Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
Jestem lekarzem od trzydziestu lat. Niewiele krócej pediatrą i neonatologiem. Pracowałam i pracuję na oddziałach gdzie leczy się noworodki wcześniacze obciążone licznymi chorobami i schorzeniami. Staram się rozumieć sens cierpienia. Patrząc na moich pacjentów i ich rodziców widzę, że bardzo często jest ono dla nich drogą trudną i tragiczną, ale prowadząca do duchowego wzrostu. Jednak dziś cierpienie jest bardzo niemodne. Oddajemy się kultowi siły, piękna, pieniądza. Cierpienie jest czymś, o czym nie lubimy mówić i pisać, a kiedy je spotykamy staramy się jak najszybciej od niego uciec.
Dzisiaj coraz powszechniejsze staje się przekonanie, że skoro cierpienia nie można całkowicie wyeliminować, należy przerwać cierpiące życie. W mediach można spotkać wywiady z lekarzami, najczęściej ginekologami, w dramatycznych słowach przedstawiających przykłady najcięższych schorzeń dzieci w fazie prenatalnej, po to żeby uzasadnić legalność terminacji ciąży w takiej sytuacji. Jednak nieuchronne pojawia się tutaj pytanie - jak daleko będziemy przesuwać granice? Czy od pewnego momentu chęć oszczędzenia cierpień dziecku nie staje się zasłoną dymną konformizmu rodziców i lekarzy? Czy jednak nie jest tak, że w życiu mamy nie tylko prawa? Czy nie mamy też obowiązków? Czy nie należy do nich także zmierzenie się z chorobą własnego dziecka? A trzeba też wspomnieć, że mimo wszystko medycyna się rozwija i możemy skutecznie pomagać w wielu przypadkach do niedawna beznadziejnych. Spotkałam się ostatnio z argumentem, że nieoperacyjna wewnątrzmacicznie przepuklina przeponowa de facto oznacza, że dziecko natychmiast po porodzie się udusi. Nie możemy nikogo oszukiwać, że nie jest to bardzo ciężka wada i zwodzić, że szanse przeżycia są duże. Jest to jednak schorzenie możliwe do operacji po urodzeniu, po stabilizacji stanu pacjenta odpowiednimi technikami wentylacji, leczeniu tlenkiem azotu i podaniu surfaktantu. Śmiertelność okołooperacyjna jest wysoka, ale znam wielu pacjentów, którzy operację przeżyli, a jakość ich życia jest zadowalająca.
Swoją wiedzę neonatologiczna doskonaliłam m.in. w klinikach paryskich, gdzie często, nazbyt często, byłam świadkiem tzw. zebrań prenatalnych, gdzie wielospecjalistyczny zespół lekarzy omawiał problemy dzieci z rozpoznanymi wewnątrzmacicznie wadami. Niestety decydowano tam o aborcji nawet w przypadku doprawdy niewielkich niedomagań. To jest mechanizm powtarzający się wszędzie. Rozmiękczanie opinii publicznej zawsze zaczyna się od epatowania ekstremalnymi przypadkami, a celem jest uznanie aborcji za prawo człowieka. Oczywiście nie tego, który w jej wyniku życie traci. Na niego wyrok zapada np. po stwierdzeniu niewielkiego ubytku w przegrodzie międzykomorowej. We Francji, w takiej sytuacji, przekonuje się matkę, że nie ma po co tworzyć sobie problemu, w następnej ciąży dziecko będzie bez wad.
Od czterech lat pracuję w domowym hospicjum dla dzieci. Opiekuję się i leczę dzieci z wrodzonymi wadami i przewlekle chorymi. Takie, których choroby rozpoznano jeszcze na etapie życia płodowego i takie, których schorzenia mają źródło w ciężkim przebiegu porodu. Staram się pomóc tym dzieciom, ich matkom i ojcom, żeby nie cierpieli, żeby ich życie było choć trochę lepsze. Wydaje mi się, że żadna z matek moich pacjentów nie żałuje urodzenia chorego dziecka. Rozmawiamy czasem o śmierci, ale póki dziecko żyje chcą ten moment odsuwać tak długo jak to jest po ludzku możliwe. Czy kiedy musiały stanąć wobec tak dramatycznego wyzwania, nie miały chęci uciec? Nie pytam. Każdy z nas ma pokusy. One podjęły wyzwanie. Może dlatego, że nikt nie zaproponował im tzw. terminacji ciąży, za to ktoś powiedział im o opiece hospicyjnej. I tej perinatalnej, i tej dla już urodzonych dzieci. To nieprawda, że takim dzieciom i rodzicom nie można pomóc w żaden sposób. Raczej konieczne i niezbędne, aby cały personel medyczny miał świadomość, że istnieją takie formy opieki. Konieczne jest zapewnienie instytucjom hospicyjnym odpowiedniego zaplecza materialnego, aby łatwiej było znajdować chętnych do pracy. Wiem, że to wszystko są zadania niełatwe a terminacja to sprawa szybka i jednorazowa. I tania. Tylko już nie zasłaniajmy tego wyrachowania i wygodnictwa wzniosłymi słowami.
Magdalena Chrzanowska
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1965), żona, mama, doktor nauk medycznych, specjalista neonatolog. W trudnych sprawach prosi o wstawiennctwo Sługę Bożego Profesora Jérôme Lejeune'a.