„Christianitas”: Ktoś wygrał debatę Duda – Komorowski w TVN?
Filip Memches: Z pewnymi zastrzeżeniami Andrzej Duda.
Co było jego mocną stroną?
Przede wszystkim postawa ofensywna. Widać było, że zmienił swoje zachowanie po pierwszej debacie. Charakterystyczne, że nie zwracał się do Bronisława Komorowskiego per "panie prezydencie". To miał być element zaskoczenia: koncyliacyjny polityk, podchodzący do swojego rywala z respektem, przemienił się w pewnego siebie, agresywnego wojownika.
Zgadzasz się z tym, że to najciekawsza od lat kampania wyborcza w Polsce?
Nie. Myślę, że nie jest ona ciekawsza od kampanii z roku 2010 czy 2005, ale z pewnością jest ciekawsza od kampanii z roku 2000, kiedy zwycięstwo Aleksandra Kwaśniewskiego wydawało się na długo przed pierwszą turą, którą zresztą wygrał z ponad 50-procentowym wynikiem, przesądzone. Chociaż i wtedy nie zabrakło smaczków, jak wrzucenie w obieg przez sztab wyborczy Mariana Krzaklewskiego filmu o Marku Siwcu, ministrze w kancelarii Kwaśniewskiego, całującym ziemię kaliską, czyli prześmiewczo naśladującym Jana Pawła II. Niemniej warto zwrócić uwagę na analogię sięgającą roku 1995. Wtedy Kwaśniewski spóźnił się na debatę z ubiegającym się o reelekcję Lechem Wałęsą. Wyprowadził tym samym, niejako na wejście, z równowagi urzędującą głowę państwa. W czwartek mieliśmy podobną sytuację. Tyle, że w roli Wałęsy, a więc doświadczonego, ubiegającego się o reelekcję polityka wystąpił Komorowski. Natomiast w roli Kwaśniewskiego, wschodzącej gwiazdy polskiej polityki wystąpił Duda. I właśnie Duda na początku wyprowadził z równowagi Komorowskiego wręczając mu chorągiewkę Platformy Obywatelskiej. Głowa państwa była tym ewidentnie skonsternowana. Całego smaczku sytuacji dodało jeszcze przekazanie chorągiewki Monice Olejnik, która uchodzi wśród wielu Polaków za dziennikarkę stronniczą, sprzyjającą obozowi władzy. Widać było, że po tym ciosie Komorowskiemu trudno było się odnaleźć.
Czy chorągiewka PO stała się faktycznie gorącym kartoflem dla uczestników debaty?
Tak, ponieważ Komorowski podkreśla swoją bezpartyjność. Tymczasem pięć lat jego prezydentury to zgodna współpraca z partią, której jest kandydatem. Duda chciał zademonstrować, że jego rywal nie jest żadnym prezydentem wszystkich Polaków, ale nominatem Platformy Obywatelskiej - formacji, której spada poparcie społeczne. Wręczenie chorągiewki Komorowskiemu było więc bardzo zręcznym zabiegiem.
Jak oceniasz wizualne aspekty debaty?
Komorowski chciał wyeksponować dostojeństwo związane z urzędem, który piastuje, ale i z politycznym doświadczeniem, którego mu bądź co bądź nie brakuje. Natomiast Duda był bardzo dynamiczny, momentami nawet nadmiernie dynamiczny. Komorowski gestykulował właściwie jedną ręką, Duda - całym ciałem. Pod koniec debaty można było odnieść wrażenie, że prezydent właściwie występuje w niej od niechcenia, że mu już nie zależy na reelekcji, natomiast kandydat PiS demonstrował olbrzymią determinację.
Czy możemy racjonalnie przewidywać wynik niedzielnych wyborów wobec niepowodzenia firm badawczych sprzed pierwszej tury? Jesteśmy skazani na niepewność?
Tak, jesteśmy skazani na niepewność. Obaj kandydaci idą łeb w łeb. Niestety, dochodzi jeszcze jeden czynnik, czyli kwestia tak zwanych cudów nad urną. Po ostatnich wyborach samorządowych musimy brać też pod uwagę groźbę nieprawidłowości związanych z liczeniem głosów. Dlatego ważne jest to, żeby prezydentem Polski został kandydat cieszący się naprawdę największym zaufaniem obywateli, niezależnie od tego, kto nim jest. Chociaż nawet osiągnięcie tego celu – demokratyczne wyłonienie głowy państwa – bynajmniej nie zagwarantuje Polsce sukcesu. Historia minionych 25 lat pokazuje przecież, że bieżąca sytuacja polityczno-gospodarcza nieraz zmusza zwycięską stronę rywalizacji o prezydenturę czy parlament do rewizji obietnic składanych w kampanii wyborczej.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Tomasz Rowiński
Czytasz "Christianitas"? Zamów prenumeratę lub wesprzyj kwotą, która pozwali nam dalej działać. Małe wpłaty też są ważne.