Komentarze
2012.12.05 11:19

Jak daleko sięgną macki anty-teistycznego państwa?

            „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział” (J 13, 7).

W świetle ostatnich wydarzeń w Niemczech, tak chciałoby się skomentować deklarację Dignitatis Humanae Soboru Watykańskiego II. Rzeczywiście wielu ludziom, którym leży na trosce wierność Tradycji katolickiej i doktrynie Kościoła, wydawało się, że ta deklaracja Vaticanum II w znaczący sposób oddala się od nauczania przedsoborowego. Później powstały opracowania, dowodzące ciągłości nauczania Kościoła „z epoki Piusów”, z nauczaniem zawartym w soborowym dokumencie na temat wolności religijnej. Pozostawało jednak pytanie – czy nie dało się tego wszystkiego ująć jaśniej? I tak w ogóle po co użyto sformułowanie „wolność”, dlaczego nie mówiono o poszerzonej tolerancji itp. itd. A jednak, zachowując ciągłość z Tradycją, deklaracja ta rozwinęła naukę Kościoła, zwracając uwagę na autonomię ludzkiego sumienia, będącego wewnętrznym sanktuarium[1], od wszelkiego zewnętrznego przymusu, w tym także państwowego. Kościół zawsze tak nauczał, a nowym aspektem, stanowiącym rozwinięcie dotychczasowej doktryny, jest zabronienie państwu ingerencji w publiczny kult, o ile tylko odbywa się on w godziwym zakresie, szanującym obiektywny porządek moralny i sprawiedliwy ład publiczny[2].

            Właśnie z tym publicznym kultem natrafiamy na największe kłopoty interpretacyjne. Niemniej, zważywszy na to, że Katechizm Kościoła Katolickiego mówi wyraźnie, iż nie chodzi tutaj o jakieś prawo do wyznawania fałszywej religii, ani o zrównanie wszystkich religii, jako mających rzekomo być równorzędnymi drogami do Boga, a jedynie o negatywne prawo – prawo do braku przymusu ze strony państwa w dokonaniu aktu prawdziwej wiary[3]. W tym widzimy ciągłość nauczania Kościoła. Ale nie tylko ta ciągłość jest tu istotna, lecz również owo rozwinięcie, doprecyzowanie, wyraźniejsze podkreślenie podległości ludzkiego sumienia w sprawach religijnych jedynie samemu Bogu. O tym, że osąd ludzkiego sumienia, nawet jeśli jest obiektywnie błędny, zobowiązuje, pisał św. Tomasz z Akwinu:

„(…)świadomość moralna zobowiązuje do uczynienia czegoś nie dlatego, że po dokonaniu tego, dzięki tej świadomości staje się to dobre, ale dlatego, że jeśli nie uczynimy tego, to popadamy w grzech. Nie wydaje się też możliwe, aby człowiek mógł uniknąć grzechu, gdyby jego świadomość moralna, choćby błędna, stwierdzała, że coś, czy to będzie coś obojętnego, czy złego z natury, stanowi Boże przykazanie, a on sam zdecydowałby się na działanie wbrew takiej świadomości. Tak bowiem postępując sam posiada wolę nieposłuszną Prawu Bożemu, przeto grzeszy śmiertelnie. Chociaż więc taka świadomość, która jest błędna, mogłaby być pominięta, to jednak gdy trwa, stanowi ona zobowiązanie, ponieważ przekraczając ją człowiek z konieczności popełnia grzech. Prawa świadomość moralna obowiązuje jednak w inny sposób niż błędna. Prawa świadomość obowiązuje bezwzględnie i ze swej istoty, natomiast błędna świadomość obowiązuje pod pewnym względem i przypadłościowo[4]”.

         Kiedy Sobór Watykański II uchwalał deklarację o wolności religijnej, budziła ona sprzeciw w niektórych środowiskach, gdyż zdawała się wyrażać zgodę, czy wręcz aprobatę wobec państwa laickiego. Chociaż w rzeczywistości tak nie czyniła, to jednak można było odnieść takie wrażenie. Minęło 50 lat. I oto okazuje się, że głównym problemem Kościoła nie jest dzisiaj już walka między koncepcją państwa wyznaniowego, a państwem laickim. Dzisiaj musimy walczyć z koncepcją państwa anty-teistycznego, w którym powoli podejmuje się próby ograniczania wszelkich wyrazów religijności. To już nie jest walka z chrześcijaństwem. To jest już wojna dwóch światów – świata nie tyle ateistycznego, lecz antyteistycznego, ze światem, posiadających nawet minimalne czy błędne, ale jednak istniejące odniesienie do sacrum. Jesteśmy świadkami wojny świata szanującego i uznającego istnienie w życiu ludzkim pierwiastka transcendentnego ze światem redukującym człowieka do bytu czysto materialnego. To właśnie dzieje się obecnie w Niemczech.

            W czerwcu 2012 roku sąd w Kolonii uznał obrzezanie z motywów religijnych za podlegające karze uszkodzenie ciała dziecka[5]. Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu na tego typu absurd, wybuchnęlibyśmy śmiechem. Myślę, że nikomu nie przyszłoby do głowy, że państwo zamierza ingerować w praktyki religijne, które były dokonywane od wieków wśród żydów i muzułmanów, co więcej, że odwoła się do takich argumentów. Jest to sytuacja, w której możemy zobaczyć, że deklaracja Dignitatis Humanae była w pewien sposób profetyczna. Próby podporządkowania wszystkich antyteistycznemu monstrum, w jakie mogą się całkiem niedługo zamienić poszczególne państwa, zaczynają dotykać już sfery prywatnej. Do takich ingerencji nie zgłaszały pretensji nawet wyznaniowe państwa z epoki średniowiecza. Kościół katolicki zawsze podkreślał prawo rodziny do wychowania dziecka w wierze rodziców. Św. Tomasz z Akwinu zapytany o to, czy można chrzcić bez zgody rodziców żydowskie dzieci, poza niebezpieczeństwem śmierci, odpowiedział: „Otóż nie było nigdy obyczajem Kościoła chrzcić dzieci żydowskie wbrew woli rodziców, mimo że w dawnych czasach dzierżyło władzę wielu najbardziej katolickich i najpotężniejszych monarchów, jak Konstantyn i Teodozjusz, a w ścisłej z nimi przyjaźni żyli najbardziej świątobliwi biskupi, jak Sylwester z Konstantynem i Ambroży z Teodozjuszem; i gdyby to było zgodne z rozumem, na pewno by nie zaniechali tego u nich wyprosić. Dlatego byłoby niebezpieczne — i sprzeczne z przestrzeganym dotąd obyczajem Kościoła — wprowadzać nową praktykę chrzczenia dzieci żydowskich wbrew woli ich rodziców. (…)rodzice mogliby swoje dzieci bez trudu odstręczyć od tego, co w niemowlęctwie przyjęły (…)byłoby to sprzeczne z przyrodzoną sprawiedliwością wyrwać dziecko spod opieki rodzicielskiej czy rozporządzać nim wbrew woli rodziców, zanim ono dojdzie do używania rozumu[6]. Natomiast sama Stolica Apostolska nałożyła karę na tych katolików, którzy chrzcili dzieci żydowskie bez zgody rodziców, a przypomniał o tym dekret Kongregacji Świętego Oficjum z 30 marca 1638 roku, którego fragment brzmi: „Odnośnie do ochrzczenia przez chrześcijankę Faustynę mniej więcej trzyletniej córeczki Hebrajczyków wbrew jej rodzicom Ich Eminencje postanowili, że kobietę, która ochrzciła, należy surowo napomnieć, ażeby na przyszłość nie ważyła się czynić podobnie. Lud zaś należy pouczyć, że nie godzi się wbrew rodzicom chrzcić dzieci Hebrajczyków. Jakkolwiek bowiem cel jest dobry, środki nie są godziwe, zwłaszcza że mamy bullę Juliusza III, który nałożył karę tysiąca dukatów oraz suspensę na tych, którzy chrzczą dzieci Hebrajczyków wbrew rodzicom[7]”. Kolejnym dokumentem potwierdzającym tę naukę Kościoła była instrukcja Benedykta XIV z 28 lutego 1747 roku[8].

            Mamy oto zatem sytuację, w której antyteistyczne państwo podejmuje próby ingerencji w religijność obywateli, idące o wiele dalej, niż miało to miejsce w tak, jak można się domyślać, znienawidzonych przez nie czasach „mrocznej inkwizycji”. Sprawdzają się słowa Chestertona: „Ludzie, którzy zaczynają walkę z Kościołem w imię idei wolności i humanitaryzmu kończą, depcząc wszelką wolność i humanitaryzm, jeśli tylko pozwala im to na walkę z Kościołem.

            Obecnie w niemieckim Bundestagu trwa dyskusja nad ustawą mającą zapobiec w przyszłości tak kuriozalnym decyzjom wymiaru sprawiedliwości, jak wspomniany w niniejszym tekście. Przeraża fakt, że 66 polityków opowiada się za zakazem obrzezania ze względu na dobro dziecka[9]. Co jeszcze wymyślą wrogowie religii? Może zakaz chrztu dziecka do któregoś roku życia, wszak podczas polania głowy wodą, dziecko przeżywa stres? Czy są granice tego absurdu? Rozumiem zabronienie tych praktyk religijnych, które sprzeciwiają się prawu naturalnemu lub też są po prostu barbarzyńskie, ale obrzezanie chłopców do takich się na pewno nie zalicza.

            Kiedy jednak na jednym z internetowych for czytam następujący komentarz: „No to mają problem, panie i panowie, jesteśmy na kontynencie chrześcijańskim. Jak się nie podoba to fora ze dwora. I nie rozumiem, czemu Kościół niemiecki się za nimi wstawia”, którego Autor, jak się domyślam, sądzi, że popierając zakaz obrzezania ze względów religijnych, broni tym samym chrześcijańskiego porządku społecznego, zastanawiam się nad stopniem oderwania wielu z nas od rzeczywistości. Niemiecki pomysł nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Po pierwsze dlatego, że Kościół nigdy nie pozwalał na ingerowanie w  wychowywanie dzieci zgodnie z poglądami rodziców. Po drugie wpisuje się on w walkę Komisji Europejskiej ze znakiem krzyża na słowackim euro[10], wydane w Wielkiej Brytanii przepisy umożliwiające pracodawcom zabranianie noszenia symboli chrześcijańskich w pracy[11], czy zakaz noszenia burek we Francji i Belgii[12]. Nie jest tu istotne o jaką religię chodzi- rzecz idzie o walkę z religią po prostu. Po trzecie argumentacja niemieckiej propozycji jest całkowicie laicka, wręcz lewacka i jeśli katolik głębiej się nad nią zastanowi, oskarża ona Niepokalaną Maryję o… grzech przeciw V przykazaniu, bo przecież Maryja zgodziła się na obrzezanie Jezusa Chrystusa. Wreszcie argument z „uszkodzenia ciała” to bluźniercze stwierdzenie, jakoby Bóg, zawierając przymierze z narodem izraelskim, nakazywał mu krzywdzenie dzieci. Katolik nie może zrobić nic innego w obecnej sytuacji, niż zaprotestować przeciw próbom odzierania obywateli z religijności, nawet jeśli nie chodzi tu o religię katolicką.

            Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział ostatniego dnia roku 1993 podczas homilii wygłoszonej w Rzymie, w kościele św. Ignacego z Loyoli następujące słowa: „Musimy nazwać po imieniu Złego. Nie możemy przeoczyć faktu, że wraz z kulturą miłości i życia rozpowszechnia się na świecie inna cywilizacja, cywilizacja śmierci, będąca bezpośrednim dziełem szatana i stanowiąca jeden z przejawów zbliżającej się Apokalipsy[13]”. Prorok Daniel, opisując Antychrysta, stwierdza: Król będzie działał według swego upodobania; uczyni się wyniosłym i będzie się wywyższał ponad wszystkich bogów. Przeciw Bogu będzie mówił rzeczy dziwne i dozna powodzenia aż się wypełni gniew, bowiem to, co zostało postanowione, dokona się. Nie będzie czcił bogów swoich przodków; ani ulubieńca kobiet, ani żadnego innego boga nie będzie poważał. Wobec wszystkich będzie okazywał się wielki. Zamiast tego będzie czcił boga twierdz; boga, którego nie znali jego przodkowie, będzie czcił złotem i srebrem, drogimi kamieniami i kosztownościami. Wystąpi przeciw warownym zamkom z obcym bogiem; tych zaś, którzy go uznają, obdarzy zaszczytem, czyniąc ich władcami nad wieloma, a jako zapłatę będzie rozdzielał ziemię”( Dn 11, 36-39). Czy nie jesteśmy właśnie świadkami początków panowania tego, który „nie będzie czcił bogów swoich przodków(…) ani żadnego innego boga nie będzie poważał”? W świetle interpretacji o. Charlesa Armijona przedstawionej przez niego w książce pt. „Koniec świata doczesnego i tajemnice życia przyszłego”, Antychryst będzie najzajadlej walczył z chrześcijaństwem, ale ostatecznie zlikwiduje wszelki kult i wszelką religię, pozwalając jedynie na oddawanie czci jemu samemu.

            Patrząc, jak na naszych oczach, dzieje się coś, czego jeszcze 50 lat temu nie przewidywaliśmy, możemy dostrzec pewnego rodzaju profetyzm Dignitatis Humanae. Może to właśnie, odwołując się do jego zapisów, chrześcijanie czasów ostatecznych, będą sprzeciwiali się ograniczeniom, a potem zupełnemu zakazowi ich kultu? Może jeszcze nie widzimy czegoś, co zna już Duch Święty, który potrafi nawet z nieidealnie sformułowanych dokumentów, opracowanych przez słabe i często podległe ludzkim uwarunkowaniom, narzędzia, wyprowadzić dobro? Może Duch Święty pozwolił na opublikowanie tego kontrowersyjnego dokumentu, wiedząc, że nie tylko nie zrywa on z dotychczasową nauką Kościoła, ale wyprzedza niejako dzień, w którym państwo wystąpi z jawnym sprzeciwem wobec jakiejkolwiek formy kultu publicznego, stawiając się ponad Bogiem i ponad sumieniem? Chociaż, jak sądzę, nie o tym myśleli Ojcowie Soborowi, a jedynie o podkreśleniu prawa każdego człowieka do przyjęcia wiary katolickiej w całkowitej wolności od jakiegokolwiek zewnętrznego przymusu, czy możemy wykluczyć, że Pan Bóg posłuży się tym tekstem również w innych sytuacjach? Kto wierzy, że Duch Święty nie opuścił Kościoła, musi zaufać Bożej Opatrzności, a w dniach, kiedy podejmuje się próby jawnej, choć opartej na miłych uchu przesłankach, walki nawet z naturalną religijnością, nie mówiąc już o tej objawionej, bronić godziwej autonomii sumienia w dziedzinie religijnej wobec władzy państwowej. Pozwolę sobie na wyrażenie poglądu, że Dignitatis Humanae, z racji odwołania do obiektywnego porządku moralnego, na którym należy opierać prawo stanowione[14], przyznaje możliwość ograniczania wolności religijnej jedynie państwu, które do takich norm się odwołuje. Nie posiada tej możliwości jednak państwo, które nie szanuje obiektywnego porządku moralnego, a takich organizmów państwowych niestety mamy obecnie najwięcej. Na pewno zatem nie posiadają takiej uprawnionej możliwości wyrastające na naszych oczach państwa antyteistyczne, dla których samo pojęcie obiektywnego porządku moralnego nic nie znaczy, czego dają dowody w różnych sferach stanowionego przez siebie prawa, np. legalizując aborcję, czy eutanazję.

Monika Chomątowska

 

[1] Sobór Watykański II, Gaudium et spes, pkt. 16

 

[2] Sobór Watykański II, Dignitatis Humanae, pkt. 2, 7

 

[3] Katechizm Kościoła katolickiego, pkt. 2108

 

[4] http://www.tezeusz.pl/cms/tz/index.php?id=670 [ data dostępu: 25.11.2012]

 

[5] http://www.fronda.pl/a/niemiecki-sad-zakazal-obrzezania-dzieci-kiedy-przyjdzie-pora-na-chrzest,20629.html

[ data dostępu: 25.11.2012]

 

[6] Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, 2–2 q. 10 a.12. W: op. cit., t. 15, tłum. Pius Bełch, Londyn 1966, s. 140

 

[7] http://archiwum.wdrodze.pl/archiwum/?mod=archiwumtekst&id=13218 [ data dostępu: 25.11.2012]

 

[8] Tamże

 

[9] http://www.fronda.pl/a/ustawa-dopuszczajaca-obrzezanie-dzieli-niemcow,23867.html [ data dostępu: 25.11.2012]

 

[10] http://www.fronda.pl/a/narodowy-bank-slowacki-nie-ugnie-sie-przed-komisja-europejska-ws-wyrzucenia-z-monet-elementow-chrzescijanskich-wygrywa-zdrowy-rozsadek,23900.html [data dostępu: 25.11.2012]

 

[11] http://www.rp.pl/artykul/930280.html?print=tak&p=0 [ data dostępu: 25.11.2012]

 

[12] http://www.uniaeuropejska.org/burki-zakazane-w-belgii [ data dostępu: 25.11.2012]

 

[13] http://www.jp2w.pl/pl/37921/64935/Ruchy_poparcia_bezboznictwa_%E2%80%93_krotka_historia.html [data dostępu: 25.11.2012]

 

[14] Sobór Watykański II, Dignitatis Humanae, pkt. 7: „ musi się to jednak dokonywać(…) wedle norm prawnych, dostosowanych do obiektywnego porządku moralnego; przestrzeganie tych norm jest niezbędne dla skutecznego zabezpieczania praw wszystkich obywateli i ich harmonijnego współżycia, dla właściwej troski o godziwy pokój publiczny, polegający na uporządkowanym współżyciu w atmosferze prawdziwej sprawiedliwości, oraz dla należytego strzeżenia moralności publicznej


Monika Chomątowska

(1989), doktorantka Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, publikuje w Christianitas i Frondzie. Mieszka w Krakowie

Komentarze

Dawid, : @Monika Oczywiście zgadzam się z ogólnym sprzeciwem przeciw programowej walce z przejawami religijności i nie wypowiadam się o motywach niemieckich władz, przedstawiam tylko swoje uwagi w tej kwestii. Nie rozumiem, dlaczego uważasz ból i możliwe późniejsze cierpienie obrzezywanego chłopca za rzekome. Co do obrzezania dziewczynek - jest motywowane różnie, RÓWNIEŻ religijnie. Religie to nie tylko wielkie kulty monoteistyczne, a i te kulty - w tym islam - są dość mocno podzielone. Nie czuję się przekonany do popierania obrzezywania z powodów religijnych dzieci, nie mających wpływu na ten zabieg. *** @Michał Czyli państwo nie ma prawa pozwolić lekarzom, by wbrew motywowanej religijnie woli rodziców, dokonali ratującej dziecku świadków Jehowy życie transfuzji krwi? Rozumiem ogólny wolnościowy przekaz tekstu Moniki, i się raczej z nim zgadzam. Poza tą kwestią (abstrahując od motywów, z jakich w Niemczech czy Austrii chce się zakazać obrzezania). Oczywiście zgadzam się też z Twoją uwagą o tym, że niezrozumienie tego, iż rodzice wychowując dziecko zgodnie ze swoją religią/kulturą chcą mu dać to, co rozumieją za najlepsze, może być przejawem niedojrzałości. Ale też nie tego się czepiam ;) (2012.12.07 22:26)

 

Damian, : Chciałbym zauważyć, że rozpoczynanie komentarza od argumentu ad personam jest nieodpowiednim zachowaniem. Za przeproszeniem, ale jest to próba ustawienia sobie przeciwnika. Nie obrzezanie, lecz ideologiczna walka lewicy z religią jest clou artykułu. Monika nie zrównuje chrztu z obrzezaniem. Pokazuje, że "lewicowcy" teraz próbują zakazać obrzezania argumentując, że jest to ból fizyczny, a w przyszłości spróbują zdelegalizować chrzest dowodząc, że on jest cierpieniem psychicznym dla dziecka. Ba, można założyć, żę będą wskazywali, iż cierpienie psychiczne jest gorsze od fizycznego. Żeby zaspokoić Pański potrzebę wiedzy odnośnie kwestii obrzezania dziewczynek i kobiet, napiszę, że jeżeli zaszłaby identyczna sytuacja (jak w Niemczech) i to obrzezanie byłoby kwestią religijną, to argumentacja byłaby zapewnie analogiczna. Po co rozważać hipotetyczne sytuacje, gdy sedno problemu leży gdzieś indziej? Państwo może zakazać pewne praktyki, gdy są sprzeczne z porządkiem moralnym, nawet gdy naruszy to autonomiczną sferę prywatną. Ten przypadek nie mieści się w tej kompetencji państwa. Jedynie, że ktoś uznaje, iż obrzezanie jest sprzeczne z moralnością. To oznaczałoby, że Pan Bóg nakazał czynić zło. (2012.12.07 14:20)

 

Michał, : Zacznijmy od końca: "Państwo ma prawo zakazać..." Państwo uzurpuje sobie takie prawo. Jeśliby je miało, to musiałoby ono z czegoś wynikać. Rodzina jest komórką społeczną bardziej podstawową od państwa i co do zasady państwo nie może ingerować w sprawy rodziny. Że ingerować próbuje - ano to jest inna sprawa, bo żądza władzy nad drugimi zawsze psuła stosunki społeczne - jak świat światem. Autorka słusznie broni tak naprawdę wolności. Ja rozumiem, że ktoś może się jako dorosły buntować przeciw temu, w jaki sposób został wychowany. Jednak tak naprawdę często taka postawa świadczy o braku dojrzałości i niczym więcej. Człowiek dojrzały będzie zawsze wdzięczny rodzicom, że przekazywali mu to, co w swoim najgłębszym przekonaniu uważali za prawdziwe i najlepsze. I o to właśnie chodzi w tym tekście, że tego prawa rodzicom pod żadnym pozorem odbierać nie wolno. A nie o samo obrzezanie. (2012.12.07 13:35)

 

Monika Chomątowska, : Myślę, że istotną kwestią, która stanowi rdzeń mojego artykułu nie jest sprawa obrzezania, lecz programowej walki z wszelkimi przejawami publicznego manifestowania religijności. Błędem jest odrywanie sytuacji zaistniałej w Niemczech od całokształtu przemian społeczno- politycznych, jakich jesteśmy świadkami współcześnie w zachodnim kręgu kulturowym. Sprawa rzekomego cierpienia dziecka podczas obrzezania jest tu jedynie pretekstem. Pragnę zauważyć, że postulat zakazu obrzezania jest zgłaszany przez środowiska lewackie- są to parlamentarzyści socjaldemokratyczni, a także Lewicy i Zieloni. Ich rozbrajająca troska o cierpienie chłopca, któremu dokonuje się obrzezania, zestawiona z opowiadaniem się za aborcją, jest w sposób oczywisty dla każdego wnikliwego obserwatora sceny politycznej, zabarwiona ideologicznie. Ta ideologia nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Porównanie odnośnie chrztu jest być może śmieszne, jednak biorąc pod uwagę poglądy podmiotów wysuwających postulaty zakazu obrzezania, wcale nie nierealistyczne. Przecież podobno już sam widok siostry zakonnej negatywnie wpływa na dzieci... Odnośnie obrzezania dziewczynek z przyczyn religijnych, pragnę zwrócić uwagę, że NIE JEST ono dokonywane z przyczyn religijnych. Jest to plemienny zwyczaj afrykański pochodzące z 2 tysiąclecia p.n.e. Duchowni muzułmańscy wielokrotnie się mu przeciwstawiali. W Koranie nie ma słowa o obrzezaniu kobiet. http://www.wiez.com.pl/islam/index.php?id=15 Obrzezanie chłopców dokonywane przez żydów jest kwestią dotyczącą sfery prywatnej. Postulatów ingerencji w ten obrzęd nie zgłaszało, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, żadne państwo katolickie w historii. (2012.12.07 13:10)

 

Dawid G.darek, : Póki co z braku czasu tylko co do obrzezania. Moniko, jesteś kobietą, w dodatku niezamężną, więc Tobie może napletek jest rzeczywiście obojętny. Ale zrównywanie odcięcia napletka ze stresem dziecka (?!) przy polaniu ciepłą, chrzcielną wodą, jest absurdem, który chyba najbardziej uderzył mnie w tym tekście. Przypomniałem sobie, jaki niezadowolony byłem jako zbuntowany 15-latek, że z chrztem któremu poddali mnie rodzice nic nie można zrobić i Kościołowi wisi, czy go uznaję czy nie. Ale wtedy też (zresztą tą refleksją podzieliłem się wtedy z czytelnikami pewnego antyklerykalnego pisemka) byłem niemiernie wdzięczny fortunie, że moi rodzice nie są żydami czy nie daj Boże muzułmanami. Obrzezanie jest poważną ingerencją w ciało mężczyzny i każdy powinien świadomie się na nie zgodzić. Odrębną kwestią są pewne względy medyczne, jednak coraz częściej i tu stosuje się nowe metody pozwalające uniknąć tego nieprzyjemnego zabiegu. Ciekaw jestem, czy tak zażarcie broniłabyś obrzezania dziewczynek i kobiet, praktykowanego również z religijnych motywów... W Polsce żydzi nie mają takiego problemu - bardzo rzadko zdarza się, by udało się 8-dniowe dziecko obrzezać, i najczęściej jeśli już do tego dochodzi, to gdy chłopiec lub młody mężczyzna sam się na to decyduje. I to jest zdrowa sytuacja, wszyscy są szczęśliwi, rabini nie chcą tego zmieniać. Państwo ma prawo zakazać okaleczania dzieci z religijnych pobudek (szczególnie że wiemy, iż są to nieaktualne lub fałszywe pobudki). Podobnie państwo ma prawo zezwolić lekarzom na poddanie dziecka ratującej jego życie transfuzji krwi, mimo iż jego rodzice a nawet ono samo z jakichś religijnych motywów tego nie chcą. Do reszty jeszcze się odniosę ;) Pozdrawiam (2012.12.06 19:17)