Komentarze
2010.09.03 15:01

„Z czystego amatorstwa”. Małe podsumowanie tego, co trwa w najlepsze.

Pierwszy cykl naszych seminariów przekroczył półmetek, więc może czas na małe podsumowanie i kilka słów komentarza. Przede wszystkim: dla kogo to robimy? Założenie jest proste: Dla amatorów. Ciekawa jest historia tego słowa. Jeszcze pięćdziesiąt lat temu robić coś „z czystego amatorstwa” znaczyło: „z samego upodobania, bezinteresownie, dobrowolnie”. „Amator” zaś był to po prostu, zgodnie z łacińskim źródłem, „miłośnik”. Można było poświęcać się studiom „z samego amatorstwa”. Dziś amator znaczy: ktoś nieprofesjonalny, niefachowy, a w domyśle: niekompetentny. „Toż to czyste amatorstwo!” – mówi się z naganą. Taka zmiana znaczenia słowa może wskazywać, że mniej ceni się ludzi, którzy zajmują się jakąś dziedziną z upodobania, a bez widoków na profity. Liczy się wiedza praktyczna. Wystarczy popatrzeć jak spędzają czas dorośli i młodzież, a jak dzieci: te młodsze rodzice chętnie posyłają na zajęcia muzyczne czy plastyczne (niech rozwijają kreatywność). Te starsze chodzą już tylko na angielski i korepetycje. A dorośli? Gdzie jest technik, Włas Fomycz Zapojkin i jego klarnet? (to Tuwim:  „Na stacji Chandra Unyńska, / Gdzieś w mordobijskim powiecie,/ Technik, Włas Fomycz Zapojkin, / Przepięknie grał na klarnecie”). Stacje mamy, mordobijskie powiaty także, ale technicy na niczym grać nie potrafią. Wstydzą się.

 

A więc: dla tych, którzy chcą i lubią się uczyć wspólnie z innymi i cenią nieformalną atmosferę dobrowolnej, małej „universitas studiorum”. Dla tych, którym wiedza nie jest potrzebna tylko jako narzędzie do zarabiania pieniędzy albo drabina na wyższy stopień urzędniczy, którzy chcą i lubią wiedzieć „propter ipsum scire”, dla samej wiedzy, z czystego „amatorstwa”.

 

Pierwszy cykl spotkań poświęcony jest świętym kobietom średniowiecza. Reklamujemy go jako „gender specific” trochę prowokacyjnie. Liczyliśmy na panie – środowisko Christianitas wydawało nam się być, z nieznanych powodów, trochę zdominowane przez mężczyzn, przynajmniej liczebnie (70 procent naszych fanów fejsbukowych). Tymczasem ten temat chwycił właśnie wśród kobiet, choć nie tylko. Okazało się, to, co podejrzewaliśmy: że panie jednak są i chętnie dyskutują, kiedy je zaprosić.

 

Kobiet w Kościele nie brakuje. Mówi się nawet, że jest ich aż za dużo, że zajmują kolejne przyczółki, tereny do tej pory zarezerwowane dla mężczyzn, którzy, wypychani do prezbiterium, czują się coraz bardziej nieswojo w nawie. Dużo w tym prawdy.

 

Ale prawdą jest też, że nie ma nauki stanowej dla kobiet. Nie ma już prawie w Kościele polskim dobrych żeńskich szkół, nie ma prawie etosu nauczycielki, w którym uczestniczyły tak często siostry zakonne. Od dawna nie słyszy się o szkołach niepokalanek, które powołano do istnienia właśnie po to, by wychowywały dziewczyny – dla Chrystusa. Nie powstało nigdy „Miasto dziewcząt” wymarzone przez Marię Okońską, „Ósemki” i prymasa Wyszyńskiego. Jak mówi Maria Okońska, „miasto" miało być „ośrodkiem wychowawczym dla polskiej młodzieży żeńskiej z różnych środowisk: wiejskiego, robotniczego, inteligenckiego, a nawet arystokratycznego, bo jeszcze wtedy taka grupa społeczna istniała. Młode kobiety przybywające do "Miasta Dziewcząt" miały być tam wychowywane w duchu Chrystusowym, aby później wrócić do swoich miast czy wsi i być apostołkami swojego środowiska”. Cel tego pomysłu był prosty, choć dziś brzmi górnolotnie: „Odrodzić Polskę to odrodzić polską kobietę, bo to ona stanowi o tym, jaka będzie rodzina, jak będą wychowane dzieci, jaki będzie poziom moralny Narodu. Odrodzona kobieta uratuje Ojczyznę dla Chrystusa”. Czy ktoś jescze myśli w ten sposób o kobietach?

 

A akcent powinien padać właśnie na myślenie. Nie wystarczą kobiety pobożne, posłuszne i dobre – to wszystko niezbędne, ale Kościół potrzebuje przecież także świętej Katarzyny, która pokonuje w debacie 50 mędrców nawracając ich do Boga. Potrzebuje świętej Cecylii, która katechizuje swojego męża i szwagra. Czasem potrzebuje nawet świętej Brygidy, która w imieniu Chrystusa łaje kolejnych papieży.

O nich właśnie rozmawiamy – i już kilka razy zaskoczyła nas aktualnośc tych średniowiecznych wzorów.

 

Emilia Żochowska


Emilia Żochowska

(1981) zajmuje się studiami średniowiecznymi. Współpracuje z Newman Institutet w Uppsali. Mieszka na wyspie Stryno w Danii. 

Komentarze

Mader, : Cieszę się, że biorę w tym seminarium udział. Z dużą przyjemnością przedzieram się przez teksty źródłowe, tak jak lubię :) Czy kobiety w Kościele są? Są. Rzecz w tym, że w szukaniu dla nich miejsca, popada się w skrajności - od tej, że mają jedynie sprżatać i ozdabiać kwiatami, do tej, że mają rządzić. Żeby pokonać 50 mędrców, muszą chcieć podjąć z kobietą dyskusję. (2010.09.03 20:30)