Komentarze
2016.04.09 18:54

Amoris Laetitia i unieszkodliwianie prawa

Istnieje ortodoksyjna interpretacja całej ostatniej adhortacji papieża Franciszka; taka interpretacja, w której wrażliwość wobec sytuacji wyjątkowych nie znosi podstawowych norm doktrynalnych i duszpasterskich istniejących w Kościele. Na przykład nie znosi takiej normy, zgodnie z którą osoby żyjące w powtórnych związkach i w nich współżyjące nie mogą przystępować do komunii.

 

Niestety przyjęcie tej interpretacji zależy głównie od dobrej woli czytającego. Ci zaś czytelnicy (a jest ich wielu), którym zależy na interpretacji nieortodoksyjnej, z łatwością ją znajdą. Tekst adhortacji im tego nie utrudni, jest on wobec nich bezbronny. Działa tutaj na pełnych obrotach mechanizm opisany przeze mnie w tekście Zmiana języka” jako strategia apologetyczna.

 

Trudno powiedzieć, czy Redaktor Adhortacji (Papież i jego współpracownicy) właśnie taki efekt chciał osiągnąć. Z pewnością jednak taki jest jej właściwy skutek: nie zmienia się doktryny ani dyscypliny, jednocześnie de facto otwierając furtkę, która pozwoliłaby je obejść. To nie jest odpowiedzialne traktowanie prawa; to raczej klasyczny przykład jego psucia.

 

Oczywiście ktoś, kto wybiera interpretację nieortodoksyjną ma problem: musi bowiem wykazać, że jego interpretacja jednego przypisu (dokładnie przypisu nr 351 z rozdziału 8. adhortacji) anuluje narzucające się odczytanie wielu sformułowań głównego tekstu tego dokumentu, w których zapewnia się o jego ciągłości z całą dotychczasową doktryną w tej sprawie. Merytorycznie rzecz biorąc, wykazanie tego jest niemożliwe. Problem nieortodoksyjnego interpretatora jest nierozwiązywalny.

 

Niestety w kwestiach interpretacji prawa oraz ich społecznych aplikacji najważniejsza nie jest merytoryka, tylko władza i decyzja (non veritas, sed auctoritas facit legem). Ta zaś decyzja może być tutaj dowolna, ponieważ papież Franciszek nie rozstrzygając jednoznacznie, lecz konstruując tę wypowiedź nauczycielsko-prawną (tę adhortację) w taki, otwarty i niejednoznaczny sposób, de facto zrzeka się decyzji w ogóle. Rozstrzyga o niemożliwości czytelnego rozstrzygnięcia. Używa swojej władzy po to, by ją zawiesić. W tej sytuacji decydowanie – siłą społecznej inercji, nie zaś rzeczywistych uprawnień – spada na pojedynczych biskupów, księży a nawet indywidualnych katolików. To patologiczna sytuacja.

W stosunku do mechanizmu opisanego przeze mnie w przywołanym wyżej tekście zachodzi tu jedna, istotna różnica. Jest ona bardzo niebezpieczna: Amoris Laetitia pokazuje, że ten patologiczny mechanizm lokalnego rozmontowywania doktryny z zachowaniem pozorów jej trwania bywa logiką działania papieża. Nie jest już usprawiedliwieniem samowoli teologów i liberalnych katolickich publicystów wyznających wiarę w Ducha Soboru. Teraz jest też usprawiedliwieniem miłosierdzia Najwyższego Pasterza. Kto zaś chciałby dyskutować z miłosierdziem, nie mówiąc o sprzeciwianiu się papieżowi?

 

Skutkiem tej strategii duszpasterskiej jest faktyczne obumieranie doktryny z zachowaniem pozorów jej trwania – bo przecież nominalnie nikt jej nie zaprzeczył. To schizofreniczna sytuacja. Właśnie dlatego mechanizm ten jest tak niebezpieczny: nie ma tutaj otwartej apostazji i zerwania ciągłości, którym można się łatwo sprzeciwić.

 

Ktoś, kto spodziewał się papieża-apostaty, papieża-Antychrysta będzie zawiedziony. Jednakże psucie prawa i faktyczne unieszkodliwianie doktryny wcale nie wykluczają się z dobrymi intencjami. Wystarczy tylko wyznawać przekonanie – a Franciszek, czy też Redaktor Adhortacji zdaje się je wyznawać – że prawo obowiązuje nic nie znacząc lub innymi słowy: wyznacza ono nieosiągalny cel, który osiągnąć można obchodząc prawo i traktując wyjątek jako sytuację powszechną. Wyjątek staje się regułą, obowiązuje jako reguła permanentnego wyjątku.


Paweł Grad


Paweł Grad

(1991), członek redakcji „Christianitas”, dr filozofii, adiunkt na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki O pojęciu tradycji. Studium krytyczne kultury pamięci (Warszawa 2017). Żonaty, mieszka w Warszawie.