrwania w miłości. To wytrwanie nie jest jedynie „duchowe”, ale również „cielesne”, ponieważ miłość Boża zawsze domaga się konkretnych aktów miłości wobec bliźniego. Zwolennicy vetus ordo wypaczają tę perspektywę, chcąc pozostać „sercem” w Kościele, lecz nie „ciałem”. Wydaje się, że koncepcja jedności Benedykta XVI cierpi na tę samą ułomność, co bezpośrednio wpływa na relacje między liturgią, manifestacją jedności a uczestnictwem w łasce Bożej.

'Nie można wszakże uznać współudziału w świętych czynnościach (communicatio in sacris) za środek, który bez zastrzeżeń należałoby stosować dla przywrócenia jedności chrześcijan. Współudział ten szczególnie zawisł od dwóch zasad: od konieczności zaznaczania jedności Kościoła i od uczestnictwa w środkach łaski. Wzgląd na zaznaczenie jedności Kościoła najczęściej wzbrania współudziału. Łaska o którą należy zabiegać, niekiedy czyni go wskazanym. (Dekret Soboru Watykańskiego II o ekumenizmie Unitatis Redintegratio 8).'

Ten tekst soborowy odnosi się do historycznych podziałów w kontekście otwarcia na ruch ekumeniczny. Jednak ponieważ celem Benedykta XVI jest właśnie pojednanie i jedność wokół uznania dwóch „form” tego samego rytu – a więc pewnej formy communicatio in sacris – warto przypomnieć naukę soborową w tej kwestii. W dążeniu do przywrócenia jedności communicatio in sacris, czyli uznanie ważności celebracji liturgicznych i sakramentalnych innych Kościołów aż do akceptacji owocnego uczestnictwa katolików w tych celebracjach, wymaga rozeznania zgodnie z dwiema zasadami: wyrażania jedności oraz uczestnictwa w środkach łaski. Także tutaj zasada niewidzialnej łaski łączy się z zasadą widzialnej więzi. Jednak w przeciwieństwie do perspektywy Benedykta XVI, Sobór uznaje, że communicatio in sacris jest „zakazana z punktu widzenia wyrażenia jedności” (UR 8). Wydaje się, że Benedykt XVI zapomniał o tym soborowym nauczaniu, liberalizując pewną formę communicatio in sacris, kierując się zasadą jedności[3]."

Jak na moje oko pierwsza część tego fragmentu jest albo tak zagmatwana, że jestem zbyt nierozgarnięty, aby ją zrozumieć, albo po prostu wadliwa logicznie. Wydaje się również wzajemnie wykluczać z fragmentem listu Franciszka do biskupów towarzyszącego TC, tym, w którym Ojciec Święty napisał, że „warunkiem zbawienia jest trwanie w Kościele nie tylko «ciałem», ale i «sercem»”. Jeśli tak, to sytuacja byłaby dość ironiczna. Ale zostawmy to. Ciekawsze jest zastosowanie przez Carditę kategorii communicatio in sacris i przywołanie soborowego dokumentu, który określa ogólne warunki dopuszczalności (lub nie) „współudziału w świętych czynnościach”.

Kategoria ta jest używana (np. w prawie kanonicznym) na określenie sytuacji, w których powstaje pytanie, czy katolicy mogą brać udział w liturgii niekatolickich wspólnot chrześcijańskich. Na przykład, kiedy przychodzi niedziela, a przebywamy w kraju prawosławnym, gdzie nie ma dostępu do katolickiej mszy. Stosując pojęcie communicatio in sacris w kontekście Summorum Pontificum i Mszy (liturgii) w klasycznym rycie rzymskim Pan Profesor twierdzi ni mniej, ni więcej, że jest to Msza niekatolicka, a ci, którzy w niej uczestniczą nie są katolikami. Zgodnie z jego narracją Benedykt XVI nie wziął tego „faktu” pod uwagę i dopuścił się niewierności wobec jasnego nauczania Vaticanum II, które nie pozwala na branie przez katolików udziału w obrzędach wspólnot niekatolickich, jeśli miałoby to służyć „zaznaczaniu jedności”. Cudowna jest ta teologia, tak wszystko pięknie potrafi wyjaśnić.

Myśleliście, że jesteście katolikami, wy wszyscy, którzy uczęszczacie na – to chyba żart! – tradycyjną katolicką liturgię? No to już wiecie, jak bardzo się myliliście. A może macie nadzieję, że pójdziecie do nieba? Nie wiem, czy tacy współcześni teologowie jak Cardita jeszcze w nie wierzą, ale zapewne myślą, że będą tam sami.

Tomasz Dekert

 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

[1] Ângelo Cardita, „La réforme restituée. Deuxième partie”, Ecclesia orans 40 (2023), s. 5-22.

[2] Tomasz Dekert, “Catholicism or Post-Catholicisms?: The Effects of Catholic Liturgical Reform Considered in the Light of Roy A. Rappaport’s Theory of Ritual”, Religion and Theology 29 (2022), s. 229-269.

[3] Cardita, „La réforme restituée. Deuxième partie”, s. 9-10.


Tomasz Dekert

(1979), mąż, ojciec, z wykształcenia religioznawca, z zawodu wykładowca, członek redakcji "Christianitas", współpracownik Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.