Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
Cieszę się, że w jednym sprawiłem radość Pawłowi Lisickiemu. Nieskrywaną satysfakcję wyraźnie sprawiło mu jedno słowo w mojej pierwszej dlań odpowiedzi na krytykę Deklaracji Szesnaściorga. Napisałem tam, iż „Kościół nawracając narody z zasady akceptował nie tylko życie Żydów wśród chrześcijan, ale również praktykę ich kultu. Usuwał kulty pogańskie, nie usuwał kultu żydowskiego. Czy dlatego, że akceptował niewiarę Żydów? Nie, dlatego, że Żydzi, mimo niewiary, byli jej mimowolnymi świadkami”.
Paweł Lisicki z tryumfem stwierdził, że umieszczone tam słowo „mimowolnie” to konieczna korekta i zmiana stanowiska Deklaracji, stwierdzającego, iż „Kościół zawsze uważał, że Żydzi praktykując swą religię pozostają świadkami Prawdy chrześcijaństwa, prawdziwości obietnic mesjańskich, które Chrystus wypełnił, i aktów historii Zbawienia, które poprzedziły Narodzenie Pańskie”.
1. Augustinus dixit, causa explicata
Otóż Deklaracja sformułowała to jasno i właściwie, a jeśli musiałem jej stwierdzenie jeszcze podkreślić – to nie ze względu na tekst samej Deklaracji, ale na sprzeciw Pawła Lisickiego wobec jej oczywistego stwierdzenia. To bowiem, o czym napisaliśmy w Deklaracji, święty Augustyn formułuje jeszcze mocniej, bez żadnych dodatków. W „Państwie Bożym” (XVIII,46) pisze, że Żydzi powinni żyć wśród chrześcijan, bo tylko tak mogą „dawać Kościołowi, wszędy obecnemu, świadectwa proroctw swoich o Chrystusie pomiędzy wszystkimi narodami”.
2. Państwo dobra wspólnego
Problem byłby o wiele mniejszy, gdyby sprzeciw budziły jednie argumenty Deklaracji Szesnaściorga. Paweł Lisicki odrzuca jednak przede wszystkim jej zasadniczy wniosek. Zaprzecza bowiem stwierdzeniu mojej odpowiedzi, że Kościół od czasów ustanowienia państw chrześcijańskich „bronił życia chrześcijan i Żydów razem”. Twierdzi, że wręcz przeciwnie, czego najlepszym dowodem są postulowane przez Kościół ograniczenia w kontaktach Żydów i chrześcijan.
To kompletne nieporozumienie. Autor „Punktu oparcia” myli zasadę i formy jej realizacji. Kościół chciał, by Żydzi żyli wśród chrześcijan, w jednym państwie. Natomiast państwa ówczesne miały charakter stanowy, były oparte na zróżnicowaniu prawnym i nie tylko „niższe stany”, ale nawet uprzywilejowane, podlegały szczególnym obowiązkom i ograniczeniom. Ta zasada była powszechna. Różnice i dystanse społeczne w szczególny sposób musiały dotyczyć dużej społeczności niechrześcijańskiej w chrześcijańskim państwie.
Znów muszę zwrócić Pawłowi Lisickiemu uwagę, że owszem, historycy żydowscy często widzą w tym jedynie dyskryminację, ale apologeta cywilizacji chrześcijańskiej powinien widzieć realną formę wspólnoty. Przesłanką tego współżycia, które wcale nie stanowiło społecznej konieczności w państwach chrześcijańskich, było właśnie miejsce Żydów w historii Zbawienia (i ich świadectwo tej historii), zresztą nie tylko w dokonanej, ale i w niedokonanej (biorąc pod uwagę zarówno ich indywidualne nawrócenia, jak i oczekiwane nawrócenie powszechne, całego narodu żydowskiego, u schyłku historii).
Paweł Lisicki podnosi przeciw temu wypędzenie Żydów z Hiszpanii (wbrew woli papieża Innocentego VIII zresztą). W istocie był to (łącznie z nielicznymi podobnymi przypadkami) polityczny wyjątek przeczący regule. Samą regułę najlepiej ilustruje życie Żydów w Państwie Kościelnym, w Rzymie i w należącym do papieży Awinionie. To właśnie był (realizowany oczywiście i w Rzeczypospolitej) standard katolickiej Europy.
Skoro zaś dotykamy przypadku Hiszpanii – warto pod uwagą wziąć wszystko, co diachronicznie potwierdza przypomnianą wyżej zasadę: od wizygockich jeszcze orzeczeń IV Synodu w Toledo, przeciwstawiających się antyżydowskiej nietolerancji króla Sysebuta, po wszystko, czym generał Franco demonstrował nie tylko konieczną solidarność z Żydami sefardyjskimi, ale całą, realizowaną za jego rządów, troskę o pamięć ich kultury.
3. Nova et vetera
Ale nie grzęźnijmy w archeologizmie i egzotyce. Cywilizacja chrześcijańska (wbrew twierdzeniom modernistów) nie zaczęła się od Konstantyna Wielkiego i (wbrew nadziejom laicystów) nie skończyła wraz z rewolucją francuską. Kościół w czasach nowożytnych nie przeciwstawiał się emancypacji Żydów, czego szczególnym przykładem mogą być reformatorskie zamiary Ludwika XVI, przerwane przez rewolucję. Później, w ponurym wieku XX, Pius XI formalnie potępił antysemityzm. Wszystko mimo tego, że emancypacja nie była łatwa dla żadnej ze stron. Najlepszym tego dowodem są lewicowe (a więc opozycyjne wobec cywilizacji chrześcijańskiej) czy wręcz skrajnie lewicowe poglądy dużej części asymilującej się inteligencji żydowskiej. Ale jeżeli nie widzimy obok tego wielu ludzi żydowskiego pochodzenia o wzorowym patriotyzmie, to… również z ich winy. Bo w panującym wówczas klimacie sami przed sobą „musieli” się wstydzić swojego pochodzenia. To smutne, udokumentowane przypadki choćby Stanisława Piaseckiego, Wojciecha Wasiutyńskiego, Krystyny Skarbek i wielu innych.
Tej zasady „życia razem” bronimy i dziś przeciw działaniom, które – trudno to zrozumieć inaczej – z polskiego życia publicznego chciałyby usunąć („wygasić”) jakiekolwiek ślady życia żydowskiego. Między zasadami i formami mieści się cała ogromna przestrzeń polityki, która jest sztuką realizacji zasad społecznych i oczywiście – polem dyskusji. Nie zmienia to jednak faktu, że naruszeniu zasad – na przykład zasady życia Żydów wśród narodów chrześcijańskich – należy się jednoznacznie sprzeciwiać. Tak jak my, ogłaszając Deklarację Szesnaściorga, sprzeciwiliśmy się ideologii gaśniczej, jej absurdom duchowym, moralnym i politycznym.
4. Dobro wspólne zamiast ekumanii
Dom Gérard Calvet OSB, jeden z najwybitniejszych współczesnych teologów tradycjonalistycznych, stawia w końcowym (sumującym i powtarzającym tytuł całej książki) rozdziale „Jutra Chrześcijaństwa” pytanie: „czy społeczeństwu skupionemu na afirmacji zasad [wiary] nie grozi popadnięcie w fanatyzm?”. I przechodząc do odpowiedzi pisze: „Nasi współcześni, świadomi tego niebezpieczeństwa, chwalą się wynalazkiem ekumenizmu jako formułą wspólnoty i zjednoczenia, która odkłada na bok przeciwieństwa i różnice. Mówią o społeczeństwie pluralistycznym, wielorasowym itp. Chcą ustanowić zewnętrzny ład miłości, ale ich projekt pada, bo zupełnie ignoruje potrzebę prawdy”.
I dalej, zanim jeszcze przejdzie do wniosków, przywołuje przykład płk. de Blignièrs [1] i tego jak ten katolicki żołnierz realizował chrześcijańsko-muzułmańskie braterstwo broni w czasach obrony Algierii Francuskiej, jak niepokonalne różnice wiary nie przeszkadzały ani we wspólnym poświęceniu dla dobra wspólnego narodu, ani w miłości bliźniego, ani we wzajemnym religijnym szacunku.
Dom Gérard pisze więc: „Duch Christianitas, łącząc hierarchię i miłość, czyni możliwym to, do czego egalitaryzm jest niezdolny. Łączy w poszanowaniu różnic, co być może jest najlepszą odpowiedzią na ekumeniczne lęki człowieka współczesnego. W wielkiej rodzinie każdy ma swoje miejsce”. I na koniec stwierdza, że może to – dla okaleczonej rewolucją Francji – jest najlepszym drogowskazem, wskazującym jak w przyszłości zjednoczyć rozdarty naród.
5. Zwyczajna Christianitas
Katolickie państwo to nie tylko państwo, które proklamuje katolickie zasady, ale przede wszystkim je realizuje, działa według nich. Jego zasady zaś to nie tylko wspomnienie historyczne czy tym bardziej retrospektywna utopia. To realne zadanie społeczne, ale także suma instytucji, które już w Rzeczypospolitej istnieją.
Ostatnio na spotkaniu publicznym zapytałem jego uczestników (którzy wszyscy słyszeli o Deklaracji Szesnaściorga) kto z nich wie o tym, że w Sejmie Rzeczypospolitej jest krzyż na sali obrad, kaplica katolicka w gmachu sejmowym, Najświętszy Sakrament, ikona Matki Bożej Trybunalskiej, oficjalnie ogłoszona przez Rzym (w RP 2007) Patronką Polskich Parlamentarzystów i wykute w kamieniu słowa papieskiej allokucji. O tym wszystkim słyszała najwyżej połowa zebranych. I dobrze, bo kaplica w Sejmie jest nie na pokaz, nie dla demonstracji „dominacji katolickiej”, ale dla Chwały Bożej, dla tego, by Bóg był tam z nami i by wyraźniej posłowie słyszeli Jego Głos w swych sumieniach.
Gdy walczyliśmy o przywrócenie w odradzającej się Polsce podstawowych zasad cywilizacji chrześcijańskiej, musieliśmy bez przerwy ścierać się z demagogią sugerującą, że katolicki charakter państwa prowadzi do społecznego uprzywilejowania katolików czy dyskryminacji (albo nawet wykluczenia) niekatolików. Zaprzeczaliśmy temu z przekonaniem, a teraz mogliśmy z przekonaniem potwierdzić, że nie była to tylko retoryka.
Marek Jurek
Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
[1] Hervé de Blignières (1914-89) w 1940 roku walczył z Niemcami w 31. pułku dragonów, potem, jako jeniec, pięciokrotnie próbował uciekać z niewoli; w wojnie wietnamskiej walczył w 1. pułku kawalerii Legii Cudzoziemskiej, którym to pułkiem dowodził później w czasie wojny algierskiej. Zszedłszy do podziemia kierował Sztabem Organizacji Tajnej Armii (OAS) w Metropolii, za co trafił do więzienia. Na emeryturze zaangażował się w działalność Frontu Narodowego. Jego synem jest ojciec Ludwik-Maria de Blignières, superior generalny tradycyjnych dominikanów Świętego Wincentego Ferreriusza.
(1960), historyk, współzałożyciel pisma Christianitas, były Marszałek Sejmu. Mieszka w Wólce Kozodawskiej.