Tekst pierwotnie ukazał się na czeskim portalu echo24.cz.
Niełatwo w światowych mediach głównego nurtu o rzetelny opis tego, co dzieje się w dzisiejszej Polsce. Tworzące go liberalne media wydają się bardziej zainteresowane wytwarzaniem niechętnej rządom Prawa i Sprawiedliwości atmosfery, aniżeli ułatwieniem swoim odbiorcom rozumienie sytuacji. Dotyczy to także sprawy orzeczenia, jakie wydał Trybunał Konstytucyjny w sprawie ochrony życia nienarodzonego, podważając konstytucyjność jednej z przesłanek aborcyjnych zawartych w polskiej ustawie o ochronie życia z 1993 roku.
Najbardziej oczywistym w świecie zachodnim przekonaniem jest to, że obecne wydarzenia to wynik spisku narodowo-konserwatywnego rządu oraz Kościoła katolickiego. Jest to mit, którego fałszu nie zrozumiemy bez chęci bliższego przyjrzenia się konkretom polskiej polityki. Lider PiS, Jarosław Kaczyński, nigdy nie był politykiem katolickim. Jeśli już mielibyśmy szukać jego związków z jakąś polską tradycją polityczną, to należałoby powiedzieć, że wywodzi się z nurtu patriotycznego socjalizmu, który przed II wojną światową reprezentowała Polska Partia Socjalistyczna. Co za tym idzie, nigdy nie był on postrzegany jako oczywisty sojusznik ruchów pro-life i katolickiej agendy. Nawet wówczas, gdy w czasach opozycyjnych PiSu, z powodów politycznych włączał się w te narracje. Do dziś polska prawica pamięta konflikt Kaczyńskiego z jednym z najważniejszych polityków katolickich w Polsce, byłym marszałkiem Sejmu, Markiem Jurkiem. W latach pierwszych rządów partii Kaczyńskiego (2005-2007) Jurek zbudował szeroką koalicję społeczną i polityczną, na którą składali się politycy większości partii parlamentarnych, także opozycyjnych, którzy podjęli wspólne działająnie na rzecz zmiany konstytucji, tak aby jednoznacznie chroniła życia ludzkie od chwili poczęcia. Kaczyński ostatecznie storpedował zabiegi Marka Jurka - wtedy kolegi partyjnego - sterując procesem politycznym oraz pracami w komisjach sejmowych. Jurek wtedy zrezygnował z funkcji marszałka niższej izby parlamentu, a następnie odszedł z partii.
PiS do tematu ochrony życia wrócił dopiero po przegranych w 2007 roku wyborach, kiedy zebrał pod swoje skrzydła różne nurty katolickiej i konserwatywnej publiczności politycznej. Niemal przysłowiowe było jednak wśród polskiej prawicy przekonanie, że Jarosław Kaczyński nie boi się w polityce niczego poza jednym: sprawą aborcji. Dlatego też środowiska katolickie i konserwatywne z pewnym zaskoczeniem przyjęły wydarzenie z 22 października 2020 roku, jak i decyzję Trybunału. Kaczyński nie usiłował wstrzymać zbliżającego się orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Jak dotąd nie wspomniałem ani słowem o aktywności hierarchii Kościoła katolickiego, który miałby być częścią spisku przeciw kobietom. Dlaczego? Ponieważ nie ma o nim zbyt wiele do powiedzenia. Kościół oczywiście wyrażał (i wciąż wyraża) publiczne stanowisko na temat ochrony życia, jednak w sytuacjach politycznego napięcia zazwyczaj zachowywał się, dla jednych ostrożnie, a dla innych lękliwie i nawet dwuznacznie. To raczej świeccy katolicy od lat dążyli do tego, by Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie, które jest teraz przedmiotem zainteresowania świata i protestów części społeczeństwa. Czynili to niezależnie od tego, czy akurat rządzili liberałowie, czy też przedstawiciele prawicy i co mówili hierachowie. Sprawy mają się zatem inaczej, niż na pozór mogłoby się wydawać.
O co jednak chodzi z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego? W czasach komunizmu istniała ustawa, która de facto dopuszczała aborcję na życzenie. Jej zapisy interpretowano jako chroniące zdrowie i życie kobiety ciężarnej, nie zaś płód, albo ciążę kobiety zgodną z jej wolą. Dla przykładu możemy podać, że w roku 1960. dokonano w Polsce około 250 tys. aborcji. Szacuje się, że w wyniku obowiązywania komunistycznej ustawy pozbawiono życia około 20 mln osób. Oczywiście, Kościół hierarchiczny i katolicy podnosili tę kwestię na tyle na ile było to możliwe w warunkach komunistycznego państwa totalitarnego. O tym, że człowiek rozwijający się w łonie matki nie jest częścią jej ciała mówił nie raz kard. Stefan Wyszyński, niezłomny prymas Polski, a potem kard. Karol Wojtyła, dla którego, gdy został papieżem Janem Pawłem II, sprawa powstrzymania masowych aborcji w świecie była jedną z najważniejszych. Jednak to ze środowisk rodzącego się społeczeństwa obywatelskiego i opozycji antykomunistycznej wychodziły konkretne propozycje zmian. W roku 1977 Polski Komitet Obrony Życia, Rodziny i Narodu zebrał ponad dwanaście tysięcy podpisów pod wnioskiem do Sejmu Polski Ludowej o zniesienie ustawy o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1956 roku. Sejm przekazał sprawę Ministerstwu Zdrowia i Opieki Społecznej, które w odpowiedzi na inicjatywę stwierdziło, że nie będzie zmian prawnych. Liczba aborcji w latach 1980 wynosiła między 80 a 140 tys rocznie. Tak zapobiegawczo działało ustawodawstwo komunistyczne.
Podobną inicjatywę podjął już pod koniec czasów komunistycznych w roku 1987 Klub Inteligencji Katolickiej ze Szczecina. Zmiany zaszły jednak dopiero w roku 1993 za rządów Hanny Suchockiej, który tworzyła szeroka koalicja licznych ugrupowań wywodzących się z opozycji antykomunistycznej i związku zawodowego “Solidarność”. Ustawę, którą po wielu dyskusjach i sporach uchwalono poparły przede wszystkich ugrupowania koalicyjne, a przeciw byli postkomuniści. Ustawa ta, która obowiązuje do dziś ustaliła trzy przypadki dopuszczalności aborcji, na zasadzie wyjątków, a nie “prawa do aborcji”. Ustawa mówiła o sytuacji, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety (bez ograniczeń ze względu na wiek płodu); gdy badania lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej) - to tzw.przesłanka eugeniczna; gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodni od początku ciąży).
W roku 1996 do władzy w Polsce doszli postkomuniści, którzy przeforsowali poprawkę do ustawy wprowadzając nowy wyjątek, czyli przesłankę społeczną przywracającą w Polsce aborcję na życzenie. Do marszałka Sejmu Józefa Zycha wpłynęło ponad milion skarg od obywateli w sprawie nowelizacji. Przed Sejmem odbywały się manifestacje i spotkania modlitewne. Jednak 20 listopada prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał znowelizowaną ustawę. To nie był koniec sporu. Na początku roku 1997 zakończyły się prace na nową polską Konstytucją, która po długich dyskusjach została przyjęta przez Zgromadzenie Narodowe 2 kwietnia 1997 roku. W konstytucji znalazł się między innymi długo debatowany art 38, w którym zawarta została “zasada ochrony życia” w Polsce w brzmieniu: “Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Autorem tego artykułu był Marek Borowski, który w swojej karierze pełnił wiele funkcji. Był wicepremierem, ministrem, marszałkiem Sejmu, senatorem. W tamtym czasie był jednym z najbardziej znaczących polityków lewicy, dokładnie Sojuszu Lewicy Demokratycznej, czyli tej samej partii, która przywróciła aborcję na życzenie. Co więcej w czasie debaty konstytucyjnej Borowski wyraził przekonanie, że „płód jest naturalnie istotą ludzką”, a „Konstytucja RP dostarcza podstaw dla takiej konkluzji”.
Już 28 maja 1997 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że nowelizacja ustawy jest niezgodna zarówno z prowizorycznie obowiązującą od 1992 tzw. “Małą Konstytucją”, ponieważ "legalizuje przerwanie ciąży bez dostatecznego usprawiedliwienia koniecznością ochrony innej wartości, prawa lub wolności konstytucyjnej oraz posługuje się nieokreślonymi kryteriami tej legalizacji, naruszając w ten sposób gwarancje konstytucyjne dla życia ludzkiego", a także z art. 38 nowej Konstytucji. Aborcja na życzenie “wchodzi w kolizję z zasadą demokratycznego państwa prawnego”, można było przeczytać w orzeczeniu Trybunału pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla.
To orzeczenie miało jednoznaczny charakter i było odebrane jako podważające w ogóle zgodność aborcji z polską Konstytucją. Jednak - z powodu sposobu działania Trybunału - trzy pierwsze przesłanki do wykonywania aborcji zostały utrzymane. Można zatem powiedzieć, że przez dwadzieścia trzy lata polskiej klasie politycznej udawało się unikać sytuacji, w której ktoś zgłosiłby kolejną przesłankę z ustawy do rozpatrzenia w Trybunale. Dotyczy to także partii Jarosława Kaczyńskiego, która rządziła w latach 2005-2007, a teraz sprawuje władzę od roku 2015. Rozmaite obywatelskie inicjatywy pro-life, albo nie były podejmowane przez większość parlamentarną, albo jak w przypadku obywatelskich projektów ustaw “Stop Aborcji” (2016) i “Zatrzymajamy Aborcję” (2017) były przez nią odrzucane. Także przez partię Jarosława Kaczyńskiego.
Jednak jesienią 2019 roku aż 119 posłów podpisało się pod wznioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, by zbadał konstytucyjność tzw. przesłanki eugenicznej, czyli tej która mówiła, że aborcji można dokonać na dziecku, co do którego istnieje podejrzenie poważnego upośledzenia płodu. W większości dotyczyło to dzieci z podejrzeniem zespołu Downa, Turnera czy np. hermafrodytyzmu. Dodatkowe niepokoje budził stosunkowo wysoki odsetek badań potwierdzających wady u dzieci, które ostatecznie rodziły się zdrowe. Posłów wspierała szeroka koalicja organizacji obywatelskich, prawników i mediów. Trzeba pamiętać, że Polacy w większości wciąż są przeciw aborcji choć przywykli do ustawowych wyjątków. Jednocześnie część opinii publicznej zwracała od dawna uwagę, że dochodzi do coraz słabszego działania ustawy z roku 1993. W roku 2002 wykonano w Polsce tylko 159 legalnych aborcji, a w roku 2015 było to już 1040 i liczba ta każdego roku rosła. M.in. z powodu stosowanych w celu eugenicznej eliminacji badań prenatalnych. W praktyce zatem zasada z art. 38 polskiej konstytucji jest od lat w Polsce realizowana w coraz mniejszym zakresie. Nikt w Polsce nie spodziewał się, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego może brzmieć inaczej I to niezależnie od składu sędziowskiego czy tego jaka partia ma większość w parlamencie. By zmienić prawo o ochronie życia trzeba by w Polsce zmienić Konstytucję.
Światowe relacje z trwających w Polsce protestów mogą sprawiać wrażenie, że wyrok Trybunału nie ma w Polsce obrońców i że jest on narzędziem opresji władz wobec obywateli. To nie jest prawda, obrońcy życia są po prostu mniej agresywni w życiu publicznym, a ich aktywność jest też mniej nagłaśniana przez liberalne media głównego nurtu. A przecież marsze życia gromadzą w Polsce każdego roku między 400 a 600 tysięcy osób. Obrońców życia wsparł też już po wyroku Trybunału Konstytucyjnego Papież Franciszek, mówiąc, że trzeba bronić każdego życia.
Tomasz Rowiński
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
-----
(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.