Felietony
2015.11.18 18:43

Splątane warstwy relacji chrześcijańsko-muzułmańskich

Aktualne relacje chrześcijaństwa z islamem mają kilka splątanych warstw. Pierwsza, najgłębsza, to konflikt w sprawie centralnych prawd naszej wiary. W tej płaszczyźnie dla chrześcijanina jest oczywiste, że islam – mówiąc słowami Jana Pawła II z Przekroczyć próg nadziei – jest jakąś postacią pomniejszenia prawdy o Bogu, wypowiedzianej przez Niego samego w Objawieniu. Czy można powiedzieć bardziej pojednawczo, że jest religią niepełną, ale jednak potencjalnie otwartą na dopełnienie płynące z Nowego Testamentu? Skłaniałbym się raczej do poglądu – wypowiedzianego kilka lat temu przez zespół teologów dominikańskich z "Revue thomiste" – że mamy tu do czynienia z religią zawierającą system przeszkód do uwierzenia Chrystusowi, swoistych intelektualnych "struktur blokujących" dostęp do prawdy chrześcijaństwa – a to jest coś więcej niż sam brak pewnych prawd.

Czy jednak sama prawda o Bogu jedynym i Jego stworzeniu nie jest, choćby w abstrakcji, tą sama prawdą, w którą wierzą chrześcijanie? Chciałbym, aby tak było! Jednak wykład Benedykta XVI w Ratyzbonie – i to, co po nim nastąpiło – otworzył nam oczy na pewną trudność, mocno zakorzenioną w strukturze islamu: o ile bowiem w chrześcijaństwie w centrum prawdy o Bogu znajduje się zdanie, iż jest On Logosem, miłującym Słowem-Rozumem, o tyle islam w tym centralnym miejscu stawia rozumienie Boga jako wszechmocnej Siły, transcendentnej także względem dobroci i rozumu. (Można by dodać, że z tego wynika także pewien pociąg do islamu odczuwany przez niektórych fundamentalistów w środowiskach chrześcijańskich.) Moim zdaniem tu właśnie jest ta najbardziej radykalna różnica, z której – przynajmniej w planie intelektualno-duchowym – biorą się wszystkie dalsze rozbieżności teologiczno-egzystencjalne. Mam nadzieję, że o tej kwestii będzie można rozmawiać.

Pozostaje jeszcze niebagatelna kwestia możliwości wspólnego odporu względem cywilizacji śmierci: pamiętamy dobrze, że w Kairze Stolica Apostolska działała w tej sprawie ramię w ramię z krajami arabskimi, naprzeciw aborcjonistom dobrze umocowanym w establishmencie Ameryki i Europy. Czy na dłuższą metę możliwy jest taki "ekumeniczny dżihad" w obronie prawa do życia czy praw rodziny? Przyznam, że tu byłbym największym optymistą – a jednak pilnie przyglądałbym się temu, na ile swe zaangażowanie strona islamska pojmuje uniwersalistycznie, a na ile chce tylko obronić swoją własną tożsamość i prężność – patrząc na to co wyrabia (post)chrześcijański Zachód i z osłupieniem, i z pewną satysfakcją, a może i w oczekiwaniu na samowyniszczenie giaurów. Tak czy siak, przynajmniej sytuacyjny sojusz chrześcijańsko-islamski w oporze względem cywilizacji śmierci wydaje się potrzebny i możliwy. Najpierw jednak należałoby doprowadzić do zahamowania dyskryminacji chrześcijan w krajach arabskich, skąd pochodzi najwięcej współczesnych męczenników chrześcijaństwa.

 

Paweł Milcarek

 

Artykuł ukazał sie w ankiecie "Tygodnika Powszechnego" w 2010 r.


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.