Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
Szesnaście lat po tym, jak oglądaliśmy umieranie Jana Pawła II, inny hierarcha Kościoła, biskup roermondzki Harrie Smeets, uczynił swoją nieuleczalną chorobę i nadchodzącą śmierć własnością publiczną. Może ktoś powiedzieć, że to niesmaczne, zresztą podobno właśnie dlatego Benedykt XVI zrezygnował z tronu papieskiego, że zbyt negatywne wrażenie wywarło na nim wystawianie przed oczy miliardowej publiki niedołężności i słabości umierającego powoli poprzednika.
Człowiek toczony śmiertelną chorobą nie wygląda estetycznie. Mówiono, że Jan Paweł, jako Słowianin, był emocjonalny i dlatego nie chciał do ostatniej chwili porzucić wyznaczonej mu reduty. Benedykt, jako Niemiec, miał być bardziej racjonalny i chłodno myślący. Ale teraz gest Jana Pawła powtarza inny przedstawiciel ludów germańskich – bo przecież Holendrzy są blisko spokrewnieni z Niemcami i chyba nawet jeszcze bardziej racjonalni i chłodno myślący niż oni. I ten trzeźwy i pragmatyczny Holender od czasu, kiedy usłyszał śmiertelną diagnozę, udziela wywiadów, w których mówi wprost, jak jest, odpowiada z brutalną szczerością na najbardziej obcesowe pytania dziennikarzy, występuje w telewizji, ukazując publicznie szybko postępującą degrengoladę fizyczną, pozwala się filmować i pozuje do fotografii. Rozsypuje się fizycznie, ale zachowuje pełną świadomość, i z pewnością robi to wszystko zupełnie świadomie.
W czasach wszechobecnego internetu transmitowanie na żywo swojego życia, a czasem śmierci stało się codziennością. Nie trzeba nawet telewizji – media społecznościowe są zalewane relacjami i transmisjami różnych Kim Kardashian z najbardziej intymnych czynności. Ekshibicjonizm i podglądactwo stały się znakami czasu. Ale to też fałszywy trop. Decyzja biskupa Smeetsa o uczynieniu swojej śmiertelnej choroby publiczną własnością stała się gromem z jasnego nieba dla kraju, w którym za pełnym przyzwoleniem społeczeństwa odbywa się wyścig między politykami rządowymi i organizacjami pozarządowymi o to, kto szybciej rozszerzy eutanazję na kolejne grupy społeczne oraz jeszcze bardziej uprości do niej dostęp. Postulat wyborczy partii D66 – drugiej co do popularności partii w Holandii, która w marcowych wyborach do parlamentu znacznie powiększyła liczbę posłów – żeby wprowadzić wolność eutanazji dla każdego chętnego, kto ukończył siedemdziesiąty rok życia, jest właśnie w tym momencie jednym z głównych punktów zapalnych w rozmowach koalicyjnych. Lewicowi liberałowie czują, że są na fali społecznej, i chcą usunąć z nowego rządu partie chrześcijańskie, nie zgadzające się na drastyczne rozszerzenie dostępu do eutanazji, zastępując je partiami lewicowymi (skrajnie lewicowymi, z polskiego punktu widzenia), które ich postulat popierają. Jestem pewna, że to w tym kontekście należy odczytywać publiczne umieranie biskupa Smeetsa. Słów garstki katolików (i niektórych innych chrześcijan) broniących cywilizacji życia społeczeństwo holenderskie nie chce słuchać. Więc dostaje w zamian „reality show” z godnego umierania: pielęgnowania życia jako daru aż do nadejścia śmierci – wtedy, kiedy sama zapuka do drzwi.
Biskup Harrie Smeets, silny i sprawny sześćdziesięciojednolatek pełniący funkcję biskupa od zaledwie dwóch lat, dowiedział się, że jego guz mózgu jest nieuleczalny, zaledwie miesiąc po wystąpieniu pierwszych zewnętrznych objawów wskazujących, że coś jest nie tak. Zaraz też dostał ataku jednostronnego paraliżu, który posadził go na wózek inwalidzki. Mówić jest mu coraz trudniej, nie może odprawiać mszy świętej. Mimo to udziela dziennikarzom gazet i telewizji wywiadów, w których opowiada, że chciałby oczywiście żyć jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, ale dzięki łasce Bożej cały czas ma wiarę i wierzy, że Bóg ma inny plan. Że tak, jak On uczyni, będzie dobrze. Mówi o swoich uczuciach, kiedy usłyszał wyrok medyków. Stwierdza wprost: to było trudne. Podobnie jak godzenie się na to, że w załatwianiu wszelkich potrzeb fizjologicznych pomagają mu teraz inni ludzie. Ale mówi też, że odczuwa radość; że zamierza dobrze wykorzystać czas, który mu jeszcze pozostał; że jest pełen wdzięczności dla personelu medycznego i opiekuńczego. Podkreśla, że nie czuje gniewu na Boga. Kiedy mówi, że wyświęcił trzech kapłanów, płacz przerywa mu głos. Ale od razu dodaje z żywością, że jeden z tych trzech udzielił mu ostatniego namaszczenia. W wywiadach powtarza słowa Maryi ze Zwiastowania: „Niech mi się stanie według twego słowa”. Widać, że stały się one słowami dla niego.
W ostatnią niedzielę, 12 września, biskup Smeets wyruszył autokarem z grupą bliskich osób do Lourdes. Pielgrzymka ta była upamiętnieniem stulecia instytucji organizującej pielgrzymki z Limburgii do Lourdes, ale biskup pojechał prosić o uzdrowienie – jeśli taka będzie wola Boża. Godzi się na śmierć, ale nie rezygnuje z żadnych możliwości, przyrodzonych (chemioterapia; operacja i naświetlanie zostały wykluczone przez lekarzy) ani nadprzyrodzonych, które mogą przedłużyć mu życie. Zdjęcia z pielgrzymki zostały opublikowane na serwisie Flickr. Harrie Smeets siedzi na wózku, starannie odziany w eleganckie szaty biskupie, a podczas mszy w szaty liturgiczne. Ta elegancja też jest sposobem pokazania godności człowieka. Nie trzeba dodawać, że nie godzi się na swoją eutanazję, choć zamierza korzystać z wszelkich środków paliatywnych, na jakie pozwala Kościół, i że publicznie to ogłosił.
W internecie opublikowano wywiad biskupa Smeetsa dla telewizji NPO2, przeprowadzony przez znanego publicystę katolickiego Leo Fijena. Proponuję Państwu go obejrzeć, nawet jeśli nie zrozumieją Państwo, co mówi. Ten wywiad jest świadectwem, takim jak Jana Pawła II. Na końcu biskup z dziennikarzem odmawiają wspólnie Zdrowaś Maryjo i biskup udziela oglądającym swego błogosławieństwa. Niech obejmie ono też Państwa. I niech Państwo dołączą do tysięcy osób, które modlą się teraz za biskupa Smeetsa i za jego świadectwo o nienaruszalnej godności życia i człowieka.
Dominika Krupińska
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu autorki Adoptuj kościół w Holandii.
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
Dominika Krupińska (1970), doktor teologii i historyk. Mieszka w Podłężu.