szkice
2016.07.01 13:50

Szukanie Umiłowanego

Wydawałoby się, że obserwowana współcześnie fascynacja gnostyckimi Mariami z Magdali (nie sposób tu bowiem mówić o jednej postaci) uniemożliwia refleksję na ten temat. Zamieszanie staje się jeszcze większe, gdy dotyka samej tajemnicy Wcielenia, Bogoczłowieczeństwa, a wewnątrz niej – punktu, w którym Boża miłość spotyka się z miłością ludzką w jej czystym, eschatologicznym wymiarze. A jednak nie da się zaprzeczyć, że szlachetną częścią zachodniej tradycji jest cześć oddawana świętej Marii Magdalenie jako Oblubienicy Pańskiej, w pewnym sensie również wzoru dla całej rzeszy późniejszych Oblubienic. Stąd też podniesienie wspomnienia liturgicznego Apostołki Apostołów do rangi święta może stworzyć okazję do odnalezienia w powołaniu chrześcijańskim ducha tej, która – szukając obecności Pana – „stała przed grobem i płakała” (J 20, 11)[1]. Ten ewangeliczny opis stał się wkrótce ikoną adorowania Oblubieńca ukrytego w Eucharystii.

Mistykom, zakonnym czy świeckim[2], zawsze chodziło przede wszystkim o pozyskanie Umiłowanego. Niemniej, idea amore sacere, tak istotna dla zachodniej kultury chrześcijańskiej, bywa dziś niezrozumiana, redukowana bądź to do opozycji binarnych pomiędzy ciałem i duchem, sprawami Bożymi i ludzkimi, bądź też do zjawisk psychologicznych i emocjonalnych[3]. Współczesność poniekąd zgubiła klucz do jej właściwego odczytania. Tymczasem Komentarz do Ewangelii Jana św. Tomasza z Akwinu, wolny od nieuporządkowanego stosunku do «świętej miłości», przedstawiając spotkanie Marii Magdaleny ze zmartwychwstałym Chrystusem, w istocie opisuje historię Oblubieńca i Oblubienicy. Zapowiedziana przez proroków pustynia śmierci, która po trzech dniach zakwita i staje się ogrodem (zob. Iz 35, 1-10), nabrała tu cech czarującej przestrzeni, w której rozgrywa się miłosny dramat Pieśni nad pieśniami. Ta, której zostały „darowane liczne grzechy, bo okazała wielką miłość” (Łk 7, 47), zdaje się narzekać: „szukałam tego, którego miłuje moja dusza, szukałam go, ale nie mogłam znaleźć” (Pnp 3, 1). Fraza ta z wielu względów przypomina skargę Marii Magdaleny: „Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono. Powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go zabiorę” (J 20, 13.15). Czy istnieją zatem jakieś wspólne cechy Sulamitki i Apostołki Apostołów? Doktor Anielski nie pozostawia co do tego wątpliwości: „[jej] płacz pochodził z miłosnego pragnienia” (fletus enim iste ex desiderio amoris proveniebat), zgodnego z „naturą miłości” (natura amoris), która zawsze tęskni za „obecnością ukochanego” (velit dilectum praesentem habere)[4]. Znamienne, że kolejne wersy Komentarza tłumaczą powtórne odwiedziny grobu nie ciekawością, ale właśnie miłosną tęsknotą: „Kochającemu bowiem nie wystarcza raz spojrzeć” (amanti semel aspexisse non sufficit)[5]. Spojrzenia, oczekiwania, westchnienia… Apostołka Apostołów wyszła z domu „bardzo wczesnym rankiem, kiedy było jeszcze ciemno” (J 20, 1). Sulamitka również udała się w poszukiwaniu swojego Oblubieńca do najciemniejszych, niebezpiecznych zakamarków miasta; do grobu ludzkich nadziei.

Kontekst Zmartwychwstania Pańskiego jest w powyższych rozważaniach szczególnie wymowny. Jeżeliby ograniczyć się bowiem do ludzkiego wymiaru relacji Marii Magdaleny i Syna Człowieczego, to nie sposób rozumieć komentarza św. Tomasza z Akwinu inaczej, aniżeli w świetle rzeczywistości, w której „wszyscy będą jak aniołowie w niebie” (Mt 22, 30), bo też „wszyscy będziemy odmienieni” (1Kor 15, 51). Podstawą pozostaje zasadniczo nadzieja uduchowienia stworzonej rzeczywistości. Albo inaczej: mistyczny wymiar więzi międzyludzkich, w którym Bóg stanie się „wszystkim we wszystkich” (1Kor 15, 28), kiedy już „wszystko zostanie Mu poddane” (1Kor 15, 28). Dla teologów i pisarzy dawnych epok perspektywa eschatologiczna była wszakże znacznie bardziej czytelna, ściślej zjednoczona z opisem doczesności, niż można to dostrzec współcześnie. Stąd też renesansowy poeta polski, Simon Simonides, bez obaw mógł przypisać Marii Magdalenie takie oto miłosne wyznanie:

 

Kto mi Cię, Jezu, Jezu ukochany,

Kto mi Cię zawrzał? Ach, mój opłakany

Żywot, gdym zbyła nad żywot milszego

Jezusa mego (…).

Ale ot widzę jakby ogrodnika?

Och, ogrodniku, jeśliś miłośnika

Snadź mego zawziął, wróć, dla Boga, proszę,

Ja Go tu wnioszę.

Albo Go wezmę do domku swojego

I tam do skonu będę ostatniego

Nad Nim łykała, albo teraz w grobie

Umrę przy Tobie[6].

 

Miłość prowadząca aż do śmierci – to kolejny element doskonałej adoracji Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, a przy tym źródło nieustającego pokoju. Chodzi, oczywiście, o pogrzebanie tego wszystkiego, co wobec Dobrej Nowiny musi umrzeć: niewiary, nieufności, małostkowości, niezależności od Stwórcy oraz wszystkiego, co zagłusza łaskę... W tym samym duchu św. Franciszek Salezy wyjaśniał werset Pieśni nad pieśniami: „miłość jest jak śmierć potężna” (Pnp 8, 6; por. J 12, 24: „Jeżeli ziarno pszenicy, padłszy na ziemię, nie obumrze, pozostanie samo tylko ziarnem”), dodając, że amor sacer to żywioł gwałtowny, śmiercionośny, bo skłaniający do wyrzeczenia się wszystkiego, co ziemskie (w tym samego siebie), dla pozyskania Oblubieńca. Jest przy tym pełen światła i radości, bo z natury swej wskazuje na cudowne rozmnożenie i zmartwychwstanie[7].

 

Ledwie Pan rzecze: «Maryja!» – a ona,

Weselem wielkim wnet uweselona,

Krzyknie: «Raboni! Mistrzu mój, mój Panie!

Ach, me kochanie!» […].

Wtym Magdalena umiera z radością,

Serce jej zspływa niebieską miłością,

Siebie nie pomni, od wesela mdlejąc,

Łzy miłe siejąc[8].

 

Tradycja widzi w Marii Magdalenie – w jej łzach, wymownie zresztą uwydatnianych przez Ewangelistę, w jej spotkaniu z Umiłowanym w ogrodzie, a także w jej późniejszym samotniczym życiu – emblematyczny przykład życia kontemplacyjnego. Wiadomo skądinąd, że via contemplativa od początku skojarzona została ze szczególnego rodzaju wyzwoleniem serca ze wszystkich spraw nie odnoszących się bezpośrednio do Boga. Zawsze czyni to jednak w imię relacji oblubieńczej, owego «sam na sam». Stąd już blisko do miłosnej frazy Pieśni nad pieśniami, w której wzajemna fascynacja kobiety i mężczyzny przyrównana zostaje do trwania przed Bogiem. Należałoby dodać: do takiego trwania, aby On sam wystarczał. Adoracja może bowiem odsłonić przed chrześcijaninem jego tożsamość jako Oblubienicy: „bardzo pragnąłem usiąść w jego cieniu i kosztować owoców słodkich dla podniebienia” (Pnp 2, 3). Wymownie koncepcję tę przedstawił św. Alfons Maria de Liguori w pierwszym tomie Drogi do świętości:

 

Czytamy w dziełach Plutarcha, że kiedy w Rzymie młoda niewiasta pierwszy raz przychodziła do domu swego męża, takimi słowami powinna się była odezwać: „Będę ci małżonką wszędzie, gdzie mi małżonkiem być zechcesz”. Od Oblubienicy swojej Chrystus Pan tego samego wymaga i mówi do niej: „Córko i Oblubienico moja, tego jedynie żądam od ciebie, abyś Mi dobrowolnie oddała serce swoje, abyś Mi wszędzie i zawsze wierną Oblubienicą być chciała”[9].

 

Umiłowana Chrystusa całkowicie do Niego należy, trwa przed Nim, kontemplując Jego oblicze. Toteż Maria Magdalena „zanosiła się łzami” (J 20, 11) właśnie dlatego, że nie mogła zobaczyć twarzy Chrystusa. Istotne uzupełnienie tej myśli można znaleźć w rozdziale dzieła św. Liguoriego, O walce z uczuciami serca, omawiającym kwestię komplementarności przykazań miłości Boga i bliźniego. Doktor Najgorliwszy, powołując się na fragment Pieśni nad pieśniami: „Jesteś ogrodem dobrze zamkniętym, siostro moja i oblubienico moja, ogrodem starannie zamkniętym, źródłem zapieczętowanym” (Pnp 4, 12), wyraża następujące przekonanie: dusza praktykująca życie z wiary „powinna mieć serce jak zamknięty ogród, aby nie wchodziło tam żadne obce uczucie”[10], żaden lęk, nieufność czy światowy zamęt, nic, co pozostaje sprzeczne z prawdą, że „do życia w pokoju powołał nas Bóg” (1Kor 7, 15). „Kto nie posiada Boga, nic nie posiada, kto zaś Boga posiada, posiada wszystko”[11]. Zasada ta dotyczy w sposób szczególny adoracji Najświętszego Sakramentu. A więc chodzi o pełne zaangażowanie intelektu – myśli i umysłu – w oddawanie Chrystusowi czci oraz ufanie Jemu. Kontemplacja – zamknięta w przykazaniu miłości Boga nie tylko „całym sercem, całą duszą i wszystkimi siłami”, ale też „ze wszystkich myśli swoich” (Mk 12, 33) – to spoglądanie na rzeczywistość z uwielbieniem. Świat podtrzymywany jest wszakże w istnieniu przez stałą obecność Umiłowanego. Dlatego też kościelne święto Marii Magdaleny może przypominać o powołaniu każdego chrześcijanina do bycia Oblubienicą, oddaną i tęskniącą, gotową „wszystko utracić, byle tylko Boga nie stracić na wieki”[12].

 

Michał Gołębiowski 

 

[1] Cytaty biblijne za wydaniem Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych, opracował biskup Kazimierz Romaniuk (tzw. Biblia Warszawsko-Praska), Kraków 2005.

[2] Zob. A.M. de Liguori, Droga do świętości. W stronę doskonałości, Kraków 2016, s. 5; Franciszek Salezy, Filotea, czyli droga do życia pobożnego, tłum. A. Jełowicki, Kraków 2001, s. 24-26.

[3] Na ten temat artykuł J. Siwiec, Rozkosz w poezji religijnej polskiego baroku kręgu jezuickiego [w:] Rozkosz w kulturze, red. Ł. Wróblewski i A. Giza, Kraków 2016, s. 415-429.

[4] Thomas Aquinas, Super Evangelium S. Ioannis Lectura XX, I, 2494; zob. Tomasz z Akwinu, Komentarz do Ewangelii Jana, tłum. T. Bartoś, Kęty 2002, s. 1141.

[5] Thomas Aquinas, Super Evangelium S. Ioannis Lectura XX, I, 2494.

[6] Simon Simonides, Tren świętej Maryjej Magdaleny we Wroninie napisany [...] Anno Domini 1622 [w:] Helikon sarmacki. Wątki i tematy polskiej poezji barokowej, oprac. A. Vincenz, Wrocław 1989, s. 417-419.

[7] Franciszek Salezy, Wybór pism, red. J. Rybałt, Warszawa 1956, s. 173.

[8] Simon Simonides, jw., s. 419.

[9] A.M. Liguori, jw., s. 61.

[10] A.M. Liguori, jw., s. 171.

[11] A.M. Liguori, jw., s. 221.

[12] A.M. Liguori, jw., s. 317.


Michał Gołębiowski

(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.