Felietony
2014.07.25 22:45

Krzyż i biopolityka

Stara kobieta w lustrze

Niemała część trudności, które napotyka dziś katolicka nauka o seksualności, wynika z tego, że nauka ta musi jednocześnie spełnić dwa, trudne do pogodzenia zadania.

Z jednej strony Kościół koncentrując się na bioetyce wychodzi naprzeciw współczesności poświęcając tak wiele uwagi temu, co Realne w późnonowoczesnym imaginarium: ciała dążącego do samozachowania i samorealizacji. Kościół kieruje się w ten sposób tam, gdzie leży kamień węgielny postchrześcijańskiego porządku liberalnego. Mówię to przeciwko wszystkim tym – również katolickim inteligentom – którzy chcieliby niekończące się listy, homilie i publikacje o antykoncepcji, eutanazji i ideologii gender uznać za symptomy trapiącej kler nieświadomości „prawdziwych” problemów duszpasterskich. W tym punkcie nauczanie Kościoła – świadomie lub nie – mierzy w centralne zagadnienia nowoczesnej biopolityki. Dla zachodnich społeczeństw ciało pozostaje centrum politycznego interesu jako baza funkcji zachowania i reprodukcji życia - czyli tego, co według ekonomicznego logosu stanowi zasadę, czyli to, co realne. Nagie, cierpiące ciało człowieka jest metafizycznym residuum, na którym zawiesić można ostatnie, wątłe resztki politycznego uzasadnienia. Inaczej należałoby przyznać się, że uzasadnienie to wisi w nihilistycznej próżni. Mówiąc to, nie kieruję anachronicznej, „antymaterialistycznej” krytyki rodem z dziewiętnastowiecznej apologetyki w nowoczesną obsesję ciała-maszyny; nie chodzi mi o to, że ów nowoczesny sposób myślenia „zatrzymuje się na ciele”, nie dostrzegając tego, co „duchowe”. Chodzi nie o „materializm”, lecz o panowanie paradygmatu ekonomicznego, w myśl którego podstawowym ontologicznym procesem jest dążenie do zachowania funkcji. Ta nowoczesna figura ontologiczna posiada korzenie biologiczne: zachowanie funkcji to, ściślej rzecz biorąc, zachowanie życia, czyli podtrzymanie cyklu funkcji życiowych. Ciało jako biologiczna maszyna staje się w systemie symbolicznym nowoczesności synekdochą bytu jako takiego. Zwięźle ujął to Spinoza, profetycznie formułując podstawowy dogmat ontologiczny naszych czasów:

Każda rzecz tak dalece, jak jest sama w sobie, dąży do zachowania swego bytu.

W logice tej nie ma miejsca na sięgnięcie po pełnię istnienia przez ofiarę z cierpienia i śmierci: podtrzymuje się istnienie, dopóki jest substancja w sobie, oraz anihiluje się ją, gdy jej istnienie staje się bezzasadne z powodu niewydolności funkcji.

Ontologia ta sprzeczna jest z chrześcijańską ontologią życia wynikającą z teologii Krzyża. Tutaj widoczne staje się drugie zadanie, przed jakim staje Kościół. Jest on zmuszony demontować antyewangeliczną ontologię zachowania funkcji. Jednak nieostrożnie wchodząc w biopolityczny dyskurs ryzykuje on, że zamiast zwalczać błąd tylko go wzmocni. Koncentracja na kwestiach biopolitycznych może sprawiać wrażenie, że podziela się nowoczesną obsesję kwestią zachowania funkcji. Wrażenie to wzmaga się jeszcze, jeśli sięga się po argumenty faktycznie oparte o spinozjańską ontologię tam, gdzie wydają się służyć katolickiej sprawie. Dobrym przykładem jest sytuacja, gdy regulacje prawne dotyczące par homoseksualnych uzależnia się od medycznego rozpoznania homoseksualizmu jako jednostki chorobowej. Homoseksualizm miałby być godny potępienia dlatego, że sprzeciwia się naturalnym funkcjom życiowym. Tymczasem rozpoznanie takie jest niepotrzebne dla uzasadnienia katolickiego stanowiska wynikającego z antropologii, nie zaś z biologicznych ustaleń, uzależnionych zresztą w tym wypadku od kontekstu politycznego.

Z powodów historycznych niektórym wydaje się, że Kościół broniąc swojej nauki o ludzkiej seksualności broni przygodnego status quo z czasów narodowej polityki rozrodczości i represji dewiacji seksualnych. Wrażenie to zamienia się zresztą czasem na argument, który ma oddzielić ewangeliczną naukę od przygodnych politycznych aliansów Kościoła, które będzie można z czasem porzucić. Tymczasem Kościół od zawsze głosi ontologię życia, która zarówno dla nowoczesnych biopolityków jak i ich zbuntowanych, późnonowoczesnych dziedziców pozostaje kamieniem obrazy:

kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa (Łk 9,24).

 

Paweł Grad


Paweł Grad

(1991), członek redakcji „Christianitas”, dr filozofii, adiunkt na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki O pojęciu tradycji. Studium krytyczne kultury pamięci (Warszawa 2017). Żonaty, mieszka w Warszawie.