Komentarze
2018.12.04 15:23

Chciałbym znów zaufać Papieżowi

We właśnie wydanej książce pt. “Siła powołania” Papież Franciszek potwierdził w publicystycznej formie nauczanie Kościoła w sprawie homoseksualizmu księży. Rzecz jasna to tylko książka, czyli poziom wypowiedzi co do wagi z perspektywy Kościoła porównywalny z “magisterium samolotowym”. Pamiętajmy jednak, że to właśnie w samolocie padło słynne “Kim ja jestem, by sądzić?” jako odpowiedź na pytanie o sprawę pewnego homoseksualnego księdza. Nie ukrywam, że teraz nieco mnie zaskakuje dzisiejsza stanowczość Papieża w sprawie homoseksualnych duchownych. Nie potrafię także przyjąć tej informacji z pełnym zaufaniem. Dlaczego, o tym napiszę za chwilę. Najpierw przyjrzyjmy się słowom Papieża.

 

“Homoseksualizm to rodzaj mody, szerzącej się wśród duchownych. Nie ma na nią miejsca w Kościele” - oznajmił papież Franciszek.

 

"Homoseksualizm to bardzo poważna sprawa, którą należy odpowiednio wcześnie rozpoznać u kandydatów" - podają media za tekstem książki.

 

"To mnie niepokoi, zwłaszcza, że wcześniej nie poświęcono tej kwestii wiele uwagi" - czytamy.

 

"W życiu konsekrowanym i kapłańskim nie ma miejsca na tego rodzaju uczucia. Dlatego Kościół zaleca, aby ludzie o takich skłonnościach nie byli przyjmowani do posługi kapłańskiej" - pisze Papież Franciszek.

 

"Musimy nakłonić homoseksualnych kapłanów oraz zakonników i zakonnice do uczciwego życia w celibacie, a przede wszystkim do tego, by byli nienagannie odpowiedzialni i starali się nie gorszyć ani swoich wspólnot, ani wiernych" - dodaje.

 

"Lepiej byłoby, żeby opuścili posługę lub życie konsekrowane, niż by prowadzili podwójne życie" - podsumowuje Ojciec Święty.

 

Te kilka zdań wyraża właściwie wszystko to, co na ogólnym poziomie w rzeczonej sprawie można powiedzieć, skąd zatem moje wątpliwości i brak zaufania?

 

Po pierwsze, już sytuacja ze słynnym zdaniem “Kim ja jestem, by sądzić?” zawierała szeroki kontekst wydarzeń i okoliczności podważający wiarygodność Papieża. Można powiedzieć, że ideologiczna historia tego powiedzonka, podkręcona odpowiednio przez różne media sprzyjające politycznemu ruchowi homoseksualnemu, była tylko rzeczywistością naskórkową. Niemal drobnostką, którą Papież mógł łatwo zdementować (czego jednak nie zrobił), wobec kariery ks. Batistty Ricciego, znanego w Watykanie homoseksualisty, w przeszłości mającego kłopoty z prawem w czasach, gdy pełnił służbę dyplomatyczną w urugnwajskim Montevideo. Dodajmy, homoseksualisty publicznego, który na kolejne placówki zabierał swojego “chłopaka”, byłego oficera Armii Szwajcarskiej, Patrica Haariego. Z Montevideo został ostatecznie usunięty przez nuncjusza, po problemach z policją. Zamiast jednak zlaicyzować przesunięto go do zarządzania domem gościnnym dla kardynałów na Via della Scrofa. Tam prawdopodobnie poznał kard. Bergoglio, który po wyborze na papieża awansował go na prałata w Banku Watykańskim. Czy nie wiedział o sprawie urugwajskiej? Trudno przypuszczać by tak było. Montevideo i Buenos Aires dzielą tylko wody La Platy, a ks. Ricci nie był postacią anonimową, podobnie jak jego sprawa. Jak więc te najnowsze słowa Papieża mają się do jego własnej praktyki awansowania publicznego gorszyciela? Może ks. Ricci się nawrócił? Nawet jeśli, to wydaje się, że jego wcześniejsza postawa wymagałaby solidnej pokuty a nie awansu.

 

Inny przemilczany przez Papieża skandal homoseksualny w jego otoczeniu dotyczył sekretarza kardynała Coccopalmerio, przyłapanego podczas orgii homoseksualnej z użyciem narkotyków, wwożonych wcześniej samochodem na watykańskich rejestracjach w granice papieskiego państwa. Po ujawnieniu sprawy kardynał piastował stanowisko Przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych jeszcze prawie rok choć wydaje się nieprawdopodobne by nie wiedział o stylu życia swojego najbliższego współpracownika, z którym pracował nocami. Kardynał był jednak sojusznikiem Papieża Franciszka w sprawie liberalnej interpretacji adhortacji Amoris laetitia, co mogło okazać się decydujące. Równocześnie kard. Mueller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, stracił swoje stanowisko właściwie z dnia na dzień, co podaję tylko jako przykład łatwości z jaką Papież Franciszek podejmuje decyzje.

 

Warto przypomnieć także wsparcie Papieża dla abp. Bruno Fortego, który podczas synodu w 2014 próbował przemycić wbrew głosom Ojców synodalnych afirmację homoseksualizmu w podsumowaniu dyskusji po pierwszym tygodniu synodu. A także wyznaczenie na stanowisko Przewodniczącego Rady ds. Rodziny abp. Vincenza Paglii, hierarchy najbardziej znanego z mecenatu nad homoerotycznym muralem w swoim kościele katedralnym, a tylko nieco mniej znanym ze swoich erotycznych upodobań. Do tego można by tylko dodać niezrozumiałe zachowanie Papieża wobec skandali homoseksualnych w Chile, czy USA, w których osłaniał duchowych ewidentnie winnych - jak to się mówi eufemistycznie - nadużyć. A przecież jednym z haseł przewodnich tego pontyfikatu miało być “zero tolerancji” wobec tego typu sytuacji. Wydaje się zaś, że jest gorzej niż było, przynajmniej za Benedykta XVI.

 

Wreszcie trzeba też wspomnieć o watykańskiej karierze najgłośniejszego dziś kościelnego homolobbysty, jezuity ks. Jamesa Martina SJ, redaktora jezuickiego magazynu “America”. Martin był chyba najbardziej fetowanym przez media speakerem ostatniego Spotkania Rodzin, które odbyło się w Dublinie. Tezy które tam głosił w żaden sposób nie są do pogodzenia z katolickim nauczaniem - nie tylko moralnym - ale nawet dogmatycznym.

 

Czy w sytuacji, gdy Papież otacza się ludźmi wspierającymi homoherezję w Kościele, można mieć proste zaufanie do wypowiadanych słów? Przecież niedotrzymane obietnice mamy nie tylko w zakresie spraw seksualnych, ale też w sprawie reformy kurii, finansów watykańskich i wreszcie trzeba wspomnieć największe naruszenie zaufania w sprawie tego co dzieje się z interpretacją adhortacji Amoris laetitia. A to nie tylko próba przeforsowania niekatolickiej nauki, ale i instytucjinalne rugowanie ludzi, którzy nauki katolickiej bronią i zastępowanie ich właśnie karykaturami duchownych jak abp Paglia.

 

Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że mieszam tu dwie sprawy - głoszenie prawdziwego nauczania z być może nieudolnym kierowaniem Kościołem. Tak, świetnie, że Papież wreszcie powiedział coś wprost katolickiego! To jest wydarzenie! Ale mniej świetnie, że swoim mówieniem i działaniem nauczył nas, którzy uważamy wiarę za depozyt cenny także w treściach jakie niesie, a nie jedynie w uczuciach kierowanych w stronę watykańskiego wodza, całkowitego braku zaufania do papiestwa i funkcjonowania w trybie stanu wyjątkowego.

Tomasz Rowiński


Tomasz Rowiński

(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.