Felietony
2020.10.21 12:12

Po wirusie: potop?

Bez wątpienia żyjemy w zdezorientowanych i dezorientujących czasach. „Eksperci” okazali się być równie niezorientowani, jak reszta z nas, jeśli chodzi o sposób zarządzania kryzysem. Ludzie dzielą się na tych, którzy doradzają kontynuowanie izolacji, i tych, którzy faworyzują rozłożone na etapy ponowne otwarcie gospodarki. Szczególnie przygnębiające okazało się porzucanie przez ludzi wszelkich pozorów miłości bliźniego w traktowaniu tych, którzy się z nimi nie zgadzają. Nawet ci, którzy twierdzą, że są chrześcijanami, zwrócili się przeciwko swoim bliźnim z niepowstrzymaną i pełną żółci pogardą. Pośród tej irracjonalnej i gniewnej walki psów musimy przywrócić fides et ratio oraz gwarantowane przez nie: miłość bliźniego i jasność. Musimy praktykować to, co głosimy, biorąc pod uwagę miłość bliźniego, nawet kiedy nasz bliźni staje się naszym wrogiem.

Musimy także wyjść poza krótkowzroczność obecnego kryzysu i spojrzeć na jego długoterminowe następstwa. Co nas czeka, kiedy zaraza minie? W jakim będziemy żyć świecie? Czy wyniesiona nauka doprowadzi do przywrócenia utraconych wolności, czy też okaże się, że wolności, których się zrzekliśmy w tej kryzysowej sytuacji, nigdy nam nie zostaną zwrócone? Czy koronawirus będzie oznaczał nadejście ciemnej nocy, która zapowiada nowy świt, czy też jest on zmierzchem, który poprzedza mrok?

W takich czasach, w jakich się obecnie znajdujemy, i mając na uwadze te aksjomatyczne pytania, dobrze zrobimy, jeśli weźmiemy pod uwagę ostrzegawcze słowa Winstona Churchilla:

 

Nie wolno nam doprowadzić do tego, byśmy pod jakimkolwiek pretekstem przyjęli zła wojny w czasie pokoju. Słowo „cywilizacja” oznacza nie tylko pokój poprzez brak dyscypliny narodu, jakiej wymaga wojna. Cywilizacja oznacza uświadomienie sobie przez urzędników i władze – obojętnie umundurowanych czy nie, uzbrojonych czy nie – iż są sługami, a nie panami.

 

Jeśli przyjmiemy te słowa Churchilla wraz z aksjomatem lorda Actona, że „władza z reguły psuje, a władza absolutna z reguły psuje absolutnie”, zrozumiemy niebezpieczeństwo, które czai się w cieniach postwirusowej przyszłości.

Tak jak w czasie wojny, kryzys COVID-19 wymaga stanu wyjątkowego, w którym rządy na całym świecie sprawują bezprecedensową władzę nad rządzonymi ludźmi. Jeśli chodzi o samych ludzi, zaakceptowali oni ograniczenia ich wolności obywatelskich, tak jak zrobiliby to w czasie wojny, wiedząc, że wyraźne i obecne niebezpieczeństwo wymaga wielkiego poświęcenia, w tym poświęcenia swoich wolności na krótką metę, by takie wolności mogły być zachowane na metę dłuższą. Wszystko to ładnie, dopóki mamy świadomość, tak jak miał ją Churchill, że nie wolno nam akceptować drakońskiego wykorzystania władzy rządowej „pod jakimkolwiek pretekstem”, gdy kryzys już minie. I możemy być pewni, że ci, którzy dzierżą władzę i dzierżyli ją silniejszą niż kiedykolwiek ręką, wynajdą wszelkiego rodzaju preteksty, by dzierżyć ją jeszcze silniejszą ręką w przyszłości. Taka jest natura władzy i taka jest natura tych, którzy do niej dążą i jej pragną.

Nim ośmielimy się prorokować o przyszłości po wirusie, pomocne będzie wyciągnięcie nauki z przeszłości. Tak naprawdę musimy wiedzieć, że przeszłość jest prorokiem i że możemy przyszłość zobaczyć wyraźnie tylko wówczas, jeśli zobaczymy ją poprzez soczewkę, jaką podsuwa nam historia. Cała historia, rozumiana pod względem filozofii politycznej, jest oscylacją pomiędzy centralizacją i decentralizacją władzy. Istnieją czasy, kiedy władza jest scentralizowana w coraz mniejszej ilości rąk – okresy tyranii i imperium, oraz czasy, kiedy władza decentralizuje się, przechodząc w ręce miejscowych – okresy względnej wolności. W XX wieku, z wyjątkiem rozpadu imperium sowieckiego i w konsekwencji przywrócenia miejscowych rządów, tendencja była ku centralizacji władzy w mniej liczebnych, ale większych rozmiarami politycznych bytach. Ten proces centralizacji przyspieszył w naszym wieku w ślepym i lekkomyślnym pędzie ku globalizacji i powstaniu globalistycznych struktur politycznych, które nią kierują.

Jak wirus może wpłynąć na proces centralizacji? Czy nauka wyniesiona ze zglobalizowanej zarazy spowoduje, że ludzie zakwestionują zglobalizowaną polityczną zarazę samego globalizmu, czy dadzą się omamić i uwierzą, że globalne problemy wymagają globalnych rozwiązań i że w związku z tym potrzebujemy więcej globalizacji i ściślejszej globalistycznej kontroli nad światową gospodarką? Czy wirus spowoduje wychylenie się wahadła od globalizmu ku decentralizacji władzy, czy będzie oznaczać jego wychylenie się jeszcze bardziej ku wzmacnianiu panoszącej się zcentralizowanej władzy?

Możemy być pewni, że zwolennicy globalizmu będą argumentować, iż wielkie problemy dla ich rozwiązania wymagają wielkiej kontroli rządu, tak jak wskazuje na to scentralizowana interwencja rządu w czasie obecnego kryzysu. Możemy być pewni, że pojawią się apele o to, by Światowa Organizacja Zdrowia otrzymała więcej władzy w zarządzaniu przyszłymi kryzysami światowymi.

I to tyle, jeśli chodzi o żałośnie przewidywalną reakcję, jakiej możemy się spodziewać po zwolennikach globalizmu. Ale co z nauką, jaką możemy wynieść z kryzysu, która wskazywałaby na potrzebę decentralizacji władzy z dala od modelu globalistycznego?

Wiemy, że sprawowanie suwerennej władzy w poszczególnych narodach było kluczowe dla zwalczenia globalnego rozprzestrzeniania się COVID-19. Zamknięcie granic było środkiem, dzięki któremu geograficzne regiony wprowadzały autokwarantannę, nawet jeśli w wielu przypadkach globalistyczna mentalność rządów państwowych zapobiegała zamknięciu tych granic, aż do chwili, gdy było za późno. Jeśli wrócimy na ścieżkę globalizmu, wraz z natarczywą i nieustanną erozją narodowej suwerenności, taka autokwarantanna będzie w przyszłości mniej skuteczna albo być może nawet niemożliwa.

Inną odpowiedzią na pandemię jest przywrócenie koniecznego przemysłu w indywidualnych państwach, zamiast nagłego porzucenia produkcji na rzecz Chin i państw basenu Oceanu Spokojnego. Jeśli niektóre rzeczy, takie jak żywność, farmaceutyki i paliwo są konieczne, jest również konieczne posiadanie gotowego dostępu do nich w czas potrzeby. Na przykład otuchy dodaje, kiedy widzi się, jak senator Tom Cotton i inni dążą do powrotu produkcji farmaceutycznej do Stanów Zjednoczonych. Przed obecnym kryzysem bardzo niewielu ludzi było świadomych kompletnej zależności Stanów Zjednoczonych od Chin, jeśli chodzi o zaopatrzenie w farmaceutyki, co okazało się następstwem podążania za globalistyczną mantrą tak zwanej „przewagi komparatywnej”. Szokiem okazało się odkrycie, że Chiny produkują około 40 procent całkowitego zaopatrzenia w „aktywne składniki farmaceutyczne”, w tym 97 procent rynku USA, jeśli chodzi o antybiotyki, i że produkują 50 procent masek chirurgicznych na świecie.

W obliczu tak alarmujących faktów przychodzą na myśl mądre słowa Winstona Churchilla:

 

Nie możemy sobie pozwolić na to, by powierzyć bezpieczeństwo naszego kraju namiętnościom albo panice jakiegokolwiek obcego państwa, które może znajdować się w obliczu jakiegoś rozpaczliwego kryzysu. Musimy być niepodlegli. Musimy być wolni. Musimy zachować naszą pełną swobodę i prawo wyboru.

 

Jeśli chodzi o nieuniknione globalistyczne apele o dalsze wzmocnienie Narodów Zjednoczonych i jej Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), musimy przypomnieć, że tygodnie po zamknięciu naszych granic dla Chin przez prezydenta Trumpa WHO nie ustawała w sprzeciwie wobec zamykania granic narodowych i narzucania ograniczeń w podróżowaniu na tej podstawie, że takie restrykcje będą gospodarczo szkodliwe. Co by się wydarzyło, gdyby ONZ i Światowa Organizacja Zdrowia posiadały władzę polityczną zapobiegania jednostronnym działaniom państw? Co by się stało, gdyby globalistyczne organizacje polityczne miały władzę zapobiegania autokwarantannie państw na tej podstawie, że swobodny ruch narodów przez granice państwowe jest „prawem człowieka”?

Mając to na uwadze, być może powinniśmy poświęcać mniej czasu na sprzeczanie się o właściwe zarządzanie obecnym kryzysem, a zacząć się przygotowywać na polityczną walkę, która nastąpi po nim. Rzeczywistość nie będzie taka sama po COVID-19. Pytanie, czy będzie lepsza, czy gorsza? Zostaną opracowane strategie bojowe, a wynikła stąd walka może okazać się walką na śmierć i życie. Czy będzie to śmierć globalizmu, czy śmierć wolności?

 

Joseph Pearce

Źródło: theimaginativeconservative.com

Tłum. Jan J. Franczak

 

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

-----

 

 


Joseph Pearce

(1961), Anglik z pochodzenia, szef publikacji książkowych w Augustine Institute, redaktor naczelny „St. Austin Review”, portalu „Faith and Culture” oraz redaktor serii wydawniczej Ignatius Critical Editions. Wykłada literaturę dla Homeschool Connections i współpracuje z portalem „Imaginative Conservative”. Jest autorem wielu książek poświęconych literaturze, m.in. biografii Chestertona, Oscara Wilde’a, Hilairego Belloca i Aleksandra Sołżenicyna. Także trzech książek o katolicyzmie Szekspira i jego dramatów. W Polsce wydano m.in.: „Pisarzy nawróconych” i „Wyścig z diabłem”.