Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
■ Równolegle z beatyfikacją Rodziny Ulmów – Sejm Rzeczypospolitej ogłosił rok ich pamięci. Dobrze, że przynajmniej pamięć jeszcze może nas łączyć. Stosowna uchwała została przyjęta praktycznie jednogłośnie. Poparło ją ponad 99,5 proc. posłów. Wyjątek w socjologii potwierdza regułę. Tak być powinno, ale czy tak rzeczywiście było?
■ Występując w Sejmie poseł Grzegorz Braun zgłosił do proklamacji Roku Ulmów (a w istocie również do ich beatyfikacji) swoje votum separatum. Stwierdził, że na „przypadku” Ulmów „nabudowano całkowicie fałszywą doktrynę etyczną, teologiczną i politologiczną”, więc także narodową, bo zawierającą „fałszywą hierarchię obowiązków Polaka, ojca, katolika”. A „przestawianie rodziny Ulmów jako wzorca osobowego dla naszych rodaków i przyszłych pokoleń” godzi wręcz w „zasady naszej cywilizacji”. Józef Ulma bowiem – zdaniem posła Grzegorza Brauna – w czasie okupacji niemieckiej „miał przede wszystkim obowiązki wobec swoich siedmiorga dzieci, w tym siódmego, które jeszcze nie zdążyło przyjść na świat, i nic tego faktu nie może przesłonić”. Nic, również wezwanie sumienia i dokonująca się obok totalna eksterminacja Żydów.
Zdaniem posła Brauna obowiązkiem Wiktorii i Józefa Ulmów było więc w czasie wojny odmawiać schronienia Żydom, a może nawet innych ryzykowanych form materialnej pomocy. Miał to być – idąc tokiem rozumowania posła Brauna – ich obowiązek narodowy, rodzinny i religijny.
■ Niezależnie od konsternacji, warto przez chwilę zająć się nie tylko hermeneutyką, ale i heurystyką tego stanowiska. Jeśli Grzegorz Braun tak myśli – to dlaczego ogłasza to dopiero teraz? I dlaczego jedynie w tym kontekście? Skoro mowa o zasadach, nie należy się ograniczać do ich jednostkowych, więc przypadkowych, zastosowań.
Braun jest cenionym filmowcem. Właściwie można by się więc spodziewać, że parę lat temu przyjedzie w sukurs swemu wielkiemu konfratrowi, Martinowi Scorsese, w czasie dyskusji, którą wywołało „Milczenie”. W tym filmie Scorsese opowiada prześladowania Kościoła w Japonii w XVII wieku, za szogunatu Tokugawa. Bohater filmu, działający w podziemiu jezuita, decyduje się na apostazję, by nie narażać nawróconych chrześcijańskich rodzin na coraz bardziej nieuchronną, a okrutną, śmierć. Chronienie ich przed wiarą uznaje za swój pierwszy obowiązek pasterza, ciał najpierw, potem dusz. Właściwie przesłanie Scorsesego można rozumieć tak: skoro Bóg milczy wobec naszych nieszczęść, my również powinniśmy wyznawać go milcząco. W tym milczeniu zawiera się również „heroiczne” gnostyckie poświecenie wiary i sumienia, w każdym razie jego najważniejszych i bezpośrednich nakazów.
„Milczenie” stawia pod znakiem zapytania bezpośrednio kult męczenników japońskich, a pośrednio – w ogóle kwestię męczeństwa. Ale warto wrócić na nasz grunt i rozważyć powszechne przekazy polskiej pamięci, cześć oddawaną poświęceniu narodowemu. Na przykład służbę w Armii Krajowej czy Narodowych Siłach Zbrojnych wiejskich żołnierzy, często ojców rodzin, którzy narażali w ten sposób rodziny te, a także rodziny sąsiadów, narażali na niemieckie okrucieństwa i mordy.
Oczywiście, założeniem Narodowym Sił Zbrojnych w czasie wojny była przede wszystkich ochrona ludności cywilnej. Ale Niemcy się z tymi założeniami nie liczyli. Noszenie broni podczas okupacji było przez nich uznawane za terroryzm. A założeniem Polaków ratujących Żydów (ten zbiór zazębia się przecież z tym drugim, zbrojnie podziemnym) też nie było narażanie bliskich, ale dzielenie się życiem z tymi, dla których pomoc stawała się warunkiem przeżycia.
■ Jednym z fundamentalnych pytań Ewangelii jest: cóż jest łatwiej powiedzieć (por. Mk 2,9)? To pytanie o konsekwencję intelektualną, która jest pierwszą przesłanką wiarygodności. Gdy Zbawiciel stawia swym krytykom to pytanie – za chwilę daje dowód na powagę i prawdę własnych słów.
■ Dlaczego Grzegorz Braun nie rozwija zatem swej specyficznej koncepcji „obowiązku stanu”? Dlaczego nie piętnuje – w imię nienarażania rodziny – obowiązków wobec wiary czy Ojczyzny? Najwyraźniej swą zaskakującą „doktrynę etyczną, teologiczną i narodową”, doktrynę unikania ryzykownej rodzinnie pomocy, rezerwuje wyłącznie dla – Żydów.
Antysemityzm to słowo, dla którego trudno znaleźć analogię w opisie negatywnych nastawień wobec innych narodów. Wydawać by się więc mogło, że stanowi ono nadużycie, gdyż wyszczególnia jeden rodzaj narodowych uprzedzeń, dyskryminacji czy nienawiści z ogólnego potępienia takich postaw. Jednak przy realistycznej analizie, korzystając z takich przykładów jak doktryna posła Brauna, okazuje się, że szczególny charakter tego pojęcia odpowiada szczególnemu charakterowi postaw, które oznacza. Aksjomat ogólnie obowiązujących ludzkich obowiązków, których się nie dyskutuje, nie relatywizuje, nie podważa – nagle przestaje obowiązywać wobec jednej grupy ludzi, wobec Żydów. Ona jedna okazuje się nie angażować powinności, których w innych wypadkach uważamy za oczywiste, bądź po prostu konieczne.
■ Przykład Grzegorza Brauna dotyczy nie tylko Grzegorza Brauna. Swe wystąpienie przedstawił wprawdzie jako osobiste votum separatum wobec aktu Sejmu. Zastrzegł na początek, że „najprawdopodobniej większość [jego] koła parlamentarnego odda głos za tą uchwałą” (i rzeczywiście obecni na sali posłowie Konfederacji głosowali – z wyjątkiem samego Brauna – za uchwałą ku czci Ulmów). Widzowie więc, którzy oglądali potem wystąpienie to w internecie, mogli odnieść wrażenie, że był to jego indywidualny głos, zaznaczenie stanowiska przed ogólną aklamacją.
Tymczasem jednak nie. Braun zabrał głos w debacie klubowej, w ramach czasu należnego Konfederacji, jako jedyny delegowany przez nią mówca. Koledzy do zabrania głosu w imieniu Konfederacji go upoważnili. Oczywiście można to interpretować wielorako. Na przykład, że głośno mówił to, co inni myślą po cichu. Albo inaczej – że posłowie Konfederacji się z nim nie zgadzają, ale nie mają odwagi reagować na jego ekscesy. Wobec Janusza Korwin-Mikke niedawno zastosowali sankcje nie ze względu na skandaliczny charakter jego wypowiedzi, ale dlatego że zaszkodziły kampanii wyborczej. Istotny był więc efekt partyjny, nie narodowy, szkodzenie partii, nie rujnowanie debaty publicznej.
W każdym razie trzeba się trzymać tego, co pewne. Konfederacja w debacie z poparciem dla uczczenia Ulmów nie wystąpiła, a od Brauna nikt z jej posłów się nie zdystansował. Nie jest to zaś ugrupowanie, które cechowałaby jakaś szczególna tolerancja czy wyrozumiałość wobec opinii oponentów. Standardem są raczej brutalne ataki. A tu nagle milcząca aprobata, a nawet eksponowanie stanowiska oficjalnie odosobnionego.
Sprawa tymczasem jest podwójnie ważna. W planie religijnym męczeństwo Ulmów jest świadectwem heroicznej miłości bliźniego zrealizowanego przez katolicką rodzinę, żyjącą wiarą. W planie narodowym jest znakiem solidarności i najważniejszego powołania narodu: ochrony życia i dóbr wszystkich osób i społeczności uczestniczących w jego życiu. Czynienie z antyżydowskich uprzedzeń, z antysemityzmu po prostu (abstrahując nawet od tego szczególnego ekscesu) czynnika więzi, a nawet rdzenia świadomości narodowej, czy choćby jej elementu – to jej okaleczanie i niszczenie. I z pewnością nie byłoby to tak ważne, gdyby dotyczyło to antysemityzmu lewicowego. Ale w tym wypadku chodzi o coś wiele bardziej istotnego.
Marek Jurek
Post scriptum
W artykule tym nie chciałem dowodzeniem rzeczy oczywistych rozmywać ich oczywistości. Ale w tym miejscu warto to wyjaśnić. Spłaszczona koncepcja obowiązków stanu nie ma wiele wspólnego z ich właściwym rozumieniem. Stan to nie kasta, nie jest jedyną formą przynależności. Obowiązki religijne i narodowe, sąsiedzkie i rodzinne, przeplatają się i – jeśli są właściwie wypełniane – wzmacniają się wzajemnie. Święty Tomasz (i to właśnie w rozdziale „Sumy” na temat porządku miłości) pisze o tych współwystępujących powinnościach. A okoliczności tworzą często dodatkowe, nadzwyczajne, te właśnie, które można określić jako „samarytańskie”. Owszem, rządzone przez Hitlera Niemcy uczyniły z miłosierdzia największe przestępstwo, tym bardziej my powinniśmy pamiętać o jego wartości w tamtych czasach.
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1960), historyk, współzałożyciel pisma Christianitas, były Marszałek Sejmu. Mieszka w Wólce Kozodawskiej.