Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
„Przeor w asyście paru braci odwiedza chorego; jeżeli jest nadzieja na wyzdrowienie, odmawia on trzy modlitwy. Gdy natomiast przypadek jest beznadziejny, bracia recytują trzy inne modlitwy: chory wie, co to oznacza. Odmawia Confiteor, jeśli może jeszcze mówić, a w przeciwnym razie czyni to za niego opat. «Jeżeli dusza, która ma odejść, zdaje się rozpoczynać trud rozstawania się z ciałem» …, bracia rozciągają na ziemi albo na słomie włosiennicę, popiołem znaczą na niej znak krzyża i układają chorego: in cinere et cilicio. Jest to obyczaj powszechny… Często stosowali go nawet ludzie świeccy”1.
W ten sposób belgijski historyk Léo Moulin rozpoczyna swe streszczenie monastycznych rytuałów umierania, pogrzebu i żałoby. Przytoczone informacje odnoszą się do praktyk ukształtowanych w zamierzchłym średniowieczu i w tymże kształcie obowiązujących – bywa, że i do dziś – w społecznościach mniszych, oddzielonych od świata proporcjonalnie do ich ideału, podkreślonego przez ścisłą klauzurę i surową regułę życia. Nie oznacza to jednak, że stosowanie wzmiankowanego sakralnego rytuału towarzyszenia umierającemu ograniczone było do środowisk zakonnych: choć ukształtowane rzeczywiście przede wszystkim właśnie tam, rytuały te zawsze wpływały na sposób przeżywania śmierci także poza murami klasztorów, o czym zresztą wspomina cytowany Moulin.
Świadectwem rytualnej standaryzacji oczekiwanych zachowań in hora mortis – w zasięgu oddziaływania Kościoła katolickiego – jest obrzęd modlitw przy konających, nazywany „poleceniem duszy” (commendatio animae), który obok obrzędów sakramentów i sakramentaliów, w ramach odbywającej się po Soborze Trydenckim rewizji liturgii Kościoła2 wszedł do zatwierdzonej w 1614 roku księgi Rytuału rzymskiego, obowiązującego w całym Kościele łacińskim. Kształt i treści tegoż „ordo” były odtąd przez długie wieki3 sakralnym rdzeniem owej szczególnej i wielowymiarowej „akcji”, która rozgrywała się przy łożu śmierci, w sytuacji agonii, na progu śmierci – tam, gdzie sytuację tę chciano i potrafiono przeżywać zgodnie z zaleceniami Kościoła.
Kościelnego obrzędu modlitw przy konających4 nie należy mylić z o wiele szerszym, polimorficznym i naznaczonym lokalnością fenomenem ludowej rytualizacji postaw wobec umierania i śmierci. W tych ostatnich – o ile należą do kultury dostatecznie głęboko przenikniętej wpływem etosu chrześcijańskiego – można by natomiast szukać z jednej strony pewnego echa obrzędów „oficjalnych” (echa rozwijającego, upraszczającego, zniekształcającego…), z drugiej – czegoś je dopełniającego w warstwie egzystencjalnych doświadczeń uczestników, w sensie komplementarności z rytuałem kościelnym lub choćby i w sensie kanalizowania uczuć i zachowań niezgodnych z jego programem duchowym.
O ile zatem w praktyce różnych środowisk i czasów modlitwy przy konających mogły okazywać się składnikiem pewnego obyczaju, oswajającego fakt umierania, ich własna logika czyniła z nich element pośredni w określonym następstwie czynności sakralnych. Ich pożądanym antecedensem była seria czynności sakramentalnych: spowiedź, Komunia (Wiatyk) i ostatnie namaszczenie. Naturalnym następstwem zaś – obwieszczenie o śmierci (m.in. przez tzw. podzwonne), pogrzeb, z zasady połączony z Mszą za duszę zmarłego.
Inaczej niż w przypadku aktów sakramentalnych (w których niezbędnym składnikiem jest czynna obecność księdza), commendatio animae nie wymaga uwidocznienia się kapłaństwa hierarchicznego – jest przede wszystkim aktem duchowej solidarności i modlitewnego wstawiennictwa. Dlatego ich odprawienie nie wymaga obecności księdza, a wspólnym modlitwom przy umierającym może przewodniczyć każdy wierny5.
Jako fakt społeczny oglądany z zewnątrz, obrzęd ten polega na odbywającym się przy łóżku chorego w stanie nieodwracalnie terminalnym zgromadzeniu osób, którym nie obojętny jest los umierającego i które w duchu wspólnej wiary chcą działać dla jego dobra, w sytuacji stwierdzonej bezskuteczności środków medycznych. Treścią psychologiczną może być dla umierającego pocieszenie, wynikające z obecności osób. Znaczenie moralne posiada spełnienie tego dobrego uczynku. Jednak w sposób oczywisty główna, religijna, treść tego obrzędu znajduje się poza obszarem opisywanym przez socjologię, psychologię i etykę. Nie uniemożliwia to jednak zastosowania pewnych kategorii tych dziedzin wiedzy do charakteryzowania przedmiotu, którego one same nie znają.
Omawiany obrzęd „polecania duszy” nie powstał jako kompozycja wykreowana w jednym czasie i przez jednego autora – składa się z elementów pochodzących z różnego czasu i miejsca6. Otwiera ją litania do świętych, składnik datowany na VIII w. Z punktu widzenia wiary religijnej, która patronuje całemu temu obrzędowi i go usensownia, litania do świętych jest pierwszą definicją składu i celu zgromadzenia: jedną z funkcji przywoływania po kolei imion licznych świętych7 jest tworzenie w wyobraźni i myśli zgromadzonych – lecz przede wszystkim umierającego – miejsca dla wspólnoty znacznie szerszej niż widoczny zespół modlących się, poszerzenia (zgodnie z dogmatem „świętych obcowania”) „listy obecnych” o tych, których egzystencja jest swoistym kresem, do którego właśnie zmierza moriturus. Jest to modyfikacja w sytuacji społecznej zgromadzenia (jest ono otwierane na inną rzeczywistość), a równocześnie szczególne, oparte na akcie wiary w życie wieczne, zrównoważenie sytuacji umierającego, którego sprawa jest polecana opiece całego szeregu znamienitych postaci, znajdujących się już „po tamtej stronie”. Ma to swoje znaczenie w każdych okolicznościach, ale szczególnie uderzające musi być wtedy, gdy liczba modlących się jest niewielka: mimo to, z punktu widzenia ich wiary, okolice umierającego zapełniają się nie-anonimowymi postaciami świętych, proszonych o to, aby „modlili się za niego (nią)”. Ten rys nieustannego poszerzania zawiązanej wspólnoty modlitewnej o przedstawicieli zaświatów jest widoczny nieustannie, we wszystkich częściach rytuału.
Skoro dotknięto tego w specyficzny sposób „społecznego” aspektu ordo commendationis, należałoby zaznaczyć, że całe jego użycie ma w zauważalny sposób zdesubiektywizować daną sytuację, przez włączenie jej w rytuał, a z pomocą jego „obiektywizmu” – w Całość przekraczającą ramy czasu i przemijania. Obecni podążają w swej modlitwie szlakiem wytyczonym od wieków, z ogólną intencją, aby w tej szczególnej chwili czynić to, „co czyni Kościół”8.
Wspomniany „obiektywizm” obrzędu nie umniejsza natomiast obecnej w nim empatii, rzecz jasna o charakterze wyznaczonym przez teleologię właściwą chrześcijańskiemu rozumieniu „rzeczy ostatecznych”9. Interesującym zabiegiem było włączenie do ordo fragmentu listu św. Piotra Damiana (XI w.), adresowanego do pewnego umierającego: przez ten zabieg – zgrabne użycie pewnej autentyczności tamtego historycznego przypadku do sensu każdego umierania – modlitwy przy konającym przybierają na pewnym etapie postać swoistych życzeń składanych konającemu, „najmilszemu bratu”. Prowadzący modlitwy bierze wówczas na siebie odpowiedzialność osobistą: przemawiając w pierwszej osobie liczby pojedynczej „poleca” swego „brata” Bogu, rozwijając to życzenie w modlitwę pełną żarliwych próśb i przejmujących obrazów10. Jest to moment, w którym chyba najmocniej do głosu dochodzi logika spotkania „ja – ty” między modlącym się a umierającym, oczywiście wewnątrz świata, o którego porządku nadprzyrodzonym przypomniały inne modlitwy.
Analizując treści obrzędu modlitw przy konających, dochodzimy szybko do stwierdzenia, że brak w nich jakichkolwiek próśb o zahamowanie procesu umierania, o uzdrowienie lub wskrzeszenie. Można to oczywiście wytłumaczyć samym przewidywanym kontekstem sytuacyjnym tego obrzędu: inaczej niż np. w przypadku modlitw odmawianych przy udzielaniu sakramentu „ostatniego namaszczenia”, „polecanie duszy” odbywa się zawsze in extremis, w sytuacji konania. Jednak i przy tym założeniu jest charakterystyczne i godne zauważenia to, że najstarsza modlitwa w tym zbiorze zaczyna się od słów: „Wyjdź, duszo chrześcijańska, z tego świata…” (Proficisce anima christiana de hoc mundo) – które dobrze określają jedną z podstawowych dynamik całego obrzędu: chodzi w nim bowiem nie o zatrzymanie umierającego na tym świecie (i nie o ewentualne sentymentalne „zamaskowanie” jego śmierci wobec bliskich), ale o godne wyprawienie umierającego do nowego sposobu życia11. W jednej z modlitw powiedziano to nie bez pamięci o uciążliwościach tej ostatniej drogi: „aby [sługa Twój] nie obawiał się okropności śmierci, ale … z weselem wszedł do ojczyzny niebieskiej”12.
Rzecz jasna im wyraźniejszy jest ten moment wyprawiania do lepszego świata, tym mocniej musi być zaznaczona antropologia odróżniająca w człowieku zniszczalne ciało od niezniszczalnej duszy, realnego podmiotu pośmiertnych dziejów umierającego. To odróżnienie tylko z pozoru jest nawiązaniem do platońskiego dualizmu i spirytualizmu – w rzeczywistości chodzi w nim nie o tryumfalne wyzwolenie ducha z materii, lecz o przeprowadzenie człowieka, jego duszy, przez niebezpieczeństwa obecnego życia. Kilkanaście razy powtarzane wezwanie modlitewne Libera („Wybaw, Panie, duszę sługi Twego”) jest każdorazowo rozwijane przykładem właśnie nie peregrynacji zaświatowych, lecz interwencji Boskiej uwalniającej ludzi - Noego13, Hioba14, Lota15, Mojżesza16, Daniela17, Dawida18, Apostołów19… - od grożących im niebezpieczeństw w tym świecie.
Moment śmierci jest więc definiowany jako czas ostatecznego zmagania: niektóre z modlitw zawierają wręcz egzorcyzmowe wsparcie dla umierającego, który musi stawić czoła nie tylko zwykłemu lękowi czy wątpliwościom, ale i ostatnim, lecz szczególnie uporczywym atakom diabła20. Stawką tego zmagania jest radykalnie różny kierunek dalszej wędrówki duszy – niebo lub piekło – a modlitwy „polecania duszy” nie unikają okazji, aby uświadomić wszystkim obecnym przed czym chroni duszę umierającego łaska Chrystusa, któremu on zaufał21.
Rytuał wyraźnie oddziela to, co zostało przewidziane jako modlitwy w trakcie konania (z odróżnieniem „ostatniej chwili konania”), od tego, co należy odmówić „gdy chory skonał”.
Z chwilą odejścia umierającego misja obecnych przy jego łożu wcale się nie kończy – co prawda ustaje jej wymiar asystowania przy konającym, lecz kontynuuje się wymiar wstawiennictwa, widoczny bardzo wyraźnie w Subvenite, czylipierwszej modlitwie odmawianej po skonaniu22. Wraz z tą modlitwą otwiera się następny etap: chrześcijańska troska modlitewna o zmarłych, tak mocno rozbudowana w modlitwach żałobnych – Mszy i pogrzebie – oraz zaznaczona w dorocznym obchodzie Dnia Zadusznego na początku listopada.
Jak widać, przedstawiony tu obrzęd „polecania duszy” jest niezwykle bogatym – zarówno pojęciowo, jak i egzystencjalnie – sposobem towarzyszenia umierającemu, wyrażającym chrześcijańską wiarę w sens umierania i dalsze „rzeczy ostateczne”. Choć w naturalny sposób przyćmiony znaczeniem wydarzeń sakramentalnych – jak ostatnia spowiedź i Komunia-Wiatyk – jest działaniem o niezastąpionym znaczeniu: nie tylko używane słowa modlitw, ale i przepisane w rytuale znaczące gesty (zapalanie gromnicy, podawanie choremu krucyfiksu…) definiują sytuację, przywołują do niej sensy wynikające z wiary religijnej i tworzą przestrzeń do pożegnania, które zamiast być jedynie opłakiwaniem, jest propozycją duchowego udziału w dramacie umierającego.
Paweł Milcarek
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
1 Léo Moulin, Życie codzienne zakonników w średniowieczu (X-XV wiek), tłum. Eligia Bąkowska, Warszawa 1986, s. 44.
2 Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, że owa rewizja polegała niemal wyłącznie na selekcji istniejących do tej pory modlitw i obrzędów, o genezie starożytnej i średniowiecznej – a nie na kreowaniu nowych. Z tej racji „potrydenckie” księgi liturgiczne są z zasady pewnym uśredniającym świadectwem długiej tradycji, a nie odwzorowaniem oczekiwań typowych dla mentalności nowożytnej.
3 Opisywany tu „potrydencki” Ordo commendationis animae obowiązywał powszechnie, z drobnymi zmianami, do r. 1972, czyli do czasu wydania przez papieża Pawła VI nowych obrzędów Sakramentów chorych. W odróżnieniu od „starego” rytu, nowa formuła nie przewiduje już jednego obowiązującego zestawu modlitw, lecz jest raczej zbiorem modlitw, które można dowolnie dobierać, dodając też zupełnie inne.
4 Obrzęd ten podawany był oczywiście przede wszystkim w Rytuale, czyli księdze przeznaczonej do użytku kapłanów (w oryginalnej wersji łacińskiej, z ewentualnym tłumaczeniem na języki narodowe) – jednak drukowano go także w książkach do nabożeństwa, przeznaczonych dla wiernych świeckich. W dalszych analizach posługuję się wersją polską „modlitwy przy konających”, podaną w przeznaczonym do użytku wiernych, w swoim czasie dość popularnym Mszale Rzymskim z dodaniem nabożeństw nieszpornych w opracowaniu o. Gaspara Lefebvre’a OSB (wyd. 2, 1949).
5 W ramach wstępu do „modlitwy za konających” w mszaliku o. Lefebvre’a czytamy: „W razie nieobecności kapłana, niech ktoś z obecnych odmówi te modlitwy, klęcząc przy łożu chorego, który o ile będzie mógł, połączy się z prośbami, zanoszonymi w imieniu Kościoła” (s. 1711).
6 Informacje o historii „modlitwy przy konających” – por. Leksykon liturgii, opr. ks. Bogusław Nadolski TChr, Poznań 2006, ss. 961-963.
7 Do specyfiki tej litanii z „polecenia duszy” należy przywoływanie, obok świętych znanych z Litanii do Wszystkich Świętych, także postaci znanych ze Starego Testamentu: Abla, Abrahama i „chóru sprawiedliwych”.
8 Nie można tego już powiedzieć z taką samą jednoznacznością o obrzędzie przyjętym wraz z reformą Pawła VI – ze względu na wspomnianą już wyżej fakultatywność zaproponowanych modlitw: ostatecznie wybiera je i uzupełnia ten, kto prowadzi czuwanie przy umierającym.
9 Por. np.: „Zmiłuj się, Panie, nad łkaniem, zmiłuj się nad płaczem jego (jej), a tego, który jedynie w miłosierdziu Twoim zaufał, racz przypuścić do tajemnicy pojednania” (s. 1713).
10 Dla oddania atmosfery zacytujmy jedynie początek tej długiej modlitwy: „Polecam cię, najmilszy bracie, Bogu wszechmogącemu, i oddaję w opiekę temu, który Cię stworzył : ażebyś śmiercią swoją spłaciwszy dług należny Bogu od każdego człowieka, wrócił do Sprawcy życia twego, do tego, który cię uczynił z mułu ziemi. Niech świetne wojsko Anielskie przyjmie duszę twoją po wyjściu z ciała; niech cię przywita grono Apostołów, sędziów świata; niech cię prowadzi w triumfie biały zastęp zwycięskich Męczenników; niech cię otoczy wspaniały orszak Wyznawców z liliami w ręku; niechaj chór Dziewic powita cię pieśnią radosną; wnijdź do przybytków niebieskich…” (tamże, s. 1713n)
11 Por. s. 1713: „Wynijdź duszo chrześcijańska z tego świata, w Imię Boga Ojca Wszechmogącego, który cię stworzył; w Imię Jezusa Chrystusa, Syna Boga żywego, który cierpiał za ciebie; i w Imię Ducha Świętego, który zstąpił na ciebie…”
12 Tamże, s. 1716.
13 „jakoś wybawił Noego z potopu”.
14 „jakoś wyzwolił Joba z cierpień jego”.
15 „jakoś wybawił Lota z Sodomy, ginącej w płomieniach”.
16 „jakoś wybawił Mojżesza z ręki Faraona, króla egipskiego”.
17 „jakoś wybawił Daniela z jamy lwów”.
18 „jakoś wybawił Dawida z rąk króla Saula i z rąk Goliatowych”.
19 „jakoś wybawił śś. Piotra i Pawła z więzienia”.
20 Por. np. fragment cytowanej już modlitwy słowami św. Piotra Damiana: „Niech pierzcha na twój widok szatan, ten potwór straszliwy, z wszystkimi towarzyszami swymi, niech zadrży widząc cię otoczonego Aniołami, niech ucieka w przepaść bezdenną ciemności wiecznych. Niechaj Pan powstanie, a rozproszą się nieprzyjaciele jego, a ci, którzy Go nienawidzą, niech uciekają od oblicza Jego…” (s. 1714).
21 Por. np.: „Nie zaznaj nigdy okropności ognia piekielnego, ani strasznego syczenia płomieni, ani okrutnych cierpień w tych mękach” (s. 1714).
22 „Przybądźcie, Święci Boży, przybieżcie Aniołowie Pańscy, * Przyjmijcie duszę jego, * Postawcie ją przed Oblicznością Najwyższego…” (s. 1717)
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.