Studia
2020.12.03 22:36

Bajka o (nie)szczęśliwym Janku. Teologiczne spojrzenie na człowieka oczami Josepha Ratzingera

Joseph Ratzinger przeżył prawie cały dwudziesty wiek i wciąż może spoglądać na świat, który zmienia się w pierwszych dekadach dwudziestego pierwszego wieku. Dodać należy, że zmienia się w coraz szybszym tempie. Emerytowany papież krótko opisał przed laty zmiany, które dokonały się w myśleniu ludzi, i które stanowią wyzwanie dla chrześcijaństwa. „Jedną z najważniejszych jest jednak to, że wiara nie ma już wsparcia ze strony filozofii i dlatego nagle okazało się, że jest ona niejako zawieszona w powietrzu. W starożytności i w średniowieczu wiara była łatwiejsza dlatego, że filozofia proponowała człowiekowi obraz świata, w którym było dla niej odpowiednie miejsce. Również na początku nowożytności filozofia stanowiła swego rodzaju przejście od nauk ścisłych, z których Bóg był metodycznie wyłączony, do właściwego obszaru wiary. Pomimo pewnych różnic istniała wciąż prawie powszechnie uznawana metafizyka, która mówiła o Bogu jako Stwórcy wszystkich rzeczy, jako duchowej i planującej podstawie kosmosu, przez co dawała odpowiednią myślową bazę wyobrażeniu przemawiającego i objawiającego się Boga”[1]. Innymi słowy, wiara chrześcijańska straciła w filozofii swoje oparcie, chociaż teologia katolicka wciąż odwołuje się w dogmatyce to dawnych terminów greckich: substancja, istota, istnienie, osoba. Ta emancypacja filozofii, jej rozwód z teologią spowodowały zmiany w myśleniu o Bogu, o człowieku i o samej wierze.

Problem niniejszego tekstu można sprowadzić do następującego pytania: jaki humanizm, jaką wizję człowieka można odnaleźć w pismach Josepha Ratzingera/Benedykta XVI? Należy już na początku zaznaczyć, że ten teolog nie stworzył jednego dzieła lub traktatu poświęconego człowiekowi. Jego obrazu człowieka trzeba zatem poszukiwać w różnych miejscach jego teologicznej myśli. „Czerstwy Bawarczyk i Panzer-Kardinal[2] jest kojarzony przede wszystkim z obroną obrazu Boga i Jego miejsca w świecie, a tym samym spojrzenie na człowieka bywa nieraz niezauważalne. Jego myśl zawsze kształtowała się w określonym kontekście, a często w konfrontacji z poglądami heterodoksyjnymi lub będącymi na granicy ortodoksji. Na początku tekstu zostanie nakreślona biblijno-trynitarna wizja człowieka, za którą opowiada się Ratzinger. Następnie zostanie ukazany kontekst kształtowania się myśli Josepha Ratzingera w spotkaniu z rewolucją 1968 roku. O tym jak wielkie znaczenie miało to wydarzenie w życiu przyszłego papieża niech świadczy fakt, że papież emeryt wrócił do niego, gdy chciał opisać przyczyny kryzysu w Kościele w 2019 roku. Wreszcie, należy spytać o aktualność myśli byłego biskupa Rzymu. Pytanie to staje się tym bardziej zasadne, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że Joseph Ratzinger na emeryturze nie odłożył swojego ołówka[3] i nadal daje wyraz swojej intelektualnej trzeźwości.

 

Trójca – relacje – człowiek

W przedmowie do pierwszego wydania Wprowadzenia w chrześcijaństwo Joseph Ratzinger starał się odpowiedzieć na pytanie o stan duszy współczesnego chrześcijanina. Aby zobrazować pewne procesy odwołał się do bajki o szczęśliwym Janku. Bohater tej opowieści „otrzymał bryłę złota, lecz wydawała mu się ona zbyt kłopotliwa i ciężka, zamieniał ją więc kolejno na konia, krowę, na gęś, wreszcie na osełkę, i tę ostatecznie wyrzucił do wody. Uważał, że zamienił wszystko na wspaniały dar wolności”[4]. Janek zrozumiał dość szybko, że pozbywając się wszystkiego – włącznie ze złotem – wcale nie polepszył swojego bytu. Nie tylko nie stał się wolny, ale przede wszystkim jeszcze pogorszył swój los wpadając w biedę.

 Opisana przez Josepha Ratzingera sytuacja przysłowiowego Janka pasuje nie tylko do stanu chrześcijaństwa w pierwszych dekadach XXI wieku, ale może być również ilustracją losu człowieka z pierwszych kart Pisma Świętego. Adam i Ewa postawieni przez Boga w rajskim ogrodzie Eden również byli ludźmi bogatymi, jak Janek z przywołanej opowieści. To bogactwo polegało na tym, że byli oni istotami chcianymi przez Boga. Według Josepha Ratzingera „człowiek nie został po prostu wrzucony w świat przez grę ewolucji. (…) Każdy człowiek jest ideą Boga”[5]. Innymi słowy, Księga Rodzaju prezentuje człowieka jako kogoś, kogo chciał Bóg. Człowiek w takiej perspektywie nie jest jedynie kombinacją różnych składników, nosicielem kodu DNA, ale ma swoje miejsce w Bożym planie. W człowieku istnieje tchnienie Boga, które jednak realizuje się na dwa sposoby: męski i żeński. Biblijną opowieść o stworzeniu kobiety z żebra mężczyzny Joseph Ratzinger skomentował platońskim mitem, który przedstawiał człowieka jako przeciętą na pół istotę, która wciąż szuka drugiej połowy. Mężczyzna i kobieta są zatem w myśli autora natchnionego uzupełniającymi się przedstawicielami tej samej idei, którą miał Bóg.

Joseph Ratzinger próbował ukazać powagę planu Boga wobec człowieka jako mężczyzny i kobiety odwołując się do dogmatu o Trójcy Świętej. Chociaż oficjalne dokumenty kościelne wskazują na prawdę wiary o Trójcy Świętej jako na tę najbardziej podstawową[6] to jednak jej zrozumienie nadal przypomina przelewanie wody z morza do dołka w piasku przy pomocy muszelki. Joseph Ratzinger posłużył się jednak tą trynitarną koncepcją Boga, aby wyjaśnić relacje pomiędzy Bogiem a człowiekiem i pomiędzy ludźmi nawzajem. Według bawarskiego teologa „wyznanie, że Bóg jest jedyny, ma w chrześcijaństwie nie mniejsze znaczenie niż w jakiejkolwiek religii monoteistycznej, a nawet tu dopiero uzyskuje pełną swą wielkość. Ale do istoty egzystencji chrześcijanina należy przyjęcie swego istnienia jako relacji i życie w ten sposób, aby wejść w ową jedność, która jest podstawą wszelkiej rzeczywistości. W ten sposób staje się rzeczą oczywistą, że należycie pojęta nauka o Trójcy Świętej może się stać dla teologii i w ogóle dla myśli chrześcijańskiej punktem konstrukcyjnym, z którego wyjdą dalsze linie”[7]. Z przywołanego fragmentu wynika, że jeśli coś można wyprowadzić praktycznego dla życia chrześcijańskiego i zrozumienia człowieka w ogóle to jest to relacyjność Osób Boskich. Trójca Święta nie jest jedynie pięknym teologicznym konceptem, którym zachwycają się „grabarze na cmentarzysku herezji”[8], ale ten dogmat ma także coś do przekazania ludziom wszystkich czasów. Dla Josepha Ratzingera to, co decyduje o powadze wiary w Trójcę jest podobieństwo stworzonych ludzi do Osób Boski, które sprowadza się do życia w relacji z innymi. To życie w relacji jednocześnie zakłada różnorodność Osób.

W ciągu wieków próbowano różnie tłumaczyć jedyność Boga wraz z zachowaniem różnic pomiędzy Osobami Boskimi. Pierwsze heterodoksyjne wytłumaczenie Joseph Ratzinger przyrównał do balu maskowego. Wskazał, że teologiczne łacińskie pojecie persona i jej grecki odpowiednik prosopon zostały zaczerpnięte z języka teatru. Próbowano zatem ukazać relacje Ojca, Syna i Ducha Świętego, jako bal maskowy na arenie dziejów. Trzy Osoby Boskie miałyby grać trzy role i w ten sposób ukazywać się na scenie świata. Takie stanowisko nazwano z czasem monarchianizmem[9]. Drugim rozwiązaniem miał być modalizm, który chciał widzieć nie „jednego Boga w trzech Osobach”, lecz „jednego Boga w trzech odsłonach”. Bóg miał objawiać się raz jako Ojciec, raz jako Syn i raz jako Duch Święty. Pomimo tego, że zaprezentowane powyżej dwa podejścia próbowały z jednej strony oprawić Boga w zbyt ciasne ramy ludzkiego myślenia, to z drugiej strony były świadectwem wysiłku ludzkiego rozumu wobec tajemnicy Boga.

Teologiczne wysiłki w celu zrozumienia Trójcy Świętej Joseph Ratzinger próbował przełożyć na egzystencję człowieka, a w ostateczności na samo rozumienie człowieka i jego życie. Wychodząc od słów Jezusa Chrystusa o sobie samym „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10, 30) ten niemiecki teolog wykazał, że być chrześcijaninem to przede wszystkim być w relacji do innych[10]. Ta relacja zakłada jednak odmienność osób w najbardziej podstawowym znaczeniu i sposobie istnienia, jako mężczyzny i kobiety. Wizja małżeństwa „zawiera cały dramat wzajemnej potrzeby, wzajemnego zdania na siebie mężczyzny i kobiety, ich miłości. (…) mężczyzna i kobieta istnieją po to, by jedno dawało siebie drugiemu, by w tym oddaniu samego siebie dawać dar nowego życia, by poświęcić się temu nowemu życiu”[11]. Joseph Ratzinger – świadomie lub nie – toczył spór z Immanuelem Kantem, który twierdził, że „z doktryny o Trójcy Świętej, wziętej dosłownie, jest absolutnie niemożliwe wyprowadzenie czegoś praktycznego, nawet jeśli uwierzyłoby się, że Ją się zrozumiało, tym bardziej potem, jeśli uwzględni się, że przekracza ona wszelkie nasze zrozumienie”[12].

Obraz Boga w człowieku został jednak zniekształcony przez grzech pierwszych rodziców, którego skutki można dostrzec aż po czasy współczesne. Dał temu wyraz przyszły papież Benedykt XVI cytując swojego przyjaciela: „są dogmaty, które trudno mi uznać. Ale z jednym nie mam żadnych problemów, bo się o nim przekonuję każdego dnia – z dogmatem o grzechu prarodziców”[13]. Według Josepha Ratzingera grzech pierwszych ludzi i jego skutki można sprowadzić do nieposłuszeństwa Bogu skutkującym zachwianiem relacji miedzy człowiekiem a Bogiem i innymi stworzeniami. Teologia katolicka ten stan zachwianych relacji z Bogiem i innymi nazywa grzechem pierworodnym, który czasami określany jest jednym słowem: dziedzictwo[14]. Chociaż nikt osobiście oprócz Adama i Ewy nie ponosi odpowiedzialności za pierwotne zaburzenie tych relacji pod rajskim drzewem poznania dobra i zła, to jednak wszyscy wkraczają w świat już zniekształconych relacji. „Właśnie dlatego, że nie ponosimy indywidualnej winy za grzech pierworodny, lecz weń wkraczamy, potrzebujemy kogoś, kto na powrót skoryguje relację” – stwierdził Ratzinger[15]. Janek z przywołanej opowieści sam pozbył się bryły złota, ale sam nie mógł jej odzyskać. Podobnie człowiek sam może pozbawić się świętości, ale już samodzielnie nie może jej odzyskać.

 

Eden 1968 roku

Joseph Ratzinger, który swoją teologiczną wizję człowieka wiązał z Trójcą Świętą oraz z chrystologią miał okazję przekonać się jak jest ona odrzucana przez świat lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Innymi słowy, chrystologia sensu nadająca człowiekowi szczególną godność pośród stworzeń została zastąpiona ideą według, której człowiek ogranicza się do swoich czysto naturalnych potrzeb. W 1968 roku wybuchła tzw. rewolucja 1968 roku nazywana czasami „rewolucją seksualną” lub „rewolucją kulturową”. Uważana ona była m.in. przez Herberta Marcuse za  kwestię higieny fizycznej i umysłowej[16]. To właśnie po spotkaniu „z duchem 1968 roku” Joseph Ratzinger stwierdził: „nauczyłem się, że nie można dyskutować z terrorem i o terrorze, ponieważ nie ma tu żadnych przesłanek dla dyskusji – i wszelka jej próba zamienia się we współpracę z terrorem. Myślę, że wówczas nauczyłem się, gdzie dyskusja musi się zakończyć, albowiem zamienia się w kłamstwo, i gdzie musi pojawić się sprzeciw, aby można było zachować wolność”[17]. Według Josepha Ratzingera na rewolucję inspirowaną marksistowskim duchem można spoglądać przy pomocy teologicznej analogii z monarchianizmem. Ten heterodoksyjny pogląd bywał w starożytności wykorzystywany jako model dla teologicznego usprawiedliwienia cesarstwa, u Hegla stał się apoteozą państwa pruskiego, a u Karola Marksa programem na rzecz szczęścia ludzkości w bliżej nieokreślonej przyszłości. Jak zauważył obecny papież emeryt „na odwrót, można by wykazać, że w starożytnym Kościele zwycięstwo wiary w Trójcę Świętą nad monarchianizmem oznaczało zwycięstwo nad nadużywaniem teologii w celach politycznych”[18]. Jeśli ortodoksyjna nauka o Trójjedynym Bogu i o Jezusie Chrystusie ukazuje chrześcijańską wizję człowieka to wszystkie próby wykorzystania tej wiary w celach mniej lub bardziej szlachetnych ukazują Trójcę, ale w „krzywym zwierciadle”. W tym kontekście można wysnuć wniosek, że był to trend, który chciał ostatecznie zdekonstruować przesłanie chrześcijaństwa i zwrócić się ku jakiemuś rodzajowi teologii politycznej. Innymi słowy, chciano zaprowadzić m.in. teologiczny i filozoficzny relatywizm oraz przeprowadzić dehumanizację przy pomocy osiągnięć technologicznych[19].  Jeśli każdy czas ma swoją „wieżę Babel” to każdy wiek ma także swój własny dramat Edenu. Oba te biblijne wydarzenia łączy motyw nieposłuszeństwa Bogu oraz pragnieniu bycia jako Bóg.

Na to ostatnie określenie – dramat Edenu – pośrednio wskazuje List o przyczynach kryzysu w Kościele z 2019 roku. W tym tekście papież emeryt powiązał kryzys świata i Kościoła z odrzuceniem lub zobojętnieniem wobec chrześcijańskiej wizji człowieka. Ta wizja wypływa z chrystologii, która zakłada, że „Bóg stał się człowiekiem dla nas. Człowiek jako Jego stworzenie jest tak drogi Jego sercu, że zjednoczył się z nim i wszedł w historię ludzkości w całkiem praktyczny sposób. Rozmawia z nami, żyje z nami, cierpi z nami i wziął za nas śmierć na siebie. Mówimy o tym szczegółowo w teologii przy pomocy uczonych słów i myśli. Ale właśnie w ten sposób ryzykujemy, że sami staniemy się władcami wiary, zamiast przeżyć odnowę i poddać się wierze”[20]. Według Josepha Ratzingera można być wierzącym i jednocześnie ignorować powagę Boga. Zarówno pierwsi rodzice, jak i budowniczowie wieży Babel nie byli ateistami, a jednak inaczej zechcieli zdefiniować człowieka w jego relacji do Boga. To doprowadziło do katastrofy, którą Pismo Święte obrazowo ukazuje jako nagość pierwszych ludzi lub pomieszanie języków.

Zmiana spojrzenia na człowieka, która dokonała się w latach sześćdziesiątych uderzyła mocno w ludzką seksualność. „Jedną ze swobód, które rewolucja z 1968 roku chciała osiągnąć, była całkowita wolność seksualna, która nie uznawała już żadnych norm”[21] – pisał Joseph Ratzinger. Świadczą o tym słowa zawarte we wstępie do książki Eros i cywilizacja. Według Herberta Marcuse „teza Zygmunda Freuda, zgodnie z którą cywilizacja opiera się na ciągłym dławieniu właściwych człowiekowi popędów, została uznana za oczywistą. (…) Swobodne zaspokajanie popędowych potrzeb człowieka nie da się pogodzić z cywilizowanym społeczeństwem: wyrzeczenie się i odroczenie satysfakcji to warunek wstępny postępu. (…) Kultura to systematyczne składanie ofiary z libido i jego surowo wymuszana przemiana na społecznie użyteczne czynności”[22]. To wszystko rzutowało na wizję człowieka, który wyzwolony z więzów kultury, czyli rodziny, szkoły i Kościoła nie był już obrazem Trójcy Świętej. Taki człowiek już nie potrzebował trwałych relacji opartych na miłości, a zadowalał się jedynie przelotnymi znajomościami w zależności od swoich potrzeb. Dramat pierwszego i współczesnego Edenu nie polegał zatem na wypowiedzeniu wiary w Boga, ale na wypowiedzeniu posłuszeństwa i zaufania Mu. Kontekstem, w którym Benedykt XVI pisał o podobnym kryzysie, lecz już w Kościele, był skandal pedofilii wśród osób duchownych. Papież emeryt nie przywoływał jednak argumentów psychologicznych lub socjologicznych, ale zwrócił uwagę na brak wiary pośród ludzi Kościoła: „jedynie wówczas, kiedy wiara nie określa już działań człowieka, takie przestępstwa są możliwe”[23].

Na marginesie trzeba zaznaczyć, że krytyka seksualności, a co za tym idzie wizji człowieka w ogóle, słyszana była nie tylko poza Kościołem, ale także w salach wykładowych wydziałów teologicznych. Jedną z osób otwarcie krytykujących podejście katolickiej teologii do seksualności był Eugen Drewermann. Z jednej strony krytykował on powyższą kwestię, a z drugiej strony poddawał w wątpliwość sensowność celibatu i ślubów czystości. Komentując te kwestie pisał: „wyrażając to językiem psychoanalizy, stwierdzimy, iż ewidentnie mamy tu do czynienia z projekcją na zbiorowość, z ogarniającą całe społeczności upowszechnioną formą kompleksu Edypa (…)”[24]. Innymi słowy, „najważniejszym bodźcem do wejścia na drogę wiodącą do przyszłej egzystencji wśród kleru jest jednak ta okoliczność, iż w Kościele katolickim istnieje system wartości, który interpretuje owe przypadki zahamowań, już w bardzo wczesnym stadium występowania ich, jako przejawy w gruncie rzeczy idealnej czystości (…). Otóż neurotyczna idealizacja samego Kościoła katolickiego stwarza alibi dla nerwic przeżywanych przez młodzież, legitymizując je zarazem i, co więcej, nadając im boski charakter; zamiast, z uwagi na człowieczeństwo Jezusa, zachęcać dorastających chłopców i dziewczęta do przezwyciężania – na ile jest to możliwe – lęków i zahamowań, które pojawiają się w okresie dojrzewania”[25]. Argumentację teologiczną dla czystości i celibatu Eugen Drewermann nazywa wręcz „sakralizacją nerwic”[26]. Niemiecki teolog krytykując niektóre aspekty nauczania moralnego wylewa – przysłowiowe – „dziecko z kąpielą”. Rację ma Drewermann, że nie można utożsamiać powołania do życia zakonnego lub do kapłaństwa z obojętnością seksualną lub wstrętem do współżycia. Co więcej, konieczne jest zapoznawanie kandydatów do życia zakonnego i do kapłaństwa ze zdrową wizją ludzkiej seksualności. Jednakże sposobem na uzdrowienie sytuacji nie może być wpuszczenie libidinalnej teologii na wydziały teologiczne, która to nie stawia granic, a przez to deformuje obraz człowieka. Drewermann i Marcuse postulują w swoich pismach seksualne wyzwolenie, prymat libido nad ratio. Drewermann jednak niewiele miejsca w swoich książkach poświęca Bogu – mówiąc o człowieku milczy o Bogu.

Trzeźwa ocena sytuacji dokonana przez Benedykta XVI skutkowała stwierdzeniem, że także Kościół w okresie posoborowym stał się areną walk i sporów o obraz Boga i obraz człowieka. „Obrady soborowe przedstawiano na forum publicznym jako spieranie się o samą wiarę, która w ten sposób wydawała się pozbawiona swego charakteru nieomylnej i nienaruszalnej pewności. (…) To poczucie, że nic już nie jest pewne, że wszystko można kwestionować, podsycał jeszcze sposób przeprowadzenia reformy liturgii. (…) Socjologowie porównywali w tamtym czasie sytuację Kościoła z sytuacją Związku Sowieckiego pod rządami Gorbaczowa, w którym w procesie poszukiwania niezbędnych reform rozpadł się na koniec cały potężny wizerunek państwa sowieckiego”[27] – stwierdził papież emeryt.

Ofiarami tych soborowych sporów tarć i sporów można uznać także same dokumenty soborowe. Tym dokumentem, który miał szczególnie zakreślić teologiczną wizję człowieka była konstytucja o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes[28]. Aidan Nichols – angielski teolog zajmujący się teologią Josepha Ratzingera – zauważył, że konstytucja ta ma swoje poważne braki. Pierwszym jest milczenie dokumentu na temat marksizmu i komunizmu. Ojcowie soborowi, którzy chcieli dostrzegać „znaki czasu” nie zauważyli obecnego w Europie komunizmu. Po kilku latach od zakończenia soboru okazało się, że ten niepotępiony marksizm zrodził rewolucję 1968 roku i „teologię wyzwolenia”[29]. Drugim brakiem jest pominięcie eschatologii w rozważaniach soborowych nad współczesnym światem. Słowo „technika” jest odmieniane w dokumencie przez wszystkie przypadki dwadzieścia trzy razy, natomiast słowo „eschatologia” występuje tylko dwukrotnie To spotkało się z pytaniami niemieckich biskupów o teologię krzyża i eschatologię, które to pojęcia dokument pomija lub niezbyt wyraźnie akcentuje[30]. Trudno nakreślić pełną teologiczną wizję człowieka, jeśli pomija się problemy z zakresu eschatologii. Soborowy dokument Gaudium et spes miał być świadectwem wielkości współczesnego człowieka, ale po jego lekturze i uważnej obserwacji świata mogło by się okazać, że ten człowiek, który z sukcesem wybiera się w kosmos wcale nie wybiera się do nieba.

 

Aktualność myśli Josepha Ratzingera

Jednym z ulubionych tekstów obecnego papieża emeryta jest Krótka opowieść o Antychryście Włodzimierza Sołowiowa. Ostatnie polskie wydanie tekstu rosyjskiego myśliciela zostało opatrzone fragmentem fresku z Orviedo pędzla Luki Signorellego. Ten żyjący na przełomie XV i XVI wieku włoski malarz przestawił biblijnego Antychrysta (por. 1J 2,18) jako postać zewnętrznie podobną do Jezusa Chrystusa. Antychryst na fresku wskazuje swoją dłonią na serce, które – tak jak serce Chrystusa – płonie miłością do ludzi. Jednakże do ucha tej postaci szepcze diabeł[31].  

Według Sołowiowa trzydziestoletni Antychryst „początkowo nie żywił wrogości do Jezusa. Uznawał Jego mesjańskie znaczenie i godność, lecz tak naprawdę widział w Nim swojego wielkiego Poprzednika. Zwycięstwo moralne Chrystusa i Jego absolutna jedność z Trójcą Świętą były niezrozumiałe dla jego zamroczonego samolubstwem umysłu”[32]. Innymi słowy, Antychryst rozumiał swoją rolę jako zbawiciela świata, którego prorokiem był Jezus z Nazaretu, chciał on pełnić swoją wolę, a nie wolę Boga (por. J 14,24). Paradoksalnie, obok roli ekologa i pacyfisty Antychryst jest także teologiem biblistą, doktorem honorowym Uniwersytetu w Tybindze, którego książka z zakresu krytyki biblijnej stała się bestsellerem. „Co prawda, niektórzy bogobojni osobnicy, gorąco wychwalający tę książkę, pytają, dlaczego ani razu nie jest w niej wspomniany Chrystus, lecz inni chrześcijanie protestują: «I chwała Bogu – już dosyć w minionych wiekach wszystko, co święte, było szargane przez różnych niepowołanych, fanatycznych zapaleńców (…). Skoro treść książki przeniknięta jest prawdziwie chrześcijańskim duchem aktywnej miłości i powszechnej dobroczynności, to cóż więcej trzeba?»”[33] – pisał w swojej krótkiej opowieści Rosjanin. Działalność Antychrysta, którą przedstawił Włodzimierz Sołowiow nie jest jednak w ostateczności przedłużeniem misji Jezusa Chrystusa, ale jej odbiciem w krzywym zwierciadle. Antychryst jest figurą i zapowiedzią nowego człowieka, który ma stworzyć Boga na swój obraz i swoje podobieństwo. To, czego Antychryst nienawidzi to dwa podstawowe prawdy chrześcijańskiej wiary: Trójcy Świętej i Jezusa Chrystusa.

Krótką opowieść o Antychryście Joseph Ratzinger przywołał w swojej książce o Jezusie Chrystusie, gdy analizował kuszenie na pustyni. Diabeł cytujący fragment biblijny był doskonałym egzegetą podobnie jak ów Antychryst. Jednakże zarówno we fragmencie mówiącym o kuszeniu, jak i w opowieści Sołowiowa tekst biblijny został potraktowany instrumentalnie do osiągnięcia zysków doczesnych. Według Josepha Ratzingera „wykład Pisma Świętego może w rzeczywistości stać się narzędziem Antychrysta. (…) Wtedy Biblia nie mówi już o Bogu, o Bogu żywym; wtedy mówimy już tylko my sami i my decydujemy o tym, co Bóg może czynić i co my czynić chcemy lub powinniśmy”[34]. Nawet bycie chrześcijaninem nie chroni zatem człowieka przed tworzeniem chrześcijaństwa na własną rękę. Papież emeryt wskazując na możliwość pojawienia się Antychrysta zwrócił uwagę na grzeszność w samym Kościele. To stwierdzenie posiada kluczowe znaczenie dla zrozumienia wizji człowieka wyłaniającej się z pism Josepha Ratzingera. W artykule Neopoganie i Kościół z 1958 roku młody wówczas profesor teologii podkreślił, że w pierwszych wiekach to poganie stawali się chrześcijanami, a współcześnie pogaństwo można odnaleźć nawet samym Kościele. „Właśnie to jest cechą charakterystyczną Kościoła naszych czasów, podobnie jak i neopogaństwa, że mamy do czynienia z pogaństwem w Kościele oraz z Kościołem. Tak więc współczesny człowiek, w normalnym przypadku, powinien raczej zakładać niewiarę swojego bliźniego”[35].Chrześcijaństwo dość szybko zdało sobie jednak sprawę, że ochrzczeni nie są świętymi, ale tymi, którzy do świętości dążą. Joseph Ratzinger zaznaczył, że wieki średnie nieco zaciemniły tę prawdę, ponieważ chrześcijaństwo stało się polityczno-kulturową wytyczną, a nie tylko postawą życiową. Spojrzenie na człowieka oczyma Benedykta XVI jest spojrzeniem wciąż aktualnym, ponieważ w każdym wieku humanizmowi zagraża odrzucenie Boga oraz tworzenie nowego świata według tej recepty. Zmiany kulturowe nie omijają także chrześcijaństwa, które nie jest już w swoim kształcie chrześcijaństwem sprzed wieków, czy nawet z początku XX wieku.

 

Wnioski końcowe

Jaka jest zatem wizja człowieka kreślona piórem Josepha Ratzingera i czy ten autor ma w ogóle coś aktualnego do powiedzenia współczesnej teologii i światu? Należy podkreślić, że bawarski teolog o ile zajmował się problemem człowieka, to zawsze robił to jako teolog. Po pierwsze, dla Josepha Ratzingera człowiek nie jest przypadkowym skutkiem ewolucji, ale jest zaplanowany i chciany przez Boga. Człowiek natomiast może realizować swoje życie w dwojaki sposób: jako mężczyzna lub jako kobieta. Obie płcie nie są jednak rywalami, ale sprzymierzeńcami. Ta relacyjność człowieka jest dla emerytowanego papieża odbiciem tajemnicy Trójcy Świętej. Chrześcijański monoteizm w tej perspektywie nie jest pretensjonalnym dogmatem ani doktrynalną łamigłówką dla teologów, ale źródłem dla zrozumienia człowieka. Humanizm Josepha Ratzingera staje się zrozumiały w jego perspektywie teologii.

Po drugie, Joseph Ratzinger pozostał realistą, który zdaje sobie sprawę, że obraz Boga w człowieku został zniekształcony przez grzech. Ostrze nieposłuszeństwa pierwszych rodziców skierowane przeciwko Bogu ugodziło ich samych i rani kolejne pokolenia. Podczas długiego życia obecnego papieża emeryta to ostrze dawało o sobie znać wielokrotnie, a szczególnie podczas rewolucji 1968 roku. To właśnie w tym czasie chrześcijańska wizja człowieka została poddana krytyce. Obraz Boga, który wchodzi w relacje został ośmieszony jako niedzisiejszy i krępujący człowieka. Egzemplifikacją tego poglądu było wyzwolenie seksualne lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Dramat ten dotknął także Kościoła, a za pontyfikatu Benedykta XVI doszedł go głosu w dramacie wykorzystania seksualnego dokonanego przez duchownych. Dla Josepha Ratzingera jako źródło tego kryzysu należy wskazać przede wszystkim życie obok wiary, a więc zignorowanie, zamazanie obrazu Boga w człowieku. Kolejno, przesunięcie eschatologii na peryferia teologii skutkowało naiwnością w spojrzeniu na człowieka.

Po trzecie, Benedykt XVI jako papież nie zmienił poglądów. W 1958 roku zdawał sobie sprawę, że chrześcijaństwo coraz częściej przypomina wspólnotę ochrzczonych pogan. Współcześnie człowiek nadal pozostaje obrazem Boga, lecz ten obraz staje coraz bardziej niewidoczny. Co więcej, człowiek nadal poszukuje szczęścia i zbawienia, ale niejednokrotnie jest mu ono oferowane w wersji soft, a więc w podobnej tylko do chrześcijaństwa, o czym przypomina opowieść o Antychryście Włodzimierza Sołowiowa. To zmienione chrześcijaństwo przyszło oglądać Josephowi Ratzingerowi, jako teologowi, prefektowi Kongregacji Nauki Wiary, a wreszcie jako papieżowi.

Podsumowując, próżno szukać jednego dzieła Josepha Ratzingera poświęconego w całości człowiekowi. Świadczy o tym fakt, że żaden z licznych tomów jego dzieł zebranych z serii Opera omnia nie traktuje tylko o tym. Jednak Ratzinger uprawiając teologię jednocześnie trafnie diagnozował stan współczesnego człowieka. Przywołana na początku bajka o Janku jest z jednej strony opowieścią o nieszczęśniku, który w wyniku swoich wyborów stał się z bogacza człowiekiem ubogim. Jednocześnie jest to jednak wstęp do opowieści o Bogu, który nie pozostawił człowieka samego, ale przyszedł mu z pomocą. Teologia Josepha Ratzingera jest zatem rozumnym krytycznym spojrzeniem na człowieka i człowieczeństwo w ogóle.

Paweł Beyga

 

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

-----

 

[1] J. Ratzinger, Przyszłość wiary. Refleksje teologiczne, Kraków 2019, s. 71-72.

[2]  Zob. J. Ratzinger, Opera omnia, t. XIII/1: W rozmowie z czasem, Lublin 2017, s. 37.

[3] Joseph Ratzinger od czasów swoich studiów teologicznych pierwsze szkice swoich pism sporządza zawsze ołówkiem.

[4] J. Ratzinger, Opera omnia, t. IV: Wprowadzenie do chrześcijaństwa, Lublin 2017, s. 27.

[5] J. Ratzinger, Opera omnia, t. XIII/2: W rozmowie z czasem, Lublin 2017, s. 476.

[6] Por. DE, 11.

[7] J. Ratzinger, Opera omnia, t. IV: Wprowadzenie do chrześcijaństwa, s. 156.

[8] Por. tamże, s. 145.

[9] Zob. tamże, s. 140.

[10] Por. tamże, s. 155.

[11] J. Ratzinger, Opera omnia, t. XIII/1: W rozmowie z czasem, s. 481.

[12] I. Kant, Streit der Fakultäten, w: Sämtliche Werke, t. 9, hrsg. von K. Rosenkranz, Leipzig 1838, s. 290. Cyt. za: J. Królikowski, Tajemnica Trójjedynego, Kraków 2015, s. 203.

[13] J. Ratzinger, Opera omnia, t. XIII/1: W rozmowie z czasem, s. 483.

[14] Por. tamże, s. 485.

[15] Tamże, s. 486.

[16] Zob. H. Marcuse, Eros i cywilizacja, Warszawa 1998, s. 10.

[17] Chodzi o wywiad, którego J. Ratzinger udzielił w formie korespondencyjnej dla New York Times Magazine w 1985 roku. Cyt. za: A. Nichols, Myśl Benedykta XVI. Wprowadzenie do myśli teologicznej Josepha Ratzingera, Kraków 2006, s. 336.

[18] J. Ratzinger, Opera omnia, t. IV: Wprowadzenie do chrześcijaństwa, s. 143.

[19] Zob. R. L. Stamps, ‘’Behold the Man”. Joseph Ratzinger on Theological Anthropology, w: The Theology of Benedict XVI. A Protestant Appreciation, ed. T. Perry, Bellingham 2019, s. 100.

[20] Benedykt XVI, List o przyczynach kryzysu w Kościele, Kraków 2019, s. 37.

[21] Tamże, s. 10.

[22] H. Marcuse, Eros i cywilizacja, s. 21.

[23]Tamże, s. 29.

[24]E. Drewermann, Kler. Psychogram ideału, Gdynia 2002, s. 409.

[25] Tamże, s. 438.

[26] Tamże.

[27] Benedykt XVI na stulecie urodzin świętego Jana Pawła II, Kraków 2020, s. 7.

[28] Teologię zawartą tekście sugeruje sama ranga dokumentu, czyli konstytucja soborowa. Wątpliwości, co do takiej rangi tego dokumentu miał m.in. jeden  z ojców soborowych biskup krakowski Karol Wojtyła: „Czcigodni Ojcowie i wszyscy obecni, schemat o Kościele w świecie współczesnym, nazywany konstytucją duszpasterską, wydaje mi się bardziej rozmyślaniem aniżeli konstytucją. W konstytucji Sobór podejmuje jakieś postanowienia, zwłaszcza jeśli chodzi o doktrynę. Tymczasem nasz schemat proponuje raczej pewien konspekt idei do rozważenia w teorii i praktyce”. Cytat przywołany w tekście: T. Rowiński, Biskup Karol Wojtyła na Soborze, „Christianitas” 48-49/2010, s. 334.

[29] Aidan Nichols przywołał w swojej książce umowę zawartą we francuski mieście Metz pomiędzy stroną katolicką (Sekretariat ds. Jednosci Chrześcijan) a przedstawicielami rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Umowa zakładała przemilczenie w dokumentach soboru kwestii komunizmu w zamian za uczestnictwo obserwatorów z sowieckiej Rosji w obradach soboru. Zob. A. Nichols, Conciliar Octet. A Concise Commentary on The Eight Hey Texts of The Second Vatican Council, San Francisco 2019, s. 157.

[30] Zob. tamże, s. 157-158.

[31] Zob. O autorze i jego dziele, w: W. Sołowiow, Krótka opowieść o Antychryście, Kraków 2018, s. 24.

[32] W. Sołowiow, Krótka opowieść o Antychryście, s. 38.

[33] Tamże, s. 46-47.

[34] J. Ratzinger/Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu. Od Chrztu w Jordanie do Przemienienia, Kraków 2007, s. 43.

[35] J. Ratzinger, Neopoganie i Kościół, w: Benedykt XVI, P. Seewald, Ostanie rozmowy, Kraków 2016, s. 297.


Paweł Beyga

(1990), doktor nauk teologicznych (teologia dogmatyczna). W 2018 roku obronił pracę doktorską na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu na temat tradycji anglikańskiej w Mszale dla ordynariatów personalnych byłych anglikanów. Interesuje się związkiem liturgii z treścią wiary. Publikował m.in. w „Teologii w Polsce”, „Wrocławskim Przeglądzie Teologicznym” oraz „Studia Europaea Gnesnensia”.