Atak terrorystyczny na redakcję tygodnika "Charlie Hebdo" stawia każdego przed pokusą prostych ocen. Oto zalewający Europę pochód agresywnych wyznawców Mahometa doprowadził do śmierci przedstawicieli niezależnych mediów cywilizacji europejskiej.
Oczywiście trzeba zapytać o rzeczywistą tożsamość wszystkich postaci dramatu. Mężczyzn z karabinami Kałasznikowa pokrzykujących ponoć „Allah akbar!”, przestraszonych przedstawicieli bardziej umiarkowanej społeczności muzułmańskiej w Paryżu, którzy chyba mają przed oczami wizję odwetowego pogromu dokonywanego na ich własnej społeczności, ale też rysowników i „satyryków” brukowca („pismo satyryczne” to raczej przesadny komplement) jakim jest „Charlie Hebdo”. Gdyby szukać porównań dla tego pisemka na polskim rynku trzeba by skrzyżować „Nie”, „Fakty i Mity” oraz graficznie, powiedzmy, gazetopolskie „Pinezki”. Kloaczne ataki na muzułmanów w jednym szeregu stały tam z opluwaniem Kościoła.
Oczywiście, trzeba zawsze stanąć po stronie ofiar, w zwyczajnym ludzkim odruchu. Jednak fałszywe by było przekonanie, że oto w osobach rysowników "Charlie Hebdo" zginęli obrońcy naszego świata i obrońcy tego czym jest chrześcijaństwo. Zginęli ludzie, którzy we własnej bezradności wobec żywotności religii zdobywali się jedynie na jej obrażanie. Gdyby nie ta tragedia, po której mowa, jak po każdym takim wydarzeniu, jest trudniejsza, można by powiedzieć, że mamy do czynienia ze zmaganiem dwóch zdegenerowanych form religijności, z dwoma formami nowoczesnej, miotającej się pomiędzy przemocą słowną a fizyczną, bezradności.
Bezradność ta wynika z odrzucenia niezbędnego elementu cywilizacji – powiązania prawdy, rozumu i działania. Odrzucenie tych związków w konsekwencji kończy się irracjonalizmem lub hipperracjonalizmem w których przekonaniami steruje siła. Te zaś miast Boga mają zwykle innego, doczesnego bożka, w imię którego niosą po prostu śmierć. Kiedy Jan Paweł II mówił o cywilizacji śmierci nie miał na myśli żadnego kalifatu, ale degenarację Zachodu budzącą gniew innych. Śmierć trzeba opłakiwać, śmierci trzba się przeciwstawiać, ale też diagnozować jej przyczyny. Co teraz zrobi Francja? Co zrobi Europa? Prawdopodobnie nic. Co mogą zrobić katolicy? Pomodlić się za swoich wrogów i odrzucić pokusę wycofania się z aktywności w sferze publicznej, z upartego zmagania o postać tego świata. Pokusa ta może wynikać ze strachu, że nic już nie mamy do powiedzenia, pogardy, że zbudujemy swój alternatwny świat lub oddania się złudzeniu, że świetnie pasujemy do świata. Nie słuchajmy tych podszeptów.
Tomasz Rowiński
(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.