Liturgia
2016.07.16 16:25

W którą stronę się zwrócić: historia dwóch cytatów

Pobierz pdf

Czy nowe Ogólne wprowadzenie do Mszału Rzymskiego wymaga Mszy odprawianej twarzą do ludu? Czy też księża i wierni mają prawo do Mszy celebrowanej w tradycyjny sposób?

1.

WASHINGTON, DC (CNS) Watykańska Kongre­gacja Kultu Bożego i Sakramentów wydała 28 lip­ca 2000 r. zmodyfikowane Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego. Jest to pierwsza zmiana w tym dokumencie w ciągu 25 lat, które minęły od jego wydania.

Nowa instrukcja opublikowana w języku łaciń­skim — i jednocześnie w języku angielskim w Wa­szyngtonie — wprowadza lianę drobne zmiany do sposobu odprawiania Mszy świętej. Jest w niej jednoaeśnie zawarta jasna decyzja legislacyjna w sprawie wywołującej w ostatnich latach kontro­wersje. Instrukcja stanowi, że jest „pożądane, tam gdzie to możliwe", aby ksiądz odprawia! Mszę świętą zwrócony twarzą do ludu.

 

2.

„Ale co z ołtarzem? W jakim kierunku po­winniśmy zwracać się modląc się podczas liturgii eucharystycznej? (...) Gdy ołtarz był bardzo oddalony od wiernych, było rzeczą słuszną przybliżyć go do ludu. (...) Ważne było również odróżnienie miejsca przeznaczonego na liturgię słowa od miej­sca, w którym sprawowana jest właściwa liturgia eucharystyczna. (...) Z drugiej jednak strony wspól­ne skierowanie [kapłana i wiernych — przyp. tłum.] ku wschodowi w czasie odmawiania modli­twy eucharystycznej nadal odgrywa rolę kluczową. Nie jest to kwestia drugorzędna, lecz bardzo istotna". (Kardynał Joseph Ratzinger, The Spirit of the Liturgy, Ignatius Press, 2000).

 

CZY MOŻNA pogodzić te dwa cytaty? Jaki jest zamysł Kościoła? Czy zwracanie się ku wscho­dowi podczas modlitwy eucharystycznej od­grywa rolę kluczową, czy też jasno wyrażona wo­la prawodawcy określa to jako niepożądane?

Przywołany na początku cytat pochodzi z de­peszy Catholic News Service, oficjalnej agencji pra­sowej amerykańskiego episkopatu. Następne zda­nie tej depeszy brzmi: „Pewne grupy katolików naciskały na przyjęcie przez hierarchię kościelną poglądu, że preferowanym sposobem celebracji Mszy św. powinno być wspólne zwrócenie się ka­płana i wiernych ku wschodowi, co oznacza, że ksiądz byłby odwrócony do ludzi plecami".

Jest to częściowa prawda. Dzięki katolickiej sie­ci telewizyjnej EWTN (Eternal Word Television Network) Matki Angeliki wielu katolików uczestniczy­ło we Mszy św. (a przynajmniej ją oglądało), podczas której zarówno celebrans, jak i lud byli zwróceni do Pana. Taka Msza była też odprawiana np. w kościele św. Agnieszki w St. Paul w Stanie Minnesota, z którym związany jest ks. prałat R. Schuler. Ale nie przypominam sobie, żeby jakieś grupy „naciskały na przyjęcie przez hierarchię ko­ścielną poglądu", że należy preferować ten spo­sób celebracji. Prawdą natomiast jest, iż są grupy, które oczekują publicznego potwierdzenia, że za­równo celebracja zwrócona ku wschodowi [ad orientem), która w zasadzie była powszechna w Kościele Wschodnim i Zachodnim przez przy­najmniej ostatnie 1600 lat, jak i obecnie bardziej rozpowszechniona celebracja „twarzą do ludu" (versus populum), są zgodne z prawem liturgicz­nym i dopuszczalne.

Prawdopodobnie większość katolików sądzi, że do wprowadzenia celebracji „twarzą do ludu" we­zwał Sobór Watykański II. W rzeczywistości doku­menty soborowe zupełnie milczą na ten temat. Zgo­da (ale nie nakaz!) na taki sposób celebracji została wprowadzona dopiero w posoborowych aktach prawnych. To właśnie z powodu tego, że tradycyj­ny — tzn. po prostu zgodny ze stałą i niezmienną od niepamiętnych czasów praktyką Kościoła po­wszechnego — sposób celebracji stał się tematem tabu, są rzeczywiście grupy przekonane, że powin­no zostać wyraźnie powiedziane, iż jest on tak samo zgodny z prawem jak nowy sposób.

Miarą wielkości zamieszania związanego z tą kwestią może być następujący zbieg okoliczności: właśnie wtedy, gdy kard. Ratzinger kończył pisa­nie wyżej cytowanej pracy (jesień 1999), bp David Foley z Birmingham w stanie Alabama wystosował do księży ze swej diecezji list, w którym napisał: „W Stanach Zjednoczonych zaczął rozwijać się ruch, wprawdzie wynikający z dobrych intencji, ale błędny i źle ukierunkowany. Księża są zachęcani do tego, aby z własnej inicjatywy, bez pozwolenia swych biskupów ordynariuszy, zaczęli eksperymen­tować z Mszą św. odprawiając ją w sposób nazy­wany ad orientem, to znaczy zwracając się plecami do ludu". Odnosząc się do tego ruchu bp Foley kontynuuje: „Jako biskup tej diecezji mam, jako na­stępca Apostołów pozostający w jedności z Ojcem Świętym, absolutny obowiązek ochronić ją przed nowatorstwem czy też profanacją".

Listowi towarzyszył dekret zabraniający każdemu księdzu, włączając w to księży—gości z innych diece­zji, odprawiania Mszy ad orientem, jeżeli ołtarz jest wolno stojący albo Msza św. jest transmitowana przez telewizję. Zostało to postanowione „mocą naszej władzy na podstawie Prawa Boskiego i kościel­nego", a złamanie tego prawa zostało obłożone najcięższymi sankcjami: „Ksiądz naruszający które­kolwiek z tych postanowień zostanie suspendowany lub pozbawiony urzędów kościelnych".

Na szczęście dekret ten nie odniósł skutku w Rzymie, gdzie Ojcu Świętemu zdarza się cele­brować Mszę św. ad orientem w swej prywatnej kaplicy. Stolica Święta nakazała biskupowi Foley'owi anulować jego w istocie nieważny akt prawny, gdyż sprzeciwiał się on powszechnemu prawu Kościoła. Anulowanie dekretu nie zostało przez opinię publiczną zauważone, gdyż było zaka­muflowane przez bp. Foley'a wydaniem w lutym 2000 r. nowego dokumentu, pt. Zasady transmitowania Mszy św. przez telewizję w diecezji Birming­ham w Stanie Alabama, który zastąpił poprzedni. W tym dokumencie powszechny zakaz i kara su­spensy znikły, chociaż można w nim nadal znaleźć sformułowanie: „Wszystkie Msze św. transmitowa­ne przez telewizję będą odprawiane w ten sposób, że kaptan stojąc przy ołtarzu będzie zwrócony twa­rzą do ludu (versus populum)".

W świetle przedstawionego stanowiska bisku­pa można by zadać pytanie, czy odprawianie Mszy św. versus populum jest po prostu „pożądane, tam gdzie to możliwe", czy też odprawianie „w przeciwnym kierunku" byłoby aż „nowatorstwem i profanacją". Ale można by też równie do­brze zadać pytanie, czy jakiś biskup ma władzę za­kazywania „nowatorstwa", które ma już ponad 1600 lat. Na szczęście sama Stolica Święta udzie­liła autorytatywnej odpowiedzi na oba pytania. Sądzę jednak, że zanim przedstawię odpowiednie dokumenty, powinienem w kilku słowach powie­dzieć o początkach i uwarunkowaniach tego kon­trowersyjnego zagadnienia.

 

Krótka prehistoria

Zarówno przed Soborem Watykańskim II, jak i po nim liczni prominentni liturgiści wypowiadali się zaMszą św. odprawianą versus populum. Oprócz twierdzenia, że taki sposób ułatwi „pełny, świado­my i czynny udział w obrzędach liturgicznych", któ­ry, zgodnie z soborową Konstytucją o liturgii świę­tej, „trzeba mieć dokładnie na uwadze przy odnowieniu i pielęgnowaniu świętej liturgii" (KL 14), przytaczano dwa historyczne precedensy ma­jące być argumentami za odwróceniem celebransa twarzą do zgromadzonych wiernych. Pierwszym miała być Ostatnia Wieczerza, drugim zaś Bazylika św. Piotra w Rzymie i inne kościoły wyraźnie na niej wzorowane, gdzie — z powodu tego, że ba­zylika jest zwrócona ku zachodowi — celebrans będąc zwrócony twarzą ku wschodowi jest jedno­cześnie zwrócony twarzą do ludu.

Kardynał Ratzinger w swej książce The Spirit ofthe Liturgy odnosi się zarówno do kwestii pastoralnych, jak i historycznych. W odniesieniu do tych drugich wypowiada się zupełnie wyraźnie: „Jest to oczywiste niezrozumienie symboliki bazyliki rzymskiej i pozycji ołtarza w tej bazylice. Również wizja Ostatniej Wieczerzy jest co najmniej nieodpowiednia".

Rozwijając temat Ostatniej Wieczerzy Ratzinger cytuje wybitnego liturgistę, o. Louisa Bouyera: „Po­mysł, że celebracja twarzą do ludu musiała być pier­wotna, a zwłaszcza, że miała ona miejsce podczas Ostatniej Wieczerzy, opiera się jedynie na zupełnie mylnym wyobrażeniu tego, jak mógł wyglądać po­siłek— niezależnie od tego czy chrześcijański, czy nie—w starożytności. W czasach wczesnochrześcijańskich żaden posiłek nie odbywał się w ten spo­sób, aby najważniejsza osoba była zwrócona twa­rzą do pozostałych uczestników. Wszyscy siedzieli, czy raczej półleżeli, po zewnętrznej stronie stołu ma­jącego kształt litery C.... W czasach starożytności chrześcijańskiej nigdzie nie mogła pojawić się idea konieczności zwrócenia się twarzą do ludu, aby móc przewodniczyć podczas posiłku. Jego wspólno­towy charakter byt podkreślany w sposób dokładnie odwrotny, przez fakt, że wszyscy jego uczestnicy siedzieli po tej samej stronie stołu."

Kardynał Ratzinger ponownie cytuje o. Bouyera podnosząc kwestię zwrócenia kapłana twarzą do ludu w Bazylice św. Piotra: „Nigdy i nigdzie przed­tem (tj. przed wiekiem XVI) nie mamy żadnego śla­du na to, że jakiekolwiek znaczenie miało to, czy kapłan odprawiał Mszę św. z ludem przed sobą czy za sobą. Co więcej, w ogóle nie zwracano na to uwagi. Jak wykazał ostatnio profesor Cyril Vogel, jedyną rzeczą podkreślaną czy wzmiankowaną by­ło to, że kapłan powinien odmawiać Modlitwę Eucharystyczną, tak jak inne modlitwy, będąc zwróco­nym ku wschodowi. ... Nawet wówczas, gdy orientacja kościoła pozwalała celebransowi modlić się przy ołtarzu będąc zwróconym twarzą ku wier­nym, nie wolno nam zapominać, że to nie tylko ka­płan zwracał się wówczas ku wschodowi. Wraz z nim zwracali się wszyscy zgromadzeni". Tak więc u św. Piotra, gdy papież albo inny celebrans zwra­cał się ku wschodowi odmawiając Modlitwę Eucharystyczną, miał przed sobą plecy wiernych, którzy również zwracali się w tym samym kierunku!

Okazuje się zatem, że precedensy historyczne, mające być uzasadnieniem wprowadzenia zmian, są rewizjonistyczną spekulacją, współcześnie uznawaną za nieporozumienie lub celowe wpro­wadzanie w błąd.

Kardynał Ratzinger podejmuje również kwestię pastoralną. Twierdzi, że w ciągu wieków we Mszy św. dokonywano wielu zmian. Ale zawsze przy wprowadzaniu zmiany musi być postawione pyta­nie: „Co jest w zgodzie z istotą liturgii, a co od niej odbiega?" Kardynał od razu odpowiada na kluczową kwestię zawartą w postawionym przez siebie pyta­niu: „Pomimo wielkiej różnorodności praktyk litur­gicznych, z którą chrześcijaństwo daleko wkroczyło w drugie tysiąclecie, jedna rzecz pozostawała jasna dla wszystkich: modlitwa zwrócona ku wschodowi jest tradycją sięgającą początków. Ponadto takie skierowanie jest najbardziej fundamentalnym wyra­zem chrześcijańskiej syntezy kosmosu i historii, zna­kiem zakorzenienia w jedynych i ostatecznych wyda­rzeniach historii zbawienia — wychodzeniem na­przeciw Panu, który ma ponownie nadejść".

Ale nawet jeśli zgodzilibyśmy się, że modlitwa zwrócona ku wschodowi jest uprzywilejowaną formą modlitwy liturgicznej, to czy nie należy brać pod uwa­gę subiektywnych dyspozycji tych, którzy uczestniczą we Mszy Św.? Czy sprawowanie Mszy św. versus populum zwiększyło „czynny udział" wiernych?

Dane empiryczne nie potwierdzają takiej tezy. Pomiędzy rokiem 1965 a 1995 procent katolików uczestniczących w niedzielnej Mszy św. obniżył się w Stanach Zjednoczonych z 55% do 25%. Nie był to bynajmniej efekt szerszych procesów kulturo­wych, gdyż w tym samym czasie procentowy udział protestantów w nabożeństwach wzrósł z 40% do 45%. Ale, Drogi Czytelniku, oceń sam: Czy Twój czynny udział we Mszy św. zwiększył się, odkąd jest ona odprawiana versus populum? Czy zostało przez to wzbogacone poczucie świętej bojaźni, czci, pokory wobec Ofiary tak wielkiej, że aż niemożliwej do opisania słowami?

Papież [Jan Paweł II] najwyraźniej nie jest entuzjastą nowości. Zwracając się do amerykańskich biskupów z północ­nego zachodu Stanów Zjednoczonych przybyłych z wizytą ad limina w 1998 r. zwrócił uwagę, że „w niektórych przypadkach powstało nieporozumienie dotyczące samej istoty liturgii...". Co więc propo­nuje Papież, „abyśmy mogli mieć większą pewność, że obrany przez nas kurs prowadzi do tej przyszłości, którą Bóg przygotował dla swego umiłowanego lu­du"? „Wyzwanie stojące przed nami polega na tym, aby wyjść poza wszystkie pojawiające się nieporozu­mienia i osiągnąć właściwą równowagę, szczególnie poprzez głębsze wejście w kontemplacyjny wymiar kultu religijnego, zawierający w sobie poczucie świę­tej bojaźni, czci i adoracji, które są podstawowymi odniesieniami w naszych relacjach z Bogiem." (podkreślenia w oryginale).

Jako ludzie jesteśmy wyposażeni w zmysły. Dla­tego też tak ważne są dla nas znaki i symbole. Zwrócenie się ku sobie osłabiło poczucie wspólnego zwrócenia się ku Bogu. Akcent został przesunię­ty z kultu Bożego na celebrację samej wspólnoty. Uwagę bardziej zaczęta przyciągać osoba celebran­sa niż sprawowana Ofiara. „Rzeczywistym efektem zmian — kontynuuje swą refleksję kard. Ratzinger — było powstanie bezprecedensowej klerykalizacji. Teraz kapłan — „przewodniczący", jak niektórzy wolą go nazywać— staje się rzeczywistym punktem odniesienia dla całej liturgii. Wszystko od niego zależy.... Odwrócenie kapłana do wiernych zamie­niło wspólnotę w zamknięty krąg. W swej zewnętrznej formie nie otwiera się ona już na to, co jest przed nią i ponad nią, ale zamyka się w sobie samej". Gdy kapłan i lud zwróceni są w tym samym kierunku, to — zdaniem kard. Ratzingera, powołu­jącego się na Josepha Jungmanna, jednego z archi­tektów soborowej Konstytucji o liturgii — „nie zamykają się oni w kręgu, nie wpatrują się na siebie wzajemnie, ale jako pielgrzymujący Lud Boży wyru­szają ku Wschodzącemu Słońcu, ku Chrystusowi, który wychodzi nam na spotkanie".

Większość z tego, co zostało powiedziane, ma charakter rozważań teoretycznych. Niedługo ukaże się nowy Mszał Rzymski, a Ogólne Wprowadzenie do niego zostało już zaakceptowane przez Ojca Świętego. Co zostało tam powiedziane o kierunku celebracji eucharystycznej?

 

Zamysł Kościoła

Cytowana na początku niniejszego tekstu depesza Catholic News Service dotycząca „jasnej decyzji le­gislacyjnej w sprawie budzącej kontrowersje w ostatnich latach" kończy się konkluzją: „Instruk­cja z 1975 r. mówiła tylko, że ołtarz w każdym ko­ściele powinien być wolno stojący, tak aby możliwe było jego obchodzenie i sprawowanie Mszy św. twarzą do ludu". Nowa instrukcja powtarza te stó­wa, ale po stówach twarzą do ludu dodaje, „co jest pożądane tam, gdzie to możliwe".

Ta informacja jest ścisła. Właśnie takie uzupeł­nienie zostało dokonane w 299 paragrafie nowe­go Ogólnego Wprowadzenia. Ale co ono znaczy? Czy nowe Ogólne Wprowadzenie wyklucza Mszę św. sprawowaną ad orientem? Takie właśnie precy­zyjne pytanie zostało skierowane do Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Na to py­tanie została udzielona odpowiedź, która „wkrótce zostanie opublikowana w Notitiae (oficjalny dzien­nik urzędowy Stolicy Świętej, zawierający akty prawne dotyczące liturgii i oficjalne wykładnie tych aktów), ale już w chwili obecnej jest wypowiedzią oficjalną i nie ma powodu, dla którego nie miałaby być upubliczniona" (list kard. Jorge Medina Esteveza do dostojnika kościelnego, który skierował py­tanie, z dnia 26 września 2000 r.)

Oficjalna odpowiedź (tłumaczenie o. Fessio z oryginału włoskiego) brzmi następująco:

„Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakra­mentów została zapytana, cy wyrażenie z para­grafu 299 Institutio Generalis Missalis Romani wprowadza normę, zgodnie z którą pozycja kapła­na versus apsidem (zwrócona ku apsydzie, patrz niżej) ma być wykluczona.

Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakra­mentów po dojrzałym namyśle i w świetle prece­densów liturgicznych odpowiada negatywnie, zgodnie z załączonym uzasadnieniem (podkreśle­nie w oryginale)”.

Wspomniane uzasadnienie głosi, że

„słowo expedit (jest pożądane) nie ustanawia obowiązku, lecz zalecenie (...). Wyrażenie ubi possibile sit (tam, gdzie to możliwe) odnosi się do różnych czynników, takich jak na przykład topografia miejsca, ilość prze­strzeni, wartość artystyczna istniejącego ołtarza, wrażliwość ludzi uczestniczących w obrzędach w konkretnym kościele itd. Podkreśla ono, że pozy­cja zwrócona ku zgromadzeniu wydaje się bardziej stosowna i ułatwiająca komunikację (patrz: artykuł redakcyjny w Notitiae 29, 1993, s. 245—249), jednakże bez wykluczania innej możliwości".

W cytowanym dokumencie jest przynajmniej jasno wyrażone, że gdy wierni pragną Mszy św. ad orientem („wrażliwość ludzi"), tak jak setki tysię­cy ludzi oglądających codzienną Mszę św. trans­mitowaną przez EWTN i setki uczestniczących w niej w kaplicy klasztornej — a ta logika odnosi się to każdej grupy wiernych — taka Msza z pew­nością nie jest zabroniona.

Dokument dodaje:

„pozycja fizyczna, szczegól­nie uwzględniająca komunikację pomiędzy różny­mi uczestnikami zgromadzenia liturgicznego, mu­si być odróżniona od wewnętrznej duchowej orientacji wszystkich. Byłoby ciężkim błędem uwa­żanie, że zasadnicza orientacja działania ofiarnego skierowana jest ku wspólnocie" (podkreślenia w oryginale).

Długo można by wymieniać sytuacje, w któ­rych liturgiści uznają za wskazane wykorzystywanie symboli liturgicznych wyrażających rzeczywistość w sposób jak najbardziej widzialny. Wymieńmy tyl­ko kilka: zbiorniki z „żywą" wodą—tzn. hałaśliwą pompką — jako sadzawki chrzcielne, hostie wy­glądające i smakujące jak chleb używany podczas Ostatniej Wieczerzy czy też czerwone wino pozostawiające na puryfikaterzu ślady podobne do śladów krwi. Nie chcemy wdawać się w dyskusję, czy w tych i innych sytuacjach wyżej sformułowana za­sada została zastosowana z przesadą, ay też nie. Wydaje się jednak oczywiste, że jej umiarkowane zastosowanie w centralnym akcie kultu Kościoła –tak, aby „pozycja fizyczna" w sposób bardziej doskonały symbolizowała „duchową orientację" – nie powinno być przez tych samych liturgistów obłożone anatemą.

Również nowe wyrażenie „versus apsidem" doczekało się wyjaśnienia w dokumencie kongre­gacji:

„Mogło się zdarzyć, jeśli pojawiały się proble­my z przestrzenią albo jakieś inne, że apsyda symbolicznie reprezentowała wschód. Współcześnie wyrażenie versus orientem często znaczy versus apsidem, a gdy używa się zwrotu versus populum, ma się na myśli nie zwrócenie się ku zachodowi, ale ku obecnej wspólnocie".

Dokument kończy się zdaniem, które jest — wierzę, że celowo — niejako mieczem obosiecznym:

„Zajmowanie twardego stanowiska i absolu­tyzowanie go może przerodzić się w odrzucenie niektórych aspektów prawdy, które zasługują na szacunek i akceptację".

Należy się spodziewać, że establishment liturgiczny będzie interpretował tę wypowiedź w ten sposób, że każdy, kto uważa sposób sprawowania Mszy św. ad orientem (albo ad apsidem) za lepszy, czy nawet tylko za dopuszczalny, będzie „zajmował twarde stanowisko i ab­solutyzował je". Ale, jak mówi angielskie przysło­wie, co jest dobre dla gęsi, jest dobre i dla gąsiora. Kardynał Ratzinger, któryż racji zajmowanego sta­nowiska wie, jak interpretować rzymskie dokumenty, skomentował: „wszelkie absolutyzowanie kie­runku versus populum zostało odrzucone".

Jasne jest, że nowe Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego nie zawiera ogłoszonej przez Catholic News Service „jasnej decyzji legislacyjnej w sprawie budzącej kontrowersje w ostatnich la­tach", a przynajmniej decyzja ta nie jest tak jasna, jak chciałby autor depeszy. Faktycznie, we Wprowa­dzeniu jest zawarta decyzja legislacyjna: pozosta­wia ono bowiem nienaruszoną możliwość odpra­wiania Mszy św. zarówno versus populum jak i versus apsidem. I nawet jeżeli sam tekst może nie być do końca jasny, mamy teraz oficjalną wykładnię dokonaną przez kompetentną władzę.

Ale skoro Msza św. odprawiana ad orientem jest tylko dopuszczalna, czy biskup może jej zabro­nić, tak jak usiłował to uczynić bp Foley z Birming­ham w stanie Alabama? Również w tej sprawie mamy świeżą oficjalną wypowiedź Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.

Nowe Ogólne Wprowadzenie było przygotowa­ne przez tę kongregację i zostało przedłożone Ojcu Świętemu do akceptacji, która została udzielona w Wielki Czwartek, 20 kwietnia 2000 r. Kongregacja zajęła się kwestią władzy biskupa w sprawie dopuszczalnych prawnie opcji liturgicznych w oficjalnym liście (Protokół nr 564/00/L) z dnia 10 kwietnia 2000 r. Nie jest możliwe, aby ten list mógł być „uchylony" przez Ogólne Wprowadzenie. List został podpisany przez osobę odpowiedzialną za przygo­towanie Wprowadzenia. Ten ostatni dokument byt z pewnością gotowy jakiś czas przed tym, zanim Oj­ciec Święty przejrzał go i zaakceptował, dlatego też jest wcześniejszy od interesującego nas listu.

List został podpisany przez kard. Jorge Medina Esteveza, Prefekta Kongregacji Kultu Bożego i Dys­cypliny Sakramentów oraz przez arcybiskupa Fran­cesco Pio Tamburrino, Sekretarza Kongregacji. Od­nośne jego fragmenty stanowią:

  • „Nasza Dykasteria (tj. kongregacja) pragnie oznajmić, że Msza święta może być odprawiana versus populum lub versus apsidem. Obie pozycje są zgodne z prawem liturgicznym i obie mają być uważane za prawidłowe."
  • „Należy mieć na uwadze, że w prawodaw­stwie liturgicznym nie ma wyrażonej preferencji którejkolwiek pozycji. Ponieważ obie pozycje są prawnie dopuszczalne, nie może być stanowione prawo głoszące, że jedna czy druga pozycja jest bardziej zgodna z zamysłem Kościoła."
  • Odnosząc się wprost do wydanych przez bp. Foley'a Zasad transmitowania Mszy przez telewizję w diecezji Birmingham w Stanie Alabama: „Ogło­szenie takich zasad leży w kompetencji Biskupa Diecezjalnego, jako moderatora świętej Liturgii w Kościele partykularnym powierzonym jego pa­sterskiej opiece. Działając w ramach swych kom­petencji, chociaż nie jest władny wykluczyć bądź nakazać jednej z prawnie dopuszczalnych opcji (podkreślenie o. Fessio), Biskup Diecezjalny jest uprawniony do dawania księżom dalszych wskazó­wek dotyczących wyboru przez nich różnych opcji Rytu Rzymskiego".

 

Podsumowując: odprawianie Mszy św. w trady­cyjny sposób, tj. przez kapłana zwróconego ad orientem —co według kard. Ratzingera „nie jest czymś drugorzędnym" lecz „jest ponownym odkry­ciem czegoś istotnego, w czym liturgia chrześcijań­ska wyraża swą niezmienną orientację" — jest przynajmniej prawnie dopuszczalną opcją, jest „zgodne z prawem liturgicznym" i „ma być uważa­ne za prawidłowe". Żaden biskup nie ma władzy „wykluczenia bądź nakazania jednej z prawnie do­puszczalnych opcji".

Nieuniknioną konsekwencją tego, co zostało powiedziane wyżej, jest uznanie, że bp Foley nie ma racji, krytykując w swym wydanym wraz z nie­ważnym dekretem liście tych, którzy zachęcają księ­ży, aby „z własnej inicjatywy, bez pozwolenia swych biskupów ordynariuszy, zaczęli eksperymen­tować z Mszą odprawiając ją w sposób nazywany ad orientem, to znaczy zwracając się plecami do ludu". W rzeczywistości każdy ksiądz może „z wła­snej inicjatywy" odprawiać Mszę św. w ten spo­sób. Nie jest to „eksperymentowanie" lecz raczej wybór prawnie dopuszczalnej opcji, której żaden biskup nie ma prawa wykluczyć. Odprawiając Mszę św. w ten sposób księża nie tyle „zwracają się plecami do ludu" lecz raczej razem z ludem zwra­cają się twarzą do Pana, przychodzącego jak Wschodzące Słońce. I żadne „pozwolenie biskupa ordynariusza" nie jest tu potrzebne.

Roma locuta est. Qui potest capere, capiat!

 

O. Joseph Fessio SJ 

 

Tłum. TG

 

Tekst ukazał się pierwotnie w: „Catholic World Report”, Nr 10, listopad 2000.

 

 

 

 

 


O. Joseph Fessio SJ

(1941) jest doktorem teo­logii, założycielem i szefem wydawnic­twa Ignatius Press oraz wydawcą mie­sięcznika „Catholic World Report". Należy do Kalifornijskiej Prowincji To­warzystwa Jezusowego.