Komentarze
2014.12.31 09:12

Kennylicyzm - irlandzki przyczynek do smutnej historii chadecji

Święta Bożego Narodzenia wciąż jeszcze trwają, choć tu, w Irlandii łatwo już można o nich zapomnieć. Mniej więcej od końca października byliśmy bombardowani "atmosferą świąt" - cokolwiek to znaczy - więc handlowcy, media itp. dały odpocząć klientom, słuchaczom, oglądaczom już następnego dnia po Bożym Narodzeniu. Trzeba już myśleć o plastikowych serduszkach z okazji Walentynek (św. Walenty mało komu już przechodzi przez gardło) i policzyć zeszłoroczne zające wielkanocne zalegające w magazynach, aby prawidłowo zrealizować przyszłe zamówienia.

Nie inaczej niż z handlowcami i mediami jest z irlandzkimi politykami. Choć właściwie powinienem napisać, że jest z nimi znacznie gorzej. Obecny Taoiseach (irl. premier) Enda Kenny składając życzenia świąteczne nie zająknął się ani słowem o Jezusie Chrystusie, nawet nie wspomniał, że są to Święta Bożego Narodzenia. Jakiekolwiek ogólne nawiązanie do chrześcijaństwa w jego przemowie do narodu się nie pojawiło. Bredził za to o "wyższych sprawach" ("higher things"), które polegają na  "zdrowiu i szczęściu ("health and happiness").

A przecież nie dalej niż kilkanaście miesięcy temu sam siebie Enda Kenny w przemowie przed irlandzkim parlamentem określił jako katolika, choć z drobnym zastrzeżeniem:

Jestem dumny, że stoję tutaj jako reprezentant państwa, jako premier, któremu przydarzyło się być katolikiem, ale nie katolickim premierem. Premier całego narodu, taka jest moja praca. Jestem dumny przewodnicząc rządowi wszystkich ludzi, niezależnie od części społeczeństwa, z której pochodzą.

Jakby dla potwierdzenia własnych słów, Kenny zamknął zaraz ambasadę Irlandii w Watykanie, z powodu "koniecznych oszczędności", utrzymując jednak jednocześnie ambasady w kilku naprawdę bardzo egzotycznych miejscach na świecie.

Zresztą, przytoczone wyżej słowa Taoiseach'a muszą brzmieć znajomo polskiemu czytelnikowi. Była minister zdrowia w Polsce, a obecna premier wypowiedziała coś bardzo podobnego w kształcie i wymowie. Oboje jakby zupełnie już zapomnieli nauk uwielbianego i w Irlandii, i w Polsce Jana Pawła II, zawartych chociażby w Centisimus Annus, Evangelium Vitae czy Redemptor Hominis.

Dla samych Irlandczyków słowa premiera również zabrzmiały znajomo, były bowiem niemal kopią uwielbianego w Irlandii z racji celtyckich korzeni J.F.K., który w pamiętnych wyborach prezydenckich w USA, chcąc zdobyć głosy amerykańskich protestantów stwierdził, że:

Nie jestem katolickim kandydatem na prezydenta. Jestem kandydatem Partii Demokratycznej, któremu przydarzyło się być katolikiem.

A jednak Barack Obama, w którego żyłach płynie przecież sporo irlandzkiej krwi, nie waha się nawiązać w swoim orędziu do religii i chrześcijaństwa. Tuż za morską miedzą David Cameron robi to samo i wie, skąd wzięły się Święta Bożego Narodzenia. Nie inaczej robi Angela Merkel, córka pastora. Więcej o charakterze Bożego Narodzenia padło z ust socjalistycznego prezydenta Irlandii M.D. Higginsa, niż z ust premiera i jednocześnie szefa partii uznawanej w Irlandii za chadecką! Może nie pamięta lub nie wie premier Szmaragdowej Wyspy, że termin "chadecja" przyjął się w świecie dzięki papieżowi Leonowi XIII?

Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy Enda Kenny walczy wewnętrznie ze swoją katolickością. Słynne przemówienie w Cloyne, które było największym i najgorszym znanym mi antykatolickim i antykościelnym atakiem wygłoszonym przez głowę państwa, wspomniane już groteskowe zamknięcie ambasady Irlandii w Watykanie, żądanie złamania tajemnicy spowiedzi przez Kościół, plany zniesienia nauki religii w szkole, przedefiniowanie znaczenia małżeństwa, niemal udana próba wprowadzenia powszechnej aborcji na żądanie - to wszystko są działania premiera  "któremu przydarzyło się być katolikiem", lub jak kto woli, który "zostawił swój katolicki płaszcz w przedsionku ministerialnego gabinetu".

Jestem świeżo po obejrzeniu filmu o polskich emigrantach na Wyspach, "Tam, gdzie da się żyć". Niemal zgodnie nasi rodacy występujący w tym filmie, ale także ci spotykani "w realu" zauważają, poniekąd słusznie, że doskonale rozumiemy się z Irlandczykami, między innymi, dzięki podobnej historii. Historii, w której przecież Kościół odegrał niebagatelną, jeśli nie główną rolę. Zdaje się, że w osobie premiera Irlandii widać,  jak Irlandia szuka własnej drogi na odreagowanie trudnej i skomplikowanej przeszłości. Pozostaje otwarte pytanie o "wspólną" przyszłość i o rolę, jaką odegra w niej Kościół. Tu i tam.

 

Sławek Matacz


Sławek Matacz

(1961), mąż, ojciec dwóch córek. Od niemal 10 lat w Irlandii, początkowo z przyczyn ekonomicznych, teraz z wyboru. Zainteresowany historią, religią i Irlandią.