Artykuł jest rozdziałem książki Pawła Milcarka "Polska chrześcijańska. Kamienie milowe".
Z punktu widzenia teologii działalność misyjna zmierza do ustanowienia na danym terytorium normalnych struktur wspólnoty Kościoła: diecezji, czyli kościoła lokalnego. W Polsce pierwsze biskupstwo, w Poznaniu, powstało niedługo po chrzcie Mieszka – lecz było to biskupstwo misyjne (zapewne zależne bezpośrednio od Rzymu), a nie zwyczajna diecezja. Na własne, krajowe diecezje – a mówiąc dokładnie: na osobną metropolię kościelną – czekała Polska jeszcze trochę ponad trzydzieści lat, do roku 1000. Można powiedzieć, że Kościół, który do tej pory poruszał się po powierzchni ziemi polskiej głosząc tu Ewangelię i pozyskując pierwszych wyznawców, teraz wkorzenił się w tę ziemię katedrami biskupimi. To niewątpliwie „kamień milowy” w naszych dziejach chrześcijańskich.
Ustanowienie polskiej metropolii kościelnej zawdzięczamy działaniu kilku wybitnych osobistości, których role nie zostały rozpisane wedle jakiegoś jednego wspólnego scenariusza, ale które zeszły się w obrocie spraw szczęśliwym dla Polski i Kościoła w Polsce.
Największym paradoksem jest rola odegrana w sprawie ustanowienia polskich struktur kościelnych przez świętego Wojciecha: krążący po Europie biskup-mnich wciąż postępował w doskonałości duchowej, ale nigdzie nie mógł się cieszyć naoczną skutecznością swych prac pasterskich. Zniechęcony grzesznym „zaślepieniem” swych wiernych w Pradze, opuścił swą diecezję i udał się do Rzymu, następnie po krótkim i chyba dla niego osobiście najszczęśliwszym epizodzie przebywania wśród mnichów benedyktyńskich w Italii – został przymuszony do powrotu do Pragi, z której znowu uszedł do Rzymu, następnie pozostawał u boku cesarza Ottona III, wędrował po Europie, aż trafił do Polski, skąd jako misjonarz wyprawił się do Prusów, z których rąk poniósł niemal natychmiast śmierć męczeńską w roku 997.
Śmierć Wojciecha można by uznać za zakończenie jego swoiście bezskutecznego wędrowania po świecie: zamknięcie ziemskich losów „upokorzonego biskupa”, którego niezgoda na grzech czy unikanie nijakości uniemożliwiły mu w praktyce rządzenie kościołem lokalnym i oddaliły od ojczyzny. Szczególne pragnienie głębi być może dysponowało go raczej do życia mniszego, a gorliwość misjonarza nie łączyła się w ogóle z przebiegłością głosiciela. W ziemskich szlakach Wojciecha trudno uznać ziemską konsekwencję i skuteczność – inną niż kierująca nim żelazna konsekwencja wierności drodze do Boga. Gdzie znaleźć na ziemi skuteczność jego działań? Wydaje się, że jedyna trwała była ta pośmiertna: skuteczność męczeńskiej „ceny krwi”.
Biblia mówi w Psalmie 116: „Cenna jest w oczach Pana śmierć jego świętych”, a Kościół powtarza te słowa zawsze przy czytaniu swego Martyrologium z notami o świętych i błogosławionych. Jednak męczeństwo Wojciecha stało się cenne także w oczach ludzkich, a przez to męczennik Wojciech miał sprowadzić pożytek wspólnocie chrześcijańskiej w Polsce.
Swoją pracę wykonał tu Bolesław Chrobry, władca Polski – drugi, po swoim ojcu Mieszku: książę nie tylko najpierw przyjął życzliwie Wojciecha i dał swe wsparcie w wyprawie misyjnej, ale po śmierci męczennika wykupił jego ciało, a traktując je jak relikwię polecił ostatecznie umieścić w kościele w Gnieźnie. To postępowanie Bolesława przedstawiają źródła jako świadectwo tego, że był on władcą „prawdziwie chrześcijańskim”.
Wieść o męczeństwie Wojciecha poruszyła następnie do działania także dwóch najważniejszych ludzi tamtego świata: papieża i cesarza.
Obecność i rola Papieża jest w całej tej historii równocześnie mniej spektakularna, lecz stała i niezbędna, decydująca dla faktów kościelnych. To papież Sylwester II – skądinąd najwybitniejszy matematyk współczesności łacińskiej, benedyktyn Gerbert z Aurillac – uznał Wojciecha za świętego niemal nazajutrz po jego męczeństwie (999), a także już wtedy mianował jego brata Radzima Gaudentego – świadka męczeństwa i świadka szybkiej „kanonizacji” – „arcybiskupem świętego Wojciecha męczennika”[1].
Z kolei ówczesny cesarz niemiecki Otto III uważał Wojciecha „za swego mistrza, towarzysza w służbie Bożej i za najbliższego przyjaciela”[2]. W tekście Miracula sancti Adalberti czytamy nawet, że cesarz wezwał wstawiennictwa męczennika w ciężkiej chorobie, ślubując że w zamian za wyzdrowienie „osobiście odwiedzi jego siedzibę”[3]. Niezależnie od tego czy – w co raczej dzisiaj wątpią historycy – ta wiadomość o chorobie i uzdrowieniu jest prawdziwa, jest bezspornym faktem, że w związku ze sprawą świętego Wojciecha, w roku 1000, czyli w następnym roku po ogłoszeniu go świętym, cesarz Otto wybrał się do jego grobu w Gnieźnie. Motywy religijne i polityczne były tu, jak to w średniowieczu, ściśle związane: cesarz udał się do Gniezna „wiedziony pobożnością”[4], „dla modlitwy i pojednania, a zarazem w celu poznania sławnego Bolesława”[5]. Odpowiednio do tego wizyta cesarza w sercu ówczesnego państwa piastowskiego przyniosła Polsce owoce zarówno kościelne, jak i państwowe: z jednej strony utworzenie gnieźnieńskiej metropolii kościelnej, z drugiej – uznanie suwerenności politycznej Bolesława.
Błogosławione dla chrześcijaństwa w Polsce skutki kościelne zjazdu gnieźnieńskiego streścił następująco – nie bez widocznego niemieckiego ubolewania nad propolskim nastawieniem cesarza – niemiecki kronikarz Thietmar:
„Trudno uwierzyć i opowiedzieć, z jaką wspaniałością przyjmował wówczas Bolesław cesarza i jak prowadził go przez swój kraj aż do Gniezna. Gdy Otto ujrzał z daleka upragniony gród, zbliżył się doń boso ze słowami modlitwy na ustach. Tamtejszy biskup Unger przyjął go z wielkim szacunkiem i wprowadził do kościoła, gdzie cesarz, zalany łzami, prosił świętego męczennika o wstawiennictwo, by mógł dostąpić łaski Chrystusowej. Następnie utworzył zaraz arcybiskupstwo, zgodnie z prawem, jak przypuszczam […]. Arcybiskupstwo to powierzył bratu wspomnianego męczennika Radzimowi i podporządkował mu z wyjątkiem biskupa poznańskiego Ungera następujących biskupów: kołobrzeskiego Reinberna, krakowskiego Poppona i wrocławskiego Jana”[6].
Dzięki tym postanowieniom – ogłoszonym w Gnieźnie przez cesarza, lecz najprawdopodobniej wydanym już wcześniej przez papieża – Polska zaistniała jako osobny kościół lokalny, czyli zamiast być nadal peryferiami misyjnymi, jakimś nieznanym krajem, którego władca ofiarowywał „państwo gnieźnieńskie” Stolicy Apostolskiej (jak to czytamy w Dagome Iudex z ok. 991 roku), stawała się terytorium o stabilnej i samodzielnej strukturze kościelnej, ufundowanej przez Stolicę Apostolską i jej bezpośrednio podległej.
Stało się to „na grobie świętego Wojciecha”, czyli na fundamencie męczeństwa świętego pochodzącego z innego, choć pobratymczego kraju; zabitego przez sąsiadujących z Polską pogan, a obdarzanego szacunkiem przez naszego władcę „prawdziwie chrześcijańskiego”. W praktyce zaś stało się to jakby dzięki tej zupełnie wyjątkowej „chwili”, w której – dzięki linii Ottona III – stosunek Niemiec do Polski wyznaczony był raczej przez tęsknotę za zróżnicowaną jednością christianitas, świata chrześcijańskiego, niż przez pragnienie wyciągania korzyści mocarstwowych z jednostronnej germańskiej „misji na Wschodzie”. „Chwila” ta była zresztą na tyle krótka i ulotna, że zdążyła się w niej zrealizować obietnica kościelna, natomiast na uzyskanie godności królewskiej musiał czekać Bolesław jeszcze ćwierć wieku, do roku 1025.
Wiele wieków później, w czasach dla Polski mniej szczęśliwych pewien nasz myśliciel i pisarz polityczny rzeknie głosem przestrogi, że Polska nie przetrwa w Europie wrogiej jej wartościom. Szczęśliwy bieg zdarzeń około roku 1000 mówi to samo w sposób pozytywny: potrzeba było wspólnoty wartości najgłębszych i solidarności chrześcijańskiej, by Polska, świeżo przyjęta do kręgu państw cywilizacji chrześcijańskiej, znajdowała skutecznych przyjaciół w Europie na najwyższych poziomach autorytetu duchowego i politycznego.
Paweł Milcarek
[1] Wiadomość o tej nominacji znajduje się w przywileju dla klasztoru w Farfie z roku 999. Por. Thietmar, s. 299, przyp. 242.
[2] Cuda świętego Wojciecha, 9, tłum. J. Pleziowa, w: W kręgu żywotów świętego Wojciecha, Tyniec 1997, s. 211.
[3] Tamże.
[4] Żywot większy świętego Stanisława, I, 2, tłum. tłum. J. Pleziowa, w: Średniowieczne żywoty i cuda patronów Polski, Warszawa 1987, s. 251. (Dalej: Żywot większy).
[5] Anonim, I, 6, ss. 20-21.
[6] Thietmar, IV, 45, s. 78.
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.