Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
Przypominamy fragment książki Marka Jurka „Prawica na rozdrożu”, wydanej w „Bibliotece Christianitas” dwa lata temu, przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Zamieszczony poniżej rozdział zawiera wnioski z wyborów prezydenckich w LP 2015 i 2020.
■ W wyborach prezydenckich 2015 roku Paweł Kukiz otrzymał trzy miliony głosów. Była to prawdziwa przepustka do historii. Ale także instrument realnej władzy. Gdyby wówczas, między turami, zwrócił się do Andrzeja Dudy o wprowadzenie elementów większościowych do ordynacji wyborczej – miał wszelkie dane, by taką deklarację otrzymać. Niemiecki system wyborczy (na którego temat panują u nas bardzo wypaczone wyobrażenia) spełnia wszelkie wymogi konstytucyjnej proporcjonalności, jest o wiele bardziej proporcjonalny niż u nas, tymczasem połowa posłów jest tam wybierana w jednomandatowych okręgach wyborczych (tak jak chciał tego Paweł Kukiz).
Kukiz popełnił jednak podwójny błąd trybuna. Po pierwsze – nie umiał przetłumaczyć porywającej wizji na konkretny postulat, tym bardziej nie potrafił sformułować propozycji jego częściowej realizacji. Po drugie – krępował się zawrzeć koalicję, uważał, że to podważy jego „ludową” wiarygodność. Stracił więc od razu możliwość pokazania, że zyskał realną władzę (bo wywieranie wpływu jest również władzą). To zaś tylko wzmocniłoby poczucie pewności jego wyborców, jak również szansę, by sam mógł wystąpić jako uprawomocniony współtwórca zwycięstwa.
Andrzej Duda w 2015 roku został prezydentem dzięki trzem milionom głosów wyborców, którzy zagłosowali na niego w drugiej turze, choć nie popierali go w pierwszej. Było to tyle, ile dwa tygodnie wcześniej głosowało na Pawła Kukiza. Oczywiście zbiory te nie były identyczne, ale oczywiste jest również, że w dużym stopniu się pokrywały. Paweł Kukiz, popierając Andrzeja Dudę otwarcie (a nie jedynie dyskretnie i „dialektycznie”, przez krytykę prezydenta Komorowskiego), mógł stać się rzecznikiem tych „nowych”, warunkowych wyborców Dudy. Dawałoby mu to znakomity tytuł i do domagania się koalicyjnego charakteru nowej prezydentury, i do sporu z PiS-em o „wolę suwerena”, i do przypominania politykom PiS, że bramy do zmian nie wyważyli sami. Rola, jaką mógł odegrać – byłaby bardzo cenna dla Polski, mogła hamować PiS-owski partyjny absolutyzm i oszczędzić polityce państwa przynajmniej kilku błędów. Ale trzeba było zrobić ten pierwszy krok. Paweł Kukiz jednak krępował się, nie chciał, nie umiał.
■ Pięć lat później historia się powtórzyła. Krzysztof Bosak mógł, jeszcze przed pierwszą turą wyborów, wysłać sygnał o gotowości poparcia prezydenta w drugiej turze. Mógł oczekiwać choćby deklaracji o „koalicyjności” nowej kancelarii. Mógł zacząć pracę na rzecz uniezależnienia prezydenta od partii oraz na rzecz rekompozycji polskiej prawicy. Mógł stać się oficjalnym współtwórcą zwycięstwa. Jednak krępował się, nie umiał, nie chciał. Wolał pozostać trybunem kontestacji. Z pewnością tego oczekiwali jego libertariańscy sojusznicy (jak Artur Dziambor, z którym się potem rozszedł), może nawet niektórzy wyborcy. Ale czy tego oczekiwali inni Polacy, wyborcy prawicy, których Bosak – jeśli chce zmieniać polską politykę i polską prawicę – dopiero powinien przekonać?
Marek Jurek
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1960), historyk, współzałożyciel pisma Christianitas, były Marszałek Sejmu. Mieszka w Wólce Kozodawskiej.